"Tomek! W tym roku to połowimy! Oj, mówię ci, spinning to najlepsza i najpiękniejsza metoda łowienia. Setki obejrzanych filmów, godziny szperania w Internecie po forach i wreszcie… wędkarskie zakupy!"
Tak przygotowywaliśmy się do inauguracji sezonu Anno Domini 2019. Muszę Wam powiedzieć, że tak przygotowywał się Tomasz, mój przyjaciel a zarazem adept wędkarstwa, który wcześniej nie miał do czynienia ze spinningiem. Za sprawą swojego przyjaciela Mateusza, czyli mnie zaopatrzył się w odpowiedni sprzęt ze stajni Dragona. Nie żebym się przechwalał, ale coś tam czasem udaje mi się złowić i jeśli chodzi o sprzęt, to również staram się być na bieżąco. Tak też po starej znajomości pomogłem Tomaszowi i wyposażyłem go w odpowiednie narzędzia do łowienia.
Opóźniona Wisła
Jeśli inauguracja sezonu i ma być coś fajnego, to oczywiście celujemy w majóweczkę! Chociaż prognozy na te dni nie rozpieszczały, udało nam się wyrwać jeden dość ładny ranek i wybraliśmy się na ryby!
Wisła w tym roku okazała się bardzo opóźniona, intensywne opady na południu Polski sprawiły, że stan wody w okolicy grodu Kraka nie pozwolił na eksplorację koryta rzeki. Musieliśmy odpuścić bolenie i ewentualne kleniowanie. Ta sytuacja jednak nas nie zniechęciła i szybko znaleźliśmy alternatywę dla „pierwszego maja”.
Cztery stawy
Jak się możecie domyślić - postawiliśmy na spotkanie ze szczupakiem. Ale po kolei. Godzina 6:00 – o tej godzinie wstaję pierwszego maja 2019 jak nigdy. Muszę przyznać, że jest coś pięknego w tym, że człowiek cały tydzień ma problem by postawić się na nogi, ale jak trzeba jechać na ryby to wszystkie instynkty są aktywowane w minutę po obudzeniu. Szybka kawka, w międzyczasie zakładam przypon wolframowy do mojego Dragona (swoją drogą, łowię Dragon Express Spinn 2,75 m c.w. 7-30 g + koł. Fishmaker FD730). Rozjuszona i wybujała wyobraźnia już podsyła mi scenariusze na dzisiejszy dzień. Godzina 6:20 zaczynam się trochę denerwować, w końcu przecież moja dewiza brzmi „na ryby wyrusza się gdy ptaki ćwierkają”; niestety wciąż jest ciemno. Wreszcie Tomasz melduje się około wpół do siódmej i ruszamy na łowisko. Kilka żartów w samochodzie i po chwili jesteśmy na łowisku. Ze mnie uchodzi presja i uspokajam się, w końcu to ja tu jestem dziś nauczycielem. Cechują mnie spokój, merytoryka i nonszalancja ????
Mamy do obłowienia cztery średniej wielkości stawy. Wszystkie znajdują się blisko siebie. Pierwsze kontakty z rybą przypadają na mnie. Na końcu żyłki melduje się nieduży okoń. Tak czy siak jest pierwszy w tym sezonie, więc już jestem szczęśliwy, bo nie zejdę o kiju. Mija godzina, a my prawie obeszliśmy dookoła pierwszy staw. No nic, tak czasem się zdarza – fachowo tłumaczę Tomkowi. Idziemy na kolejny staw. Jest godzina około siódmej trzydzieści. Wędrując po ścieżkach między stawami spotykamy innych wędkarzy, którzy również postanowili spróbować swoich sił w majówkowych bojach. Z rozmów dowiadujemy się, że u nich też jest bez szału. Chwilę później jesteśmy na kolejnym łowisku. Presja jest duża, ktoś z feederkiem, ktoś ze spławiczkiem, obok mnie jakiś starszy pan śmiga raz po raz kopytkiem wzdłuż trzcin. Ja jak to ja, otwarty i bezpośredni rzucam w jego stronę: „Jak tam, pykło coś?” Dostaję natychmiastową odpowiedź niczym w sprzężeniu zwrotnym: „Na razie nic.” Chwilę później… na moim kiju melduje się pierwszomajowy Esox Lucius!
Pierwsze, małe i nieco większe
Mimo że rybka mierzy zaledwie 50 cm, jestem bardzo zadowolony! W końcu muszę dawać przykład mojemu kompanowi. Szybkie zdjęcia i szczupaczek wraca do wody. To jest ten moment, kiedy morale wzrastają i chce się więcej! Na pocieszenie kolega Tomasz też łowi swojego pierwszego szczupaka w życiu i mimo że rybka mała, to postanowiłem zrobić mu pamiątkę i cyknąć foto, kiedy wypinał z jego paszczy kotwiczkę. W radosnych nastrojach zmieniamy łowisko przechodząc na drugą stronę stawu. Oddaję kolejne rzuty w nowym miejscu i po chwili znów mam kontakt z rybą. Tomek, dawaj aparat - okoń! I to ładny!
Miarka wskazuje 30 cm. Euforia nieziemska, bo w tej wodzie taki okoń?! Ze zdziwieniem, ale i mega szczęściem zaliczam swój rekord w tym gatunku. Standardowo, szybkie foto i uwolnienie rybki do jej naturalnego środowiska.
Na koniec naszego majówkowego dnia udajemy się w jeszcze jedno tajne miejsce. Mimo oznak wyraźnego żerowania szczupaka w tej okolicy, nie udaje nam się już przechytrzyć żadnej ryby.
Szczęśliwi i trochę zmęczeni wracamy do domu, a całą historię relacjonujemy naszym kobietom. ????
Tak właśnie rozpoczęliśmy nasz sezon wędkarski 2019. Ja zaliczyłem rekord okonia, a Tomasz złowił swojego pierwszego szczupaka w życiu.
Mateusz Lasek