Nieobcy mi szybki wypad na ryby chwilę po pracy lub przed jej rozpoczęciem. Na takie ekspresowe wędkowanie staram się być przygotowany zawsze. Dlatego w samochodzie na stałe podróżuje ze mną wędka feederowa, kilka worków pelletu i drobne akcesoria. Tak uzbrojony mogę łowić w zasadzie z marszu, już kilka minut po zameldowaniu się na łowisku.
Na „szybkie” karpie zawsze wybieram prostą, ale bardzo skuteczną taktykę - łowię w strefie przybrzeżnej, czyli tej, którą komercyjne ryby często patrolują wyjadając wszystko to, co na koniec zasiadki wyrzucamy do wody. Wydawać by się mogło, że łowienie na dystansie od 5 do 10 metrów od brzegu nie da nam szansy na kontakt z większymi karpiami, ale wielokrotnie już się przekonałem, że właśnie tej strefy nie odpuszczają nawet największe okazy będące w zainteresowaniu karpiarzy.
Sposób na wędkowanie mam bardzo prosty. Nęcę stosując pellety w kolorze piaskowym. W łowisko wystrzeliwuję je z procy lub rzucam ręką. Wielokrotnie sprawdziłem z pozytywnym skutkiem (na swoich łowiskach), że neutralne kolory pelletu (np. kolor przybrudzonego piasku) są najmniej podejrzliwe dla ryb żerujących w tej strefie. Najlepiej sprawdzają się te w rozmiarze 4 i 6 mm o smaku typowo rybnym, im bardziej naturalne tym lepiej.
Zestaw buduję w oparciu o dość lekkie koszyki o ciężarze do 15 gramów (takie najmniej hałasują wpadając do wody i zarazem najmniej płoszą ryby). Koszyk napełniam dowolną mieszanką do methody lub standardową, którą barwię na kolor zielony lub ciemny. Kolor mieszanki ma dać jedynie efekt kontrastu względem jasnych przynęt, które trafią na haczyk.
Na wstępne nęcenie zużywam około 600 gramów pelletu, ale systematycznie donęcam co 10 minut lub po każdej rybie dokładam kilka niewielkich porcji pelletu. Donęcanie jest bardzo istotne, dzięki temu ryby „parkują” w łowisku na dłużej. W przybrzeżnym wariancie nie stosuję żadnych „dopalaczy”, łowię maksymalnie prosto i jak się okazuje, sprzyja to skuteczności łowienia.
W łowieniu „pod szczytówką” używam kilka różnych wędzisk, ale najlepiej sprawdza mi się wędka MegaBAITS MH.Feeder 60 z serii Tactix długości 2,7 m i c.w. do 60 gramów. Kijek wygląda niepozornie, ale oferuje nam piękną paraboliczną akcję i duży zapas mocy. Uzbrajam go w jeden z moich ulubionych feederowych młynków STEALTH L.D. FEEDER - kołowrotków tych nie ma co przesadnie reklamować, ponieważ bronią się same mocną konstrukcją, płynną pracą hamulca i perfekcyjnie dopracowanym duraluminiowym klipsem. Na szpuli mam żyłkę średnicy 0,20-0,22 mm.
Klipsa nie używam w tym sposobie łowienia; nie ma sensu klipsowania na tak krótkim dystansie, gdyż po braniu należy być gotowym na natychmiastowy, zdecydowany i daleki odjazd ryby. Wówczas przez kilka sekund kołowrotek wręcz się gotuje, a gdy ryba się nieco uspokoi zaczyna się już przeciąganie: raz my ciągniemy, a raz ryba – w takiej sytuacji docenicie pracę Tactixa i jego moc.
Na koniec to, co kluczowe w przybrzeżnym łowieniu. W łowisku, gdzie pod wodą leży wiele podwodnych przedmiotów np. pochodzących z umocnień, o które łatwo uszkodzić zestaw lub stracić rybę w końcowej fazie holu. Do tego typu zadań zawsze używam zestawów zbudowanych na bazie fluorocarbonu SOFLEX firmy Momoi. Długość moich zestawów wynosi około 70 cm. Ważną cechą fluorocarbonu jest ciężar, wyraźnie różniący się od ciężaru żyłki. Dzięki niemu końcowa część zestawu znacznie lepiej układa się na dnie. Ponadto jest mniej widoczny dla ryb. Jednak kluczowa zaleta to jego duża odporność na przetarcia i to nie tylko na podwodnych zawadach, ale też wtedy, gdy podczas holu karp zahaczy końcowy odcinek zestawu za pierwszy promień płetwy grzbietowej - ostry grzebień tnący żyłkę i plecionkę jak nóż masło. Średnicę fluorocarbonu dobieram do średnicy żyłki głównej, zwykle są to średnice w przedziale 0,24-0,32 mm.
Szymon Ciach
TEAM MegaBAITS PRO