Przygotowanie zanęty rzecznej wymaga od nas nieco więcej wysiłku już na samym starcie. Lista zakupów i potrzebnych składników zwiększa się, a co za tym idzie, trzeba zrobić je na tyle rozsądnie, by nie dać się zaskoczyć sile rzecznego nurtu i cieszyć z możliwości, które oferują nam łowiska z uciągiem.
Wybór bazy i jej aromatu w mojej ocenie zajmuje drugi punkt pod względem ważności. W przypadku rzecznego wędkowania najważniejszą rzeczą, przekładającą się w bardzo widoczny sposób na końcowy sukces połowów jest właściwe sklejenie zanęty z gliną i zastosowanym robactwem. Ponad 10 lat nad rzekami zautomatyzowało u mnie już pewne czynności w przygotowaniach do takiego wyjazdu, więc mogę już śmiało wyciągnąć kilka najważniejszych wniosków i zamknąć je w punktach:
- Odpowiedni stopień sklejenia zanęty.
Niezwykle ważny czynnik, który zadecyduje o tym jak długo kule zanętowe utrzymają się w naszym łowisku. Siła nurtu potrafi bardzo szybko rozbić i wypłukać zanętę z zanęconego obszaru, a co za tym idzie, im szybciej zniknie po niej ślad, tym również szybkiej za jej śladem odejdą ryby już poza nasze możliwości zasięgu wędką. Zbyt lekka zanęta, za słabo sklejona i dociążona gliną nie zatrzyma ryb. Im silniejszy nurt, tym większa ilość potrzebnych klejów.
Klej klejowi nierówny, więc tu zadanie nieco trudniejsze, trzeba wybrać ten właściwy. Do suchej bazy zanętowej należy dodać klej zanętowy, aby zwiększyć jej kleistość. Jaka ilość kleju na 1 kg suchej zanęty jest właściwa? Tu niestety musimy sprawę wyczuć indywidualnie. Bazy zanętowe mają różne grubości oraz różnią się składnikami z których to powstają. Zanęty rzeczne są przygotowane tak, aby były bardziej denne i nie pracowały w pionie. Wybierzmy zatem te dedykowane do rzecznego nęcenia. Bazy potrzebują również różne ilości wody aby osiągnąć optymalny stopień domoczenia, a dodatkowa porcja kleju wiąże również wodę. Łowiąc w rzece o średnim uciągu dodaję około 350 gramów kleju. Drugim, ważnym klejem jest klej mineralny. Więcej szczegółów o tym dodatku znajdzie w punkcie poruszającym temat gliny. - Wybór bazy zanętowej.
Jak wspomniałam kilka zdań wcześniej, lepiej wybrać te dedykowane pod rzekę. Są one zazwyczaj jasne lub w odcieniach brązu, nie należą do drobnych i pracujących frakcji jak zanęty płociowe.
Czym baza powinna pachnieć? Myślę, że nie ma ściśle określonego kierunku w nutach zapachowych. Jeśli celem naszych połowów są leszcze można wybrać zanętę o nutach korzennych, karmelu. Spotkałam się również z piernikowymi, ciasteczkowymi, pachnącymi śmietanką czy wanilią. Jeśli krąp, płoć i leszcz występuje w łowisku w podobnej liczebności populacji, to ciężko będzie wyselekcjonować konkretny gatunek poprzez czynnik zapachowy. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że do karmelowej zanęty, która wydaje się być typową leszczową, wchodzą również płocie i krąpie. Myślę, że jeśli chcemy wyselekcjonować leszcze, to większą rolę gra wybór wprowadzonego robactwa wraz z kulami niż główna nuta zapachowa. Łowiąc tyczką 2 kg suchej bazy będzie optymalną ilością. Jeśli chcemy dodatkowo wprowadzić do bazy komponenty takie jak mączka piernikowa, biszkopt miodowy, coco belge, copra melasę, to ilość bazy możemy ograniczyć do 1,5 kg, gdyż dodatki te większą jej ilość. Ciekawym uzupełnieniem zanęty są również płynne aromaty czy też melasa, które podbiją zapach, zwłaszcza, że glina w mojej ocenie pochłania aromaty i można odnieść wrażenie, że siła zapachu zanęty po dodaniu do niej gliny zmalała. - Dodatek glin.
Bez tego się nie obejdziemy, na szczęście coraz więcej wędkarzy poznaje zalety stosowania tego nośnika. Glina wiążąca lub rzeczna może wymagać od nas również domoczenia, gdyż trafiają się różne partie mniej lub bardziej wysuszonych paczek. Dodatek gliny do domoczonej zanęty już z klejem większy jej kleistość oraz całkowicie zmieni konsystencję. Uważam, że stosowanie proporcji gliny do zanęty 1:1 to minimum, jednak polecam proporcję 2:1 na korzyść gliny. Proporcję można przeliczyć w prosty sposób: mając dwa różne wiadra, jedno z gliną, drugie z zanętą oraz do dyspozycji jakikolwiek pojemnik np. od robaków oraz trzecie, puste wiadro, do którego będziemy wprowadzać wyliczone ilości pełnych pojemników z gliną i zanętą. Jeśli chcemy uzyskać proporcję 2:1 na korzyść gliny, to na dwa pełne pojemniki z gliną przypada dodatek 1 porcji zanęty. Mając do dyspozycji więcej pustych wiader, można pokusić się o przygotowanie dwóch różnych proporcji, tak, aby kule rozmywały się w łowisku w różnym czasie. Jeśli siła nurtu jest znaczna sama glina wiążąca lub rzeczna może okazać się niewystarczająco silnym dodatkiem klejącym. Nic straconego, są kleje mineralne m.in. bentonit, który ma ogromną moc sklejania gliny czy też gliny wymieszanej z zanętą. Ilość kleju również zależy od siły nurtu czy głębokości łowiska, jednak dozowanie powinno odbywać się ostrożnie, tak aby potocznie mówiąc wśród wyczynowców „ nie zabetonować” kul, których to pozbawimy jakiejkolwiek pracy. Pozostaje metoda prób i błędów, czyli notatki z wyjazdu z zapisanymi proporcjami i wnioski po wędkowaniu: po jakim czasie złowiliśmy pierwszą rybę, jak długo udało się nam je zatrzymać, czy donęcaliśmy do tego czasu. Gorąco Was do tego zachęcam. - Robactwo.
Odgrywa również kluczową rolę przy wabieniu ryb w obszar nęcenia. Białoryb żywi się pokarmem zwierzęcym, więc zanęta z gliną z dodatkiem robactwa będzie zdecydowanie lepszym wariantem niż bez robactwa. Nie trzeba oczywiście opierać się na ochotce zanętowej, której ilość w przypadku wędkowania w rzece uważam za mniej istotną niż dodatek mrożonego lub parzonego białego robaka czy też krojonego czerwonego robaka. Myślę, że każdy powinien zaopatrzyć się w robactwo w miarę swoich możliwości.
Te cztery omówione powyżej punkty zwracają uwagę na najbardziej istotne czynniki, o których to należy pamiętać wybierając się nad rzekę. Dopracowanie każdego czynnika odbywa się oczywiście w praktyce, dlatego czasami wprowadzona nawet niewielka zmiana może pomóc w uzyskaniu lepszych efektów końcowych. Rzeka wymaga większego nakładu pracy i czasu niż wyjazd nad kanał czy jezioro, jednak mimo to uważam, że rzeczne wędkowanie jest warte tej całej otoczki.
Chociaż tytułowa zanęta rzeczna jest jednym z kilku ważnych elementów, tak samo jak technika łowienia, dopracowanie zestawów czy umiejętności, to jednak w mojej ocenie nie raz trzeba było popełnić gdzieś po drodze błąd, aby móc wyciągnąć słuszne wnioski. Rzeka niesie wiele niespodzianek, a najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, gdy zacinamy rybę i nie wiemy co „zawiesiło się” na haku. Czy to leszcz, płoć, kleń a może i brzana? Dla mnie jest to zdecydowanie najciekawszy moment, który podczas kilku godzin nad wodą co prawda, powtarza się, jednak zawsze niesie dozę niepewności, jednak za to uwielbiamy nasze hobby.
Patrycja Tykwinska
Team MegaBAITS