Lata temu, mając w pokrowcu dosłownie dwa feedery (w dodatku o bliźniaczych parametrach) myślałem, że "ogarnę" nimi łowienie każdej ryby i w każdych warunkach. Dziś wiem, że – aby być skuteczniejszym – warto mieć nieco więcej wędzisk z kolorowymi szczytówkami.
Tytułowe warunki to nie warunki atmosferyczne (słońce, deszcz, wiatr, czy śnieg), lecz hydrologiczne. I naturalnie mam na myśli rzeczne łowisko, które na te zmiany – czasami wręcz diametralne – jest podatne. W szczególności takie odcinki dużych nizinnych rzek, takich jak dolnośląska Odra, której poziom wody zmienia się nie tylko w sposób naturalny (opady deszczu, roztopy śnieżne), ale i w sposób z naturą niemający nic wspólnego (zapory). Dla sprecyzowania dodam, iż wędkuję na wąskiej i płytkiej Odrze poniżej wszelkich betonowych „molochów”, która na całej długości jest usiana ostrogami, z nielicznymi "przerwami" na opaski.
O ile posiadając mocne feedery (np. do 100-120 gramów wyrzutu) da się nimi łowić niemal wszędzie, to jednak trzeba liczyć się z tym, iż łowienie "brzanowymi" kijami zimowych płoci w starorzeczu może wiązać się z mniejszą ilością przechytrzonych ryb. Jest to spowodowane tym, że chimeryczne brania w lodowatej wodzie potrafią być tak delikatne, iż szczytówki naszych wędek mogą być zbyt mocne i wręcz nie sygnalizować pracy na drugim końcu zestawu. Natomiast posiadanie wyłącznie feederów lekkich, czy wręcz quiverów lub pickerów, ogranicza nasze możliwości bardzo mocno - jest to jasne chyba dla każdego i myślę, że nie ma potrzeby na dłużej się przy tym zagadnieniu zatrzymywać.
W dzisiejszym artykule postaram się przybliżyć wędziska feederowe z serii TACTIX. Jest to całkiem bogata seria od MegaBAITSa, która w całej swojej ofercie posiada aż 47(!) pozycji, z czego na "drgającą" część przypada 16 wędzisk o różnej długości oraz ciężarze wyrzutowym. Pozostałe wędziska to teleskopówki, matchówki, karpiówki, bolonki oraz baty. Ale dziś zajmiemy się, wspomnianą już, "drgającą szesnastką".
DELIKATNE ("40" i "60")
Są to delikatne wędziska w dwóch gramaturach wyrzutowych (do 40 i do 60 gramów) i trzech długościach (270, 300 i 330 centymetrów), co łącznie daje nam sześć opcji. W katalogu przeczytamy:
"Lekkie wędziska feederowe do finezyjnego łowienia na metodę takich ryb jak leszcze, liny czy karasie. Najdłuższe modele (11’) mają konstrukcję trzyskładową."
Oczywiście "...do finezyjnego łowienia na metodę...", to tylko propozycja, gdyż te kijki, włącznie z najdelikatniejszymi "czterdziestkami", świetnie się nadają również do lekkiego łowienia w rzece Odrze (ale nie tylko) na klasyczną drgającą szczytówkę z koszykiem zanętowym na końcu zestawu. I, naturalnie, wymienione trzy gatunki ryb to również tylko propozycje, gdyż bez najmniejszego ryzyka można by wymienić większość gatunków pływającego w naszych wodach białorybu.
Zarówno ja, jak i mój serdeczny kolega Sebastian Rej, łowimy w rzece Odrze różnymi "taktiksami", w tym trzymetrowymi "czterdziestkami". I wcale nie ograniczamy się do korzystania z nich w trakcie zasiadek w portach czy starorzeczach, gdzie wędkowanie odbywa się na wodzie stojącej. Gdy poziom wody jest niski, a nas interesuje obławianie obszaru międzyostrogowego, a w danej klatce prący wsteczne pozwalają na stosowanie koszyków zanętowych o masie własnej 20-30 gramów, wówczas bardzo chętnie stawiamy na podpórkach te najdelikatniejsze wędziska.
Łowi się nimi bardzo przyjemnie, gdyż są nie tylko bardzo lekkie, ale i dają przyjemność tak z holi, jak i z samego wyrzucania zestawów. Łączą w sobie relatywną szybkość przy zarzucaniu i piękną, ciepłą pracę w trakcie holu i odjazdów większych ryb (powiedzmy - rzędu 3-4 kilogramów), które dla tych "kijaszków" wcale nie są takie straszne, dając wędkarzowi wyłącznie ogromną frajdę z walki. Tak więc łowienie w głównym nurcie oczywiście nie wchodzi w grę, gdyż nie są to patyki stworzone do takiego wędkowania, ale wszelkie starorzecza, porty, jak i międzytamia (przy niskiej wodzie) są miejscami, w których te najdelikatniejsze "taktiksy" radzą sobie bez żadnych kompleksów.
ŚREDNIE ("80" i "100") ORAZ CIĘŻKIE ("130")
Są to średnie oraz mocne wędziska w trzech gramaturach wyrzutowych (do 80, do 100 i do 130 gramów) i aż czterech długościach (330, 360, 390 i 420 centymetrów), co łącznie daje nam dziesięć opcji. W katalogu przeczytamy:
"Grupa aż 9 średnich i mocnych feederów, w zakresie długości 11 do 14 stóp i c.w. od 80 g po 130 g. Przeznaczone do łowienia na dużych odległościach oraz w rzekach przy silnym uciągu."
Najpierw małe sprostowanie, gdyż w katalogowym opisie wkradł się mały błąd. Jest to grupa nie 9, lecz 10 wędzisk.
Średnie wędziska (w szczególności te z najmniejszą gramaturą) to feedery, które śmiało można nazwać uniwersałami. Nadają się zarówno do łowienia w basenach między ostrogami – nie tylko na niskiej, ale i średniej (czyli takiej, kiedy kamieniste "jęzory" są już zalane, ale woda nie przelewa się przez wysokie "podstawy" ostróg) wodzie – jak i do typowo nurtowego łowienia na niżówkach. I piszę to z całkowitym przekonaniem, gdyż osobiście przetestowałem "osiemdziesiątkę" w głównym odrzańskim prądzie. Ba, gdy siła nurtu nie wymaga od nas zastosowania cięższych podajników i koszykowy napis "60" lub "80" jest wystarczający, można śmiało uskuteczniać tymi "średniakami" brzanową zasiadkę. Wędziska te, cechują dość łatwe, głębokie ugięcie do 2/3 długości blanku oraz ogromny zapas mocy w dolniku, z płynnym, ciepłym połączeniem tych dwóch właściwości. Nie ma w tych blankach momentu nagłego i ostrego przesztywnienia, które potrafi doprowadzać walczące ryby do "szału", a to przy łowieniu silnych i dużych dam z wąsami, jest cechą nie do przecenienia.
Natomiast "stotrzydziestka", która jest najmocniejszą propozycją, to już sprzęt do tzw. zadań specjalnych. A oznacza to nic innego jak łowienie na dużej wodzie, która powoduje, że nawet w basenach uciąg jest bardzo silny. A także na... niżówkach, ale w miejscach wybitnie brzanowych, gdzie występuje znaczniejsze obniżenie terenu lub nagłe zwężenie koryta rzeki, co skutkuje tym, iż nawet przy ekstremalnych niżówkach woda w tych miejscach ciągnie z niewyobrażalną mocą. Wtedy koniecznością jest sięgnięcie po koszyki (lub ciężarki) o masie nawet i przekraczającej 100 gramów. Jest to również kij, który świetnie sprawdzi się do nęcenia dużymi koszykami (tzw. szklankami), gdy jesteśmy zmuszeni posłać je na znaczne odległości. Chociaż przyznać muszę, iż na "mojej" Odrze, która – jak wspomniałem na początku – jest płytka i wąska, te znaczne "karpiowe" odległości raczej nie są wymagane, ponieważ... prawie nie istnieją.
CECHY WSPÓLNE
Jak już pewnie wielu z Was zauważyło, trójskłady w części "kołowrotkowej" nie mają przelotki. Pierwsza, ta największa, znajduje się dopiero w drugim elemencie. Może i początkowo składanie takiego zestawu (w przypadku nie demontowania go "do zera") jest nieco utrudnione, ale jest to czynność absolutnie do opanowania. Jednak nie piszę o tym jak o minusie, lecz... plusie. Bowiem nie oznacza to nic innego niż dużą odległość między kołowrotkiem a pierwszą przelotką. Cecha ta, rzecz jasna, pomaga uzyskiwać dalsze rzuty. Kolejną rzeczą – ale nie techniczną, a raczej wizualną – jest kolorystyka serii TACTIX. Fakt; sprzęt nie ma wyglądać, lecz "łowić" i osobiście uważam, iż powinniśmy zwracać uwagę przede wszystkim na funkcjonalność, jednak tym razem pokuszę się o zwrócenie uwagi na tę drugą rzecz. Blank w kolorze ciemniej, zgniłej zieleni oraz piaskowy korek powodują, iż te kije są wyjątkowo zgrane z nadodrzańskim anturażem. Nie każdemu musi się to podobać, ale... dla moich oczu, jest to wyjątkowo przyjemny widok.
Oczywiście opisane powyżej wędziska nie są przeznaczone wyłącznie dla wędkarstwa rzecznego. O stawach, jeziorach, czy zaporówkach nie pisałem tylko dlatego, gdyż... nie jest to moja bajka ;)
Mariusz Drogoś