To był nasz trzeci wyjazd na Myczkowce w tym sezonie. Dwa poprzednie były całkiem niezłe. Na rozpoczęcie sezonu pstrągowego złowiłem ładnego tęczaka i cztery potokowce. Drugi wyjazd był udany dla kolegi. Wyholował przepięknego, ponad 50 cm, samca potokowca.
Trzecia wyprawa zapowiadała się bardzo ciekawie, zrobiło się ciepło, ale jeszcze nie na tyle, by ruszyły śniegi w bieszczadzkich lasach. Zaczęliśmy łowić wędkować w wielkim skupieniu. Niestety, nic się nie działo.
Po przejściu kilkuset metrów w ciężkim terenie, w końcu zauważamy aktywność kropkowanych drapieżników. Jakieś trącenia, stuknięcia, odprowadzenia...
Aż w końcu ŁUP! Siedzi! Mój MicroSpecial gnie się po rękojeść, Zauber w szaleńczym tempie oddaje linkę! Wielki pstrąg trzy razy odjeżdżał na pełnej prędkości. Na szczęście delikatny zestaw spisał się na medal i ryba wylądowała w końcu w przepastnym podbieraku Dragona. Pomiar na macie – 63 cm, szerokiego, w niesamowitej kondycji, bieszczadzkiego jeziorowego pstrąga. Szybkie kilka fotek, ryba odpoczywa w podbieraku, by po chwili błyskawicznie zniknąć w lodowatych wodach Myczkowiec.
Od ubiegłego sezonu moim podstawowym spinningiem na sanowe i myczkowieckie pstrągi jest MicroSpecial 198 cm, 0,5-6 g. Kolega zaś posługuje się wędką z tej samej serii, ale o długości 213 cm i c.w. 1-10 g. Do tego obydwaj używamy Zauberów LT 2000, linek 0,06 lub 0,08 Dragon Fishmaker v.2 oraz przyponów z Invisible Fluorocarbon lub Momoi Soflex. Na końcu zestawu zawsze znajdują się najmniejsze agrafki Quick Lock.
To dopiero początek sezonu pstrągowego, aż boję się myśleć, co będzie dalej…
Pozdrawiam z Bieszczadów
Tomasz Ekert
Team Dragon