Po raz pierwszy kije z serii Flash miałem możliwość obejrzeć podczas prezentacji nowości Dragona, która odbyła się w podkarpackim Czudcu zorganizowanym przez Waldemara Ptaka i Grzegorza Bałchana, w lutym 2019 r. Obejrzałem kilka różnych spinningów z serii Flash, które od razu bardzo przypadły mi do gustu.
Flashe przede wszystkim świetnie się prezentowały. Przyciągały wzrok. Pełne, niedzielone dolniki z dobrej jakości mielonego korka, solidny uchwyt kołowrotka, przyzwoite przelotki i śliczny, polakierowany i wzmocniony oplotem blank. Pierwsze kontrole wymachy (na sucho) i okazuje się, że Flashe są stosunkowo lekkie i dość szybkie. Najbardziej spodobał mi się kij długości 2,45 m i c.w. 6-25 g. Jest leciutki, szybki, ale z dość mocnym i mało ustępliwym dolnikiem.
Już w maju dokładnie tym Flashem łowiłem swoje morskie bassy w Atlantyku. Jako członek TEAM DRAGON na własną prośbę otrzymałem ten spinning do użytkowania.
Oceaniczna próba
Pierwsze praktyczne próby i zapoznanie się nową wędką przeprowadziłem na płytkim, piaszczystym blacie zaraz po zachodzie słońca i w momencie rozpoczęcia się przypływu. Łowiłem na 10- i 12-gramowe, bardzo wolno prowadzone miękkie przynęty imitujące dobijaki i tobiasze, uzbrojone w pojedynczy offsetowy hak.
Tego dnia, a raczej nocy miałem cztery brania, które wykorzystałem w 100%. Bassy bardzo ostrożnie żerowały na półmetrowej wodzie, kij doskonale sygnalizował każdy kontakt labraksa z przynętą. Pobierając przynętę delikatna szczytówka Flasha nie stawiała rybie oporu, pozwalała za to doskonale wyczuwać kontakt z rybą. Zacięcie kijem z mocnym dolnikiem było tylko formalnością. Po wyholowaniu trzech ryb długości do 60 cm nastąpiła przerwa w braniach. Przyczyny mogły być dwie. Albo drapieżniki wyniosły się z blatu, albo zrobiły miejsce większym osobnikom - i tak też się w rzeczywistości stało. Powoli brodząc po kolana w wodzie usłyszałem po mojej lewej stronie donośny chlupot i cmoknięcie. Tak duże labraksy żerują na dobijakach i tobiaszach. Rzut w miejsce żerowania bassa i natychmiastowe branie - siedzi! Spora ryba chyba niezbyt zdaje sobie sprawę z tego, co się z nią dzieje. Szczyt wędki pod dużym obciążeniem wygina się po sam dolnik kompletnie neutralizując poczynania ryby. Szybki hol i u moich nóg w świetle księżyca pojawia się prawie 70-centymetrowy labraks. Fotka i ryba szybko wraca do wody.
Podczas kolejnych kilku nocy złowiłem kilkanaście bassów. Kij spisywał się świetnie, nie zgubił ani jednej zaciętej ryby. Zasięg rzutów 10- i 12-gramowymi gumami nie odbiegał od wcześniej używanych przeze mnie spinningów.
Ostra jazda i przeciążenia
Następne testy Flasha zrealizowałem podczas pełni dnia, łowiąc w dość wzburzonym, sfalowanym oceanie. Miejsce o głębokości 1,5-2 m, podczas przypływu. Wieje dość silny boczny wiatr. W takich warunkach używam tylko jednej przynęty; na pierwszy ogień idzie 7-centymetrowy ważący 14 g Salmo Wave. Kij radzi sobie z tą przynętą bez problemu. Wave lata prawie po horyzont, doskonale kontroluję jego pracę w wzburzonej falami wodzie. Zakładam większego - 9 cm, 24 g. Teraz kij wydaje się już delikatnie przeciążony. Niby wszystko jest w porządku, ale jednak minimalnie brakuje mu mocy podczas rzutów i agresywnego prowadzenia dość ciężkiej przynęty. Myślę, że Flash do 25 g ma jednak delikatnie przeszacowany górny ciężar wyrzutowy. Wpływa to na komfort łowienia przynętami bliskimi masie 25 g. Ryby nie zważały na moje odczucia i atakowały skutecznie zarówno mniejszego jak i większego Wave’a.
W mojej opinii nowa seria spinningów Flash całkowicie jest warta swojej (przypomnę, że niewysokiej) ceny. Nie zamierzam rozstawać się z moim Flashem, a w planach mam zamiar wypróbować kolejne wędziska z tej serii.
Pozdrawiam z Irlandii
Tomasz Ekert
TEAM DRAGON