Testerzy relacjonują

Ryobi Zauber LT 2000 jak… chleb z masłem

W trwającej od wielu lat wędkarskiej przygodzie miałem w ręku wiele kołowrotków, ale – wierzcie mi – przekładnia tego nowego LT-ka pracuje tak wybitnie lekko i bezszelestnie, że gdybym miał jednym słowem nazwać ten rodzaj pracy to powiedziałbym… maślana! I mam na myśli delikatne, pachnące, wiejskie masło, którym z łatwością posmarujemy pajdę świeżego chleba.

Ostatnie kilka dni poświęciłem na „okoniowy ultralight” i zaprzyjaźnienie się z nowym młynkiem od Ryobi, a ściślej mówiąc - z modelem Zauber LT w rozmiarze 2000.
Z zasady do nowości sprzętowych podchodzę z dystansem. Tak było i tym razem. Wiele wody musiało upłynąć, zanim sięgnąłem po Zaubera LT. Dzisiaj mogę obiektywnie napisać, że niepotrzebnie odwlekałem to spotkanie.

Nowa maszynka z napisem Ryobi urzeka już samym designem. Błękitnoszary korpus, złota szpula, srebrna korba - to wszystko komponuje się ze sobą naprawdę dobrze. Jeżeli dodać do tego nowoczesne kształty, to mamy ciekawie wyglądający kołowrotek, który przyciąga wzrok łowców ryb.
Jednakże wygląd – wyglądem, ale niezmiernie ważna jest ocena pracy tegoż precyzyjnego urządzenia. Nie będę trzymał Czytelników w niepewności i od razu napiszę, że nowy młynek Ryobi wypada tu imponująco. Ma możliwości, dokładnie realizuje zadania i bezkonfliktowo współpracuje z operatorem.

Przekładnia LT-ka 2000 pracuje leciutko i cichutko. Kolejna istotna cecha to optymalna, niczym nie zakłócona praca rotora, który działa równo, będąc przy tym wzorcowo wyważonym. Jego praca w połączeniu z systemem nawijania linki worm-shaft oscyllation skutkuje idealnie ułożoną linką na szpuli. Zwoje są równe, perfekcyjnie rozłożone na całej długości, co ma niebagatelne znaczenie dla precyzji i odległości rzutów wykonywanych lekkimi przynętami. Podczas okoniowych wypraw kilkakrotnie łowiłem w mocno wietrznych warunkach i widziałem, że niesprzyjająca aura zupełnie nie wpływa na układanie linki.
Hamulec to kolejny element, który, moim zdaniem, został maksymalnie dopracowany. Zastosowanie filcowych podkładek wpłynęło na jego nienaganną pracę. Nie ma tutaj mowy o jakichś zacięciach; uaktywnia się od razu z chwilą pojawienia się obciążenia, co w przypadku połowu cienkimi linkami ma kluczowe znaczenie. Mało tego; każdy obrót śruby daje się wyraźnie odczuć na lince. Wodoodporność hamulca sprawdziłem doświadczalnie podczas robienia zdjęć w wodzie i tutaj również piątka z plusem dla mojego Zaubera LT.

Na koniec kilka słów o szpuli, której kształt z pewnością korzystnie wpływa na osiągane odległości rzutów. W tym miejscu muszę dodać, że zakup zapasowej szpuli wiąże się z niewielkim wydatkiem, co w przypadku sprzętu konkurencyjnych marek już nie jest wcale takie oczywiste. Na ocenę wytrzymałości i długowieczności eksploatacji całej konstrukcji przyjdzie jeszcze trochę poczekać. Mam jednak powody, aby wierzyć w to, że tytanowa oś główna - podobnie jak inne elementy konstrukcyjne - na pewno posłużą nam przez wiele sezonów.
Po podsumowaniu wrażeń z pierwszych tygodni znajomości z Zauberem LT 2000 śpieszę zamawiać model o wielkości 4000, aby skonfrontować go już jesienią z moimi zanderami. Tymczasem wszystkich miłośników UL-Spinna zachęcam do sięgnięcia po najmniejsze rozmiary LT-ków. Sprawdzą się w najtrudniejszych bojach nad wodą i pozwolą cieszyć oczy wyholowanymi okazami.

Z wędkarskim pozdrowieniem
Łukasz Adamiak
Team Dragon