Testerzy relacjonują

TT Power czyli "To Taka Siła"!!!

Tytułowa maszynka, która w zeszłym roku "nawijała" moje warciane wąsy, to zdecydowanie kołowrotek do najcięższych zadań. Idealnie wkomponowuje się w sumowe potyczki 
i zdecydowanie nie brak mu siły i charakteru.

Kręciołek trafił w moje ręce za sprawą teamowego kolegi, Darka, który polecał mi go tak zawzięcie, że musiałem spróbować i... z całą pewnością nie żałuję, gdyż wybór okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę i - co najważniejsze - wyborem na wiele lat!
Z kołowrotkami Ryobi miałem już styczność wcześniej, przy nieco lżejszym spinnie 
i zdawałem sobie sprawę, że skoro mniejsze modele cechowały się trwałością i solidnością, to w przypadku TT Powera nie może być inaczej. Nie myliłem się!

Wędkarstwo sumowe to przede wszystkim emocje. Niezależnie od tego, ile ryb mamy 
na koncie, każdy hol jest tak samo ekscytujący i nie brak w nim zaskakujących sytuacji 
i niemal filmowych zwrotów akcji. Bardzo często podczas walki z rybą robimy ze sprzętem takie rzeczy, które są co najmniej nierozsądne i o których w przypadku holu innych gatunków nie byłoby mowy. W związku z powyższym, sprzęt - a w głównej mierze kołowrotek - musi to wszystko znosić. 
Tu nie ma mowy o kompromisie. Równanie jest proste: siła i wytrzymałość przekładni + moc hamulca + moc korby = szczęśliwie zakończony hol.
Wszystkie te cechy na szczęście charakteryzują TT Powera. Największy model wielkości 6000, a takowy służy mi jako uzupełnienie mojego trollingowego zestawu to wybór idealny, który nie boi się największych wąsów, a w zeszłym roku trochę ich wyholował. Moc hamulca (10 kg), która moim zdaniem jest nieco niedoszacowana (wg. mnie jest to około 13 kg), umożliwia zapanowanie nad każdym szalejącym w nurcie rzeki sumem. Co najważniejsze, hamulec startuje od razu bez nawet najmniejszych zacięć, co według mnie ma większe znaczenie niż ogromna moc. Dzięki temu podczas wielu holi udało się uniknąć zerwania zestawu, który nierzadko pracował na granicy wytrzymałości.

Sama przekładnia kołowrotka, wycinana w technologii CNC jest piekielnie mocna 
i wytrzymuje naprawdę dużo, jeśli nie wszystko. Tu krótka historyjka. Z racji tego, iż posiadam dwa egzemplarze rzeczonego kołowrotka, jeden używany jest przeze mnie, a drugi "katuje" mój jedenastoletni syn. Tak, dosłownie katuje. Na jednej z wypraw trafił mu się "rybek" 140 cm, a taki już sporo potrafi. Syn w emocjach zapomniał o "pompowaniu" ryby i… nawijał suma na kołowrotek niemal wyginając korbę, a mocy jak na jedenastolatka mu nie brakuje. A TT Power...? Przecież „To Tylko Siła” - więc ogarnął rybę i kręci dalej ;)

Kolejne cechy, które predysponują kołowrotek do sumowych zadań specjalnych, to piekielnie mocna oś główna ze stali nierdzewnej i mocna wycinana w technologii CNC korba zakończona potężnym knobem, którego podczas walki nie sposób "zgubić". Nie będę pisał o równym układaniu plecionki, choć i tu TT Power wypada imponująco, dzięki systemowi nawijania linki s-oscillation, gdyż moim zdaniem w przypadku wędkarstwa sumowego ma to drugorzędne znaczenie. Wspomnę tylko o pojemnej szpuli, która w modelu wielkości 6000 z powodzeniem pomieści 150m linki o średnicy 0,40 mm.
Na koniec słów kilka o moim traktowaniu maszynki. Zaliczyła już chyba wszystko: hole ryb 
z dwójką z przodu, kąpiele w wodzie i błocie, piasek, a w dalszym ciągu kręci jak nowa i już czeka na kolejne "warciane wąsy", więc chyba mogę spokojnie tytułować to cudeńko „sumową lokomotywą” o taaaaaaaakiej mocy. Gorąco polecam sięgnięcie po ten kołowrotek. Na pewno jest to sprzęt na długie sumowe lata.

Z sumowym pozdrowieniem
Łukasz ADAMIAK
Team DRAGON