Testerzy relacjonują

Rok zabawy z Invaderem

To już rok z nowym Invaderem! Czas leci nieubłaganie... Tak niedawno odbierałem paczuszkę 
z wędziskiem, pędziłem nad pstrągową rzeczkę by wykonać pierwsze rzutu, a tu do drzwi zapukał kolejny rok i kolejny sezon. Czas więc ponownie sięgnąć do pstrągowej szafy.

Wielu wędkarzy już zaczęło sezon, część jeszcze czeka, ale każdy gdzieś tam z tyłu głowy planuje wystartować. Z uwagi na to, iż początek sezonu to dobry czas na zmiany, inwestycje w coś nowego czy też czas, w którym część z nas rozpoczyna nową przygodę, sięga po "nowe", dotychczas nieznane - postanowiłem napisać te kilka słów o wędzisku, które w ubiegłym sezonie bardzo mocno eksploatowałem i które to zdecydowanie zasługuje na uznanie.

Mowa o serii Invader i modelu długości 2,45 m o cw. 2 - 14g, po który sięgnąłem z myślą o pstrągach. 
W tym miejscu nieśmiało przyznam, że wybór padł na tą właśnie serię tylko z jednej przyczyny: otóż wybrane na sezon 2023 rzeczki były bardzo trudno dostępne, zakrzaczone, zarośnięte, a to z kolei stwarza zagrożenie dla wędziska, które w takich warunkach bardzo łatwo uszkodzić. Pomyślałem sobie czysto ekonomicznie uszkodzę Invadera ….niewielka strata, a HM-ka będzie bardzo "bolała".

Nawet nie spodziewałem się, że po kilku wyjazdach z "błękitną szpadą" moje nastawienie tak bardzo się zmieni i przestanę myśleć o Invaderze jak o narzędziu na straty!Mało tego; z upływem czasu wędzisko nabierało cech "talizmanu"… Ale po kolei.

Pierwszy kontakt z wędziskiem to naturalnie okazja na ocenę jego walorów estetycznych, z którymi pewnie trudno dyskutować. W końcu ilu użytkowników, tyle opinii. Jeśli chodzi o moja skromną osobę - wędzisko i jego design odebrałem bardzo poprawnie. Ciemny blank, ciemne omotki z pomarańczowymi wstawkami - coś, co lubię. Błękitnoturkusowe malowanie części dolnika to może nie do końca mój świat, bo raczej wolę klasykę, ale osobom lubiącym się wyróżniać zdecydowanie przypadnie do gustu. Ciemna pianka w dolniku z korkowymi wstawkami jak najbardziej ok; dobrze komponuje się z całością. Wykonanie wędziska bardzo poprawne. Biorąc pod uwagę fakt, iż wędzisko to jest propozycją bardzo budżetową, analizując samo uzbrojenie wędziska trzeba przyznać, że jest nawet bardzo dobrze. Lekkie przelotki SeaGuide, do tego bardzo wygodny i lekki uchwyt SeaGuide XSS, lekki blank i mamy "błękitka" w pełnej krasie.
Pierwsze wyprawy z nowym Invaderem przyniosły sporo frajdy i - co najważniejsze - zaowocowały holami pierwszych "kropasków". Zestaw mój uzupełnił kołowrotek z tej samej serii, czyli Invader,  model FD620i, który przy masie 212 g bardzo poprawnie wyważał wędzisko, dzięki czemu wielogodzinne wędkowanie nie sprawiało najmniejszego problemu i w żadnym nawet najmniejszym stopniu nie powodowało zmęczenia.

Rzutowo wędzisko bardzo dobrze radziło sobie z przynętami, których waga oscylowała w przedziale 2,5 – 6 g, wśród których dominowały niewielkie woblery, błystki obrotowe i niewielkie jigi. 
Te pierwsze, woblery, zdecydowanie przeważały. Początkowo były to typowe pstrągowe klasyki podawane "po zimowemu", czyli wachlarzem i pod prąd, bardzo, bardzo powoli. Taka prezentacja- prawidłowa prezentacja -bądź co bądź niewielkich przynęt o niezbyt zamaszystej pracy wymaga wędziska czułego i delikatnego. Tu Invader zdecydowanie ma wiele do zaoferowania i wcale nie ustępuje droższym pozycjom. Przyznam szczerze, że pierwsze branie na tym "kijku"bardzo mocno zaskoczyło i pokazało, że czułość i dobra transmisja to zdecydowanie cecha rozpoznawcza "błękitka".

Po zimowym spowolnieniu przyszedł czas na wiosenne przyspieszenie i tu do gry weszły moje ulubione woblery do twitcha, z których prezentacją Invader radził sobie również bardzo dobrze. Niezależnie od obławianej wody - szybszej, wolniejszej, bardzo wolnej - nie było problemu z zapanowaniem nad przynętą, wyczuciem jej pracy i właściwą prezentacją czy też samym jej podaniem. Jako że łowienie to nie tylko podanie i prezentacja przynęty, ale także zacięcie i hol, muszę wspomnieć także o tych elementach. W zacięciu mój Invader do 14 g długości 2,45m to wędzisko szybkie, ale nie bardzo szybkie. Kij dobrze wcina ryby nawet z dużej odległości i te bardzo delikatnie pobierające przynętę. Samo trzymanie ryby bardzo poprawne. Wędzisko pod obciążeniem posiada równe ugięcie, w pracy blanku brak "nerwowości", dzięki czemu podczas holu dobrze radzi sobie z dynamicznie walczącymi rybami. Wyraźny dolnik daje poczucie bezpieczeństwa podczas holu większych osobników. Wędka ta zyska zdecydowanie aprobatę osób, które raczej nie gustują w tak bardzo ostatnio modnych "witkach". Invader to zdecydowanie propozycja dla osób którym bliżej 
do klasycznego pstragowania.

Kończąc wywody na temat holu dodam, pochwalę się: mój Invader miał w zeszłym sezonie okazję wyholować sporo ryb - w tym również takich, którym do pięćdziesiątki brakło niewiele. W konfrontacji z tymi większymi wypadł bardzo dobrze. Wszystkie godne rybki finalnie wylądowały w podbieraku. Mało tego; jestem przekonany, że wędzisko stać na wiele więcej i z pewnością poskromiłoby temperament większych osobników, na spotkanie których liczę w sezonie 2024, zachęcając jednocześnie i Was do sięgania po wędziska serii Invader, które w mojej ocenie są bardzo dobrą propozycją dla osób, które chcą łowić, ale nie chcą jednocześnie rujnować domowego budżetu. Model 2,45 m o cw. 2-14 g powinien szczególnie zainteresować osoby pragnące rozpocząć przygodę z pstrągowaniem, klasycznym pstrągowaniem "na twardo". Mój kijek, mimo iż początkowo traktowany raczej jako dopełnienie i sprzęt "na ciężki teren" zdecydowanie zmienia status i w tym sezonie będzie "szpadą", 
o którą również będę dbał.

Gorąco polecam i miłego "kropkowania"!

Z dragonowym pozdrowieniem
Łukasz Adamiak