Testerzy relacjonują

Teamdragonowej przygody ciąg dalszy

Tegoroczny pokaz dragonowych nowości zakończył się dla mnie bardzo fajnie. Jak już pisałem wcześniej - wróciłem z niego z dużą ilością "spinningowych łupów", które to, w końcówce sezonu intensywnie użytkowałem.

Jako że nowa seria Team Dragon CXT była w mojej ocenie bardzo interesująca, do moich rąk - oprócz modelu do 12 g, o którym to pisałem ostatnio - "przykleił się" kijek 1,95 m o cw. 10 - 30 g. Wybór nie był przypadkowy. Wędziska o tych parametrach są przeze mnie najbardziej katowane na moich sandaczowych wodach. Tak; katowane, bo liczba wyjazdów ukierunkowanych na połów tego gatunku jest w moim przypadku spora.

Patrząc na wędziska z nowej serii Team Dragon CXT i biorąc do ręki wybrany model miałem wrażenie, iż jest to perfekcyjne narzędzie do połowu opadowych sandaczy oraz szczupaków. Wędziska z wspomnianej serii zbudowane zostały na bazie wysokomodułowych grafitów, dobranych w taki sposób, aby uzyskać wędziska piekielnie czułe, mocne, sprężyste, szybkie i bardzo lekkie. Zastosowanie w ich budowie technologii X-Cross Ceramic Graphites (CXT) zaowocowało powstaniem w mojej ocenie wędzisk ponadczasowych, wznoszących je na jeszcze wyższy poziom. Wszystkie kije wyposażono w najlepsze komponenty: przelotki Fuji SIC, uchwyty kołowrotka Fuji SK2 z insertem z grafitu, wysokiej jakości korek, omotki ProWrap z lakierem firmy Thread Master.

Ok, koniec już tych katalogowych danych. Czas na moje własne wędkarskie odczucia…

Zacznę od ergonomii. Wybrany przeze mnie model mimo tego, iż jest już dość mocnym wędziskiem (cw. do 30 g) waży zaledwie 81 g przy długości 1,95 m, co w mojej ocenie jest świetnym wynikiem. Dzięki tak niskiej wadze i uzbrojeniu w lekkie komponenty kijek dał się wyważyć kołowrotkiem o wadze 270 g (w moim przypadku nowym Zauberem 3000). Zbudowany w ten sposób zestaw nie męczył ręki i umożliwiał wielogodzinne wędkowanie. Mówiąc o ergonomii wspomnieć muszę o wyjątkowo wygodnym uchwycie wędziska. Sam jego środek wypełnia uchwyt kołowrotka z karbonowym insertem. Górę i dół uchwytu  idealnie dopełniają krótkie gripy z korka zakończone pierścieniami. Ich kształt (średnica zbieżna w kierunku blanku) ułatwia taki chwyt wędki, aby palec wskazujący wylądował na blanku, co potęguje czucie wszelkich sygnałów. Sama długość uchwytu (13,5 cm) zapewnia wygodę i komfort podczas wędkowania. Dolna część dolnika zakończona została wysokiej klasy korkiem.
Na koniec słówko o umieszczeniu zaczepu do przynęty: usytuowany jest on 6 cm od końca uchwytu, więc jakbyśmy nie trzymali wędziska, zaczep ten nie przeszkadza.

Zanim przejdę do właściwości blanku, wspomnę tylko o designie wędziska, który utrzymany jest w tonacji brązowo-grafitowej ze złotymi wstawkami. Od szczytu aż po mocowanie przynęty blank ma ciemnobrązowy, matowy kolor. Od mocowania przynęty pojawia się krzyżowy oplot pokryty połyskującym lakierem. Do tego ciemnobrązowy lakier na omotkach. Złoty napis TEAM DRAGON wykonany bardzo ciekawą czcionką - i mamy pełen obraz nowego Team Dragona CXT, który na pewno morze się podobać.

Ok, dość już o wyglądzie. Wracam do właściwości wędziska, którego blank jest w mojej ocenie bardzo szybki i dynamiczny z wyraźnym mocnym dołem. W wyrzucie dynamiczny, w zacięciu szybki i cięty. Swoim obsługiwałem przynęty głównie w przedziale 10 - 14 cm na dość lekkich główkach (5 - 10 g) jednak zdarzało się także miotać przynętami nieco cięższymi i z nimi również wędka radziła sobie idealnie. Jeśli chodzi o dolna granicę ciężaru wyrzutowego, w mojej ocenie wędka już bardzo prawidłowo ładuje się od 8 - 9 g. Podczas moich wypraw na końcu roku miała nawet okoniowy epizod. Po prostu przynęty w pudełkach były, ale wędziska okoniowe zostały w domu. Pasiaste rybki przejawiały chęć do jedzenia, wiec trzeba było zaadaptować trzydziestogramowego Team Dragona do UL. Łowiłem wówczas 3" przynętami na 5 g główce i było naprawdę bardzo poprawnie. Rzuty precyzyjne na zadawalające odległości, czucie opadu przynęty bardzo dobre. A czucie brania… Tu nowy Team Dragon po prostu imponuje! Nie było to dla mnie zaskoczeniem; w końcu miałem za sobą kilka wypraw z lżejszym bratem (modelem do 12 g) i tu było bardzo podobnie, niemal identycznie.

Wracając do sandaczy… Brania "drakul" nie dało się przespać, mimo tego, iż czas (schyłek jesieni – początek zimy) był raczej taki, że ryby delikatniej pobierały przynęty to i tak były to dla mnie genialne i mocne brania. Aż boję się czerwcowych "wjazdów w przynętę".

Na koniec najważniejsze – ugięcie pod obciążeniem. Mój trzydziestogramowy patyk obciążony sandaczami z przedziału 70 - 80 cm (w późnojesiennej formie) pracował na całej długości, przechodząc w przepiękną parabolę. Przy tych gabarytach ryb czuć było jednak wyraźny zapas mocy, który również udało się zweryfikować w konfrontacji z sumkiem wielkości 140 cm. Z nim kijek poradził sobie bez najmniejszych problemów i to w bardzo krótkim czasie, nie dając szans na wąsate szarże. Podczas holi blank wędziska bardzo płynnie oddawał moc, dzięki temu nie było mowy o jakichś spadach i wszystkie rybki udało się szczęśliwie dowieźć do podbieraka.

Podsumowując moje teamdragonowe wywody powiem tylko, szkoda, że nie "zakorbiłem" z tych pokazów więcej modeli z nowej serii i już teraz z utęsknieniem czekam na zasilenie dragonowych magazynów.

Wszystkim, którzy w nowym sezonie poszukiwali będą krótkiego wędziska do sandaczowo-szczupakowego opadu, jigowania średnimi przynętami, a także twitchingu woblerami z przedziału 11 - 13 cm gorąco polecam model 1,95 m o cw. 10 - 30 g oczywiście z nowej serii Team Dragon CXT i zapewniam, że kij ten dostarczy wielu emocji i "ogarnie" ryby nawet największego kalibru.

Z teamdragonowym pozdrowieniem

Łukasz Adamiak
Team Dragon