Ten rok to dla mnie zdecydowanie rok okonia! Już na przedwiośniu łowiłem piękne ryby, a i mój urlop postanowiłem całkowicie poświęcić właśnie pasiastym drapieżnikom.
Mam to szczęście, że urlopuję się nad pięknym, polodowcowym jeziorze, które znam od dziecka. W tym roku postanowiłem przekonać się, jaki drzemie w nim potencjał. To, co wydarzyło się dwa dni z rzędu, przerosło moje najśmielsze oczekiwania!
Skoro świt ruszyłem na oksy. Zapakowałem na ponton moją ulubioną wędkę ze stajni Dragona - HM62x 190 cm, w jednoskładzie, do 12 g c.w. uzbrojoną w Team Dragona SL z plecionką HM8x 0,06 mm. Moim nr jeden na końcu zestawu jest Dragon Minnow - ulubiona przynęta"dropshotowa", która fenomenalnie sprawdza się zbrojona klasycznie w główkę jigową czy czeburaszkę.
Znalazłem moją ulubioną górkę i ustawiony w najgłębszym miejscu sukcesywnie obławiałem blat i cały stok. Okonie brały co drugi, co trzeci rzut. Bywały fale intensywnych brań rzut po rzucie, ale były to z reguły ryby nieprzekraczające 25-30 cm... Wiem dokładnie, że pływają tu grube pasiaki, bo kilka razy odprowadzały moją przynętę aż do samego pontonu! No cóż - pomyślałem - pora się zbierać!
Kiedy dopływałem do miejsca, w którym woduję ponton, zauważyłem stada uklei wyskakujących w popłochu nad powierzchnie wody. Zatrzymałem się i kontrolnie wykonałem kilka rzutów. Już w pierwszym zameldował się gruby 25 - 27 cm okonek. W czwartym, może piątym rzucie postanowiłem prowadzić Minnowa tuż pod powierzchnią. I to okazało się strzałem w dychę! Nagle do mojej przynęty wyskoczyło pięć naprawdę grubych okoni! Widziałem wszystko jak na dłoni: pięć pasiaków grubo powyżej 40 cm goniło moją przynętę. Przyśpieszenie… opad… i buuuum!!! Najmniejszy z nich zasysa minnowa i zaczyna się rollercoaster! Murowanie, kilka odjazdów i ryba ląduje w łodzi. Okazuje się przyzwoitym, 41 - centymetrowym okoniem. Jedna tylko myśl nie daje mi spokoju: on był z nich najmniejszy i sporo odstawał długością od pozostałych czterech…
Następnego dnia przyjechał do mnie mój chrześniak Wojtek, który uwielbia wędkować, a pasją zaraził się ode mnie ;) Dragon Finesse 198 cm do 7 g c.w. czekała już na niego uzbrojona w TD SLa 1120i. Na końcu zestawu oczywiście Minnow! Ustawiliśmy się na stoku i zaczęliśmy go obławiać. "Niech się nałowi!"- pomyślałem ;)
Łowiliśmy na zmianę okonia za okoniem! W końcu zmieniliśmy przynętę na sprawdzonego Lunatica 7,5 cm w kolorze yellow frog i Wojtek notuje piękne branie! "Wujek, to jest duży szczupak!", widzę jednak po wędce, jak okoń charakterystycznie trzepie łbem. "Młody, masz pięknego okonia!"
Wojtek doholował rybę pod ponton, ale ta była jeszcze głęboko, i za nic w świecie nie chciała się pokazać. Nagle odjechała na kilka dobrych metrów. Wtedy Wojtek oddał mi wędkę, a ja poczułem, że mamy do czynienia z rybą ok. 50 cm! Dokończyłem hol, szybko podebrałem rybę i oddałem ją w ręce łowcy. "Wujek... lepiej ty go trzymaj!" - ręce chłopaka trzęsły się, a nogi były jak z waty...
Miara pokazuje 47,5 cm. Wow!!!
Emocje nas rozwaliły! Przestaliśmy łowić, po prostu musieliśmy nacieszyć się tą chwilą! Zadzwoniliśmy do naszego teamowego kolegi, który akurat był na brzegu. Dopłynęliśmy po niego z rybą w głębokiej siatce. Sebastian Gabriel zrobił nam piękną fotę i nagrał film z wypuszczania POTWORA! Dzięki Seba!
Spływamy. Już nie łowimy...
A ja myślę sobie tylko: "...te wczorajsze okonie, które widziałem, były jeszcze większe… jeszcze większe…"
Mateusz Krzyk