W Polsce z roku na rok przybywa miłośników wędkowania na tzw. method feeder. Technika ta przywędrowała do nas z Anglii, gdzie obecnie obok "karpiarstwa" jest najpopularniejszą odmianą wędkarstwa. Na co dzień wędkuję głównie klasycznym feederem, ale kilka razy do roku, w ramach odskoczni, uzbrajam wędki pod "methodę".
Method feeder od klasycznego feedera różni się zasadniczo dwoma elementami tj. sposobem, w jaki podawana jest rybie przynęta i zanęta oraz samymi przynętami. W "klasyku" koszyczek zanętowy swobodnie porusza się po żyłce (zamocowany przelotowo) i jest ograniczony stoperem, za którym przymocowany jest przypon, najczęściej kilkudziesięciocentymetrowy. W takim zestawie przynęta na haczyku wpada swobodnie do wody.
W methodzie natomiast używa się specjalnie ukształtowanych podajników, a sam przypon ma zaledwie kilka centymetrów, dzięki czemu przynęta umieszczana jest w zanęcie uformowanej w podajniku.
Koledzy z teamu, jak i ja, pisaliśmy już dokładniej o samej budowie zestawów, dlatego skoncentruje się bardziej na zanętach i przynętach jakich używam do method feedera.
Podczas jednego z majowych weekendów udało mi się wygospodarować trochę czasu, który poświęciłem na łowienie karpi przy użyciu method feedera. Razem z kolegą wybrałem się na łowisko komercyjne w Czechach, które w tym roku miałem już okazję odwiedzić. Dzień zapowiadał się słonecznie i praktycznie bezwietrznie. Wybraliśmy wschodni brzeg ze względu na niewielką głębokość. Naszym celem były karpie powyżej 5 kg, których w zbiorniku nie brakuje, ale trudno je złowić, gdyż mniejsze osobniki nie dopuszczają ich do pokarmu. Nad wodą rozłożyłem tylko jedną wędkę, do której dopiąłem kołowrotek Ryobi RIKEN 6000 z wolnym biegiem.
Miałem na nim nawinięte żyłkę MegaBaits Method Feeder Sinking o średnicy 0,23 mm. Zaletą tej żyłki jest jej niewielka rozciągliwość w porównaniu do tradycyjnych żyłek. Ma także maskujący kolor przechodzący od piaskowego po ciemny brąz. Kolejny plus tej linki to to, że jest konfekcjonowania na szpulach 300 m, co pozwala nawinąć ją na szpulę kołowrotka bez użycia podkładu.
Do wędkowania przygotowałem pellety DRAGON Magnum. Są one bardzo proste w przygotowaniu. Po wsypaniu do pojemnika trzeba je zalać wodą i odczekać około 2 minut, aż wchłoną odpowiednią ilość wody. Jej nadmiar należy odsączyć od przygotowanego pelletu. Tutaj rada, aby wody z przygotowanego pelletu nie wylewać, a zachować do nawilżenia zanęty (o ile będziecie jej używać podczas wędkowania). Kulki jednakowych rozmiarów, z uwagi na rozmiary pelletow, skleiłem niewielką ilość kleju mineralnego. Następnie procą zanęciłem 27 m łowiska od brzegu. Pelletu używałem także w podajniku jako zanęty. Tak, jak spodziewałem się od samego początku, nasze przynęty były "atakowane" przez niewielkie karpie w przedziel 1-3 kg. Ważny był fakt, że mieliśmy brania, ponieważ pozostali wędkarze będący ewidentnie nie mieli tylu brań co my.
Po upływie 4 godzin brania mniejszych osobników osłabły i wtedy przyszedł czas na te większe okazy pływające w zbiorniku. Mnie i koledze udało się wyholować na brzeg karpie o wadze około 9 kg, a także kilka mniejszych sztuk w przedziale 6-8 kg.
Pellety od DRAGONa po raz kolejny udowodniły że potrafią ściągnąć w łowisko ryby. Należy zaznaczyć, że w ich składzie są mączki rybne, co z pewnością wpływa na skuteczniejsze wabienie. Na kolejną wypad z "methodą" z pewnością zabiorę ze sobą też inne zapachy i smaki, aby ocenić ich skuteczność.
Pozdrawiam
Arkadiusz Rusiecki
Team Mega BAITS