Już od pewnego czasu nosiłem się z zamiarem solidnego wypróbowania możliwości spinningu Flash XC40P z serii LT Spinn, który otrzymałem w tym sezonie.
Jak to nierzadko się dzieje, w realizacji wędkarskich planów zawodził któryś z elementów wędkarskiej układanki. A to zbyt duży spadek wody w rzece i zerowanie, to znowu chroniczny brak czasu lub nagła zmiana w służbowym grafiku, innym razem niedyspozycja mojego wędkarskiego kompana Mariusza. Wprost utrapieniem jest częsta zmiana pogody i ciśnienia atmosferycznego.
Aż wreszcie udało się zorganizować spinningowy wypad i wspólnie z kolegą znaleźliśmy się nad naszą ulubioną środkową Odrą. Co prawda po dziesięciu godzinach pracy brakowało mi entuzjastycznego podejścia do wyprawy, jednak przed świtem znaleźliśmy się na łowisku - nigdy nie potrafię odmówić sobie obejrzenia wschodu słońca nad Odrą. Tuż po dotarciu na miejsce szybciutko zmontowałem mojego dwuczęściowego Flash'a długości 275 cm z ciężarem wyrzutowym do 18 gramów. Na kołowrotek NanoPOWER wielkości 3000 nawinąłem wyjętą dopiero co z opakowania ośmiosplotową, miękką i gładką w dotyku plecionkę Silk Touch średnicy 0,12 mm, w białym kolorze. Do plecionki przywiązałem najmniejszą agrafkę Super Lock i obaj z kolegą byliśmy gotowi na spotkanie z boleniami.
Wypatrzenie ryb
Na jednej z ostróg zobaczyliśmy żerujące rapy. Lecz po wykonaniu pierwszych rzutów spotkało nas małe rozczarowanie, gdyż kilka razy ryby tylko odprowadzały nasze przynęty, co objawiało się charakterystyczną falką na powierzchni wody. Jak wkrótce miało się okazać, to było tylko preludium przed głównym „koncertem”. Cóż, postanowiliśmy wykonać jeszcze po kilka rzutów, dać „odpocząć” tej miejscówce i pojawić się tutaj w drodze powrotnej. Ledwo co podjęliśmy decyzję, gdy za plecami najpierw usłyszałem a potem ujrzałem oznaki aktywnego żerowania bolenia dręczącego drobnicę przy piaskowej łaszce. Co powinien w tym momencie zrobić wędkarz? Zakraść się w miejsce, z którego będzie mógł oddać skuteczny rzut, przecinający rewir polującej rapy. Tak też uczyniłem. Cicho, przez mokre od rosy wysokie trawy podszedłem do wcześniejszej ostrogi. Sprawdziłem ustawienie hamulca w kołowrotku, który podkręciłem tak, aby podczas ściągania wabika wydawał z siebie co jakiś czas tyrknięcie, co oznaczałoby, że nawet podczas bardzo gwałtownego brania boleń nie będzie mógł zerwać plecionki lub cokolwiek uszkodzić w zestawie. Wobler podałem równolegle do ostrogi, jak najdalej mogłem - za krawędź warkocza, aby swym pluskiem nie spłoszył bolenia i prowadziłem nieopodal zalanej łaszki przez jej głębszą część od strony ostrogi. W trzecim przeprowadzeniu przynęty, gdy ta już przecięła warkocz i zbliżała się do łaszki zobaczyłem podążającą za woblerem "falkę" (w iście sprinterskim tempie) i ułamek sekundy potem poczułem agresywne branie, które natychmiast skwitowałem zacięciem.
Praca kołowrotka i spinningu
Kołowrotek NanoPOWER wydał z siebie przyjemną dla mojego ucha melodię oddając plecionkę, a kijek Flash momentalnie wygiął się w łuk (co świetnie ilustruje fotografia). Podejrzewałem, że nie będzie to żaden chudzielec tylko już dobrze odpasiony, jesienny „rapiszon” – taki wniosek wyciągnąłem obserwując sposób, w jaki ryba walczyła. Już przy brzegu, przed samym podebraniem zauważyłem, że boleń zapięty jest tylko delikatnie na zewnątrz pyska. Przy tak forsownym holu, jaki mi zafundował, nie spiął się, bowiem wędzisko Flash naprawdę dobrze amortyzowało boleniowe szarże; mimo że jego akcja jest opisana jako X-Fast, czyli bardzo szybkie, co wielu wędkarzy kojarzy zapewne ze sztywnym wędziskiem. Jednak Flash zachowuje się nieco odmiennie od innych wędzisk o tej akcji i mnie bardzo to „leży”. Ma głębsze ugięcie niż kije o akcji Fast czy X-Fast, którymi łowiłem. A i nadzwyczaj dobrze sobie radzi nawet w połączeniu z nierozciągliwą plecionką trzymając lekko zapiętą rybę. Z kolei ciężar wyrzutowy do 18 gramów spełnia moje oczekiwania, ponieważ nie używam cięższych przynęt. W połączeniu z jego długością 275 cm jest to, cytując kolegę Mariusza „boleniowa klasyka”. Jednak jak miało się okazać, nie miałem poprzestać tego dnia tylko na tym boleniu.
Trudny hol drugiego bolenia
Po szybkiej sesji foto i obłowieniu dwóch kolejnych ostróg (niestety bez kontaktu), na kolejnej zaczął doskwierać i mnie głód. Pomyślałem, że wykonam dwa szybkie, kontrolne rzuty, aby sprawdzić ciekawy warkocz i przystąpię do drugiego śniadania. Jednak mój posiłek musiał się opóźnić, bowiem w drugim jak się rzekło kontrolnym rzucie w samym nurcie tak przywalił boleń, że aż kolega znajdujący się na napływie ostrogi usłyszał gwizd kołowrotka. W takiej chwili nie zwraca się uwagi nie wszelkie inne niedogodności, a wyłącznie skupia na holu i chociaż we krwi spada poziom glukozy, to znacząco podnosi się poziom adrenaliny dającej potężnego „kopa”. Chyba każdy wędkarz spinningujący bolenie wie, jak wygląda hol tej prądolubnej ryby w mocnym uciągu. Tu nie ma miękkiej gry. I tak też to wyglądało w mojej sytuacji. Rozpoczęło się przeciąganie liny: raz ciągnął boleń, a raz ja zwijałem kilka metrów linki. Boleń nie miał zamiaru opuścić warkocza. Byłem zmuszony o kilka ząbków podkręcić hamulec w moim młynku i przystąpić do siłowego holu. Po pierwszym podciągnięciu ryby do brzegu dostrzegłem, że również i ten boleń zapięty jest na zewnątrz pyska za obie kotwiczki i gdy już wydawało mi się, że jest na tyle zmęczony, abym mógł rybę podebrać nastąpił szaleńczy odjazd w nurt. Ale to nie był koniec emocji. Podczas drugiego podciągnięcia i kolejnej próby podebrania, gdy tylko dotknąłem rybę eksplodował gejzer spowodowany przez bolenia połączony z gwałtownym odjazdem. Teraz wisiał on już tylko za skórkę na ledwie jednym grocie. Kolejna próba podebrania i znowu fiasko. Nawet kolega Mariusz obserwujący moje poczynania zaczął obstawiać, czy boleń wiszący na jednym grocie wyjedzie, czy też może spadnie. Jak się jednak okazało, Flash w połączeniu z plecionką Silk Touch znakomicie trzymał rybę. Gdy tylko ponownie udało mi się ją doholować do brzegu nastąpił jeszcze jeden gejzer połączony z odjazdem, ale w tym momencie boleń z powrotem zapiął się porządnie na obie kotwiczki. Wreszcie w piątej próbie udało się podebrać mocnego przeciwnika, który nawet po znalezieniu się na brzegu zachował sporo sił. W tym momencie zeszło ze mnie powietrze ???? Boleń może nie był tak gruby jak pierwsza ryba tego dnia, ale po dokonanym pomiarze przez Mariusza okazało się, że to moja nowa życiówka, której zabrakło niewiele do ósemki z przodu. Byłem wręcz zdumiony, jak to mogło się udać. Ryba wisząca na pojedynczym grocie i hol takiego okazu zakończony pełnym sukcesem. Takie rzeczy są możliwe chyba tylko na wędzisku Flash.
Będzie hat-trick?
Przyszedł więc czas na wspólny odpoczynek przy ognisku i pieczonych kiełbaskach. Po solidnym substytucie obiadu, porządnie posileni i zregenerowani razem z Mariuszem postanowiliśmy rozpocząć popołudniową, boleniową turę. Ja już miałem na rozkładzie dwie piękne ryby tego dnia. Lecz skoro zostało nam jeszcze kilka godzin postanowiłem je wykorzystać i być może „ustrzelić” boleniowego hat-tricka. Wróciłem więc na ostrogę, od której zaczynaliśmy rano. Miałem nadzieję, że skoro miejscówka porządnie „odpoczęła” od nas, tym razem jakiś boleń da się sprowokować. Jednak to były tylko moje pobożne życzenia. Nawet zmiany sposobu prowadzenia woblera na nic się zdały. Na domiar złego, chociaż powoli, poziom wody w Odrze zaczął opadać, a to nigdy nie wróży dobrych brań boleni. Postanowiłem zmniejszyć wielkość woblera i poprowadzić go według zasady „ile fabryka dała”. Nawet podczas takiego katowania, kołowrotek NanoPOWER pracuje gładko, bez żadnych szumów i luzów. W drugim rzucie, na styku warkocza i basenu poczułem wyraźnie puknięcie i odruchowo zaciąłem. Ucieszyłem się w myślach, że jednak to będzie boleniowy hat-trick, lecz po dwóch bujnięciach szczytówką boleń niestety się spiął. Nawet takie sytuacje mają plusy. Mogłem się przekonać o czułości wędziska Flash w połączeniu z ośmiosplotową plecionką Silk Touch i o tym, jak dobrze przekazuje wszelkie sygnały spod wody. Ale i tak nie miałem prawa narzekać. Jesienne boleniowe otwarcie z dwoma pięknymi okazami na koncie, spędzone w pięknych okolicznościach przyrody i z wędkarskim przyjacielem. Czego można chcieć więcej?
Już planuję kolejne jesienne, boleniowe wyprawy, na których moim podstawowym orężem będzie wędzisko Flash i wiem, że bez problemu da radę jeszcze większym okazom z Odry.
Sebastian Rej