Znając dragonowe plany, z niecierpliwością czekałem na tegoroczne nowości, a jedna z nich całkowicie spędzała mi sen z powiek. Mowa o nowej serii wędzisk Team Dragon CXT, gdzie już przy pierwszym kontakcie z tymi kijami wiedziałem, że będzie się działo...
Jako że moja jesień upłynęła pod znakiem okonia, wybór padł na model przeznaczony właśnie do połowu tego gatunku, a dokładnie na kij o długości 1,9 m i ciężarze wyrzutu 1-12 g z akcją X-Fast.
Jakie były moje odczucia w chwili pierwszego kontaktu z wędką? Byłem zachwycony i - mimo tego, iż czas spędzony na pokazach nowości rokrocznie to niesamowicie miłe chwile - to jednak odliczałem godziny do końca. Wszystko przez nowy „patyk”, który aż prosił się, by nim połowić.
Czy długo czekałem na teamdragonowy start? Nie!!! Jeszcze w sobotę, czyli w dzień powrotu
z pokazów, popędziłem na trzy godzinki nad wodę.
Pierwsze rzuty wędziskiem i przepadłem!!! Ta dynamika, lekkość z jaką wędzisko miotało okoniowymi wabikami, była wręcz oszałamiająca. Zarówno bardzo małe przynęty, które gramaturą oscylowały
w okolicy dolnego zakresu ciężaru wyrzutowego, jak i te większe, udawało się podawać na imponujące odległości i to bez najmniejszego wysiłku.
Dynamika – dynamiką, ale ta czułość nowego Team Dragona… niebywała! Łowiłem na głębokim (9-11 m) blacie małymi, lekkimi przynętami, których wyczucie pracy i kontaktu z dnem niekoniecznie jest łatwe. Tu jednak czuć było każde nawet najlżejsze muśniecie. Dodam tylko, iż łowiąc 7,5 cm Lunatikiem na 5 g główce i prowadząc go równomiernie tuż nad dnem miałem wrażenie, iż dokładnie czuję,
w którą stronę wychyla się przynęta. Coś niesamowitego!!! A czucie brania… poezja.
Całe szczęście, mimo krótkiego czasu nad wodą, udało się zaliczyć brania kilku "pasiaków", które czuć było niczym kopniecie prądu. Po prostu "elektryczny kijek"!
Kolejne wyjazdy zaowocowały już znacznie lepszymi rybami. Wśród nich były naprawdę ładne garbusy z przedziału 34 - 41 cm, które to bardzo dobrze zweryfikowały parametry użytkowe wędziska, w tym jego ugięcie pod obciążeniem. Tu kijek wypada wręcz wzorcowo. Równe głębokie ugięcie, jakim charakteryzuje się 12 g Team Dragon, to gwarancja wyholowania niemal każdej ryby, a co ważne - przy holu naprawdę dużych ryb czułem, że w wędce drzemie jeszcze spory zapas mocy.
Mocny, jak na dwunastogramową wędkę, dolnik to gwarancja nie tylko pewnego holu, ale może przede wszystkim pewnego zacięcia ryby z dużej głębokości, a z tym już nie zawsze w wędziskach UL jest tak kolorowo. Nowy Team Dragon pewnie wcinał niemal każde branie. Co najważniejsze - po zacięciu miałem pewność, że hol zakończy się sukcesem.
W tym miejscu wspomnieć muszę o grudniowym przyłowie. Na jednej z ostatnich wypraw sezonu 2022 trafił się "pan wąsik", który bardzo łapczywie pochwycił 7,5 cm Invadera. Przeciąganie liny trwało dobre 20 min i zakończyło się sukcesem. Teamdragonowa "wykałaczka" pracowała
na najwyższych obrotach i, przyznam szczerze, nie oszczędzałem wędki, która niejednokrotnie prezentowała "turbogłębokie" ugięcie. Na szczęście hol zakończony szczęśliwie i rybka z wąsem długości 124 cm wpada na konto dragonowej "wykałaczki". Po prostu ultralightowy kij sumowy!
Na koniec słówko o jeszcze jednym parametrze wędziska; jego ciężarze, a raczej jego braku… Wędzisko to waży zaledwie 70 g i udało się wyważyć je idealnie kołowrotkiem o wadze niespełna 170 g. Do tego krótki dolnik, wygodny uchwyt i… jest zestaw na dłuuuuuuugie wędkowanie bez zmęczenia!
O wykonaniu i uzbrojeniu wędziska powiem tylko… SZTOS!!! I najlepsze komponenty.
Podsumowując mój teamdragonowy prolog - zachęcam wszystkich miłośników UL do sięgnięcia
po nowego Team Dragona CXT do 12 g!!! Powiem więcej: sięgajcie po całą serię, ponieważ jest
po prostu genialna i zapewniam, że każdy znajdzie coś dla siebie. Sam miałem niebywałą przyjemność w końcówce sezonu połowić jeszcze jednym modelem, tym razem znacznie mocniejszym, ale o tym
w następnym tekście.
Z dragonowym pozdrowieniem
Łukasz Adamiak
Team Dragon