Przeglądając komentarze internautów pod moimi wpisami na największym polskim portalu wędkarskim, a także na innych wędkarskich forach, uzmysłowiłem sobie bezradność początkujących wędkarzy w zakresie użytkowania żyłek, w tym przyponówek.
Problem tych wędkarzy polega na tym, że nie stosują odpowiednich węzłów wędkarskich, przez co znacząco osłabiają nawet najlepszą przyponówkę. A potem rozżaleni piszą, że kupili niby dobrą przyponówkę, a rwała się pod najmniejszą rybą, więc jest bublem.
Co osłabia żyłkę?
Osobiście bardzo sobie cenię przyponówki Dragona XT69 i HM80 Competition, w mojej praktyce wędkarskiej zajmują czołową pozycję wśród przyponówek. Są niedrogie i bardzo dobre. Ale ich wytrzymałość można zniweczyć, obniżyć nawet o 70% wartości nominalnej właśnie poprzez użycie niewłaściwego węzła. Żyłek na rynku mamy bez liku, plecionek również, więc już wielu wędkarzy się zorientowało, że nie ma najlepszego węzła do wszystkich typów żyłek, sprawdzającego się na wszystkich łowiskach. Wynika to stąd, że każda żyłka jest nieco inaczej wykonana, posiada inne cechy i parametry oraz woda w każdym łowisku posiada inne cechy organiczne i chemiczne. Żyłka pracująca w takiej wodzie nie pozostaje obojętna względem tych cech wody, często substancje zawarte w wodzie uszkadzają i ostatecznie osłabiają żyłkę. Pamiętam, że w latach osiemdziesiątych, gdy górna i środkowa Wisła była wielkim zrzutem ściekowym dla Śląska i huty w Krakowie oraz nie istniały oczyszczalnie miejskie, wędkarze mieli niezły orzech do zgryzienia. Wtedy to, na polski rynek przywędrowały znakomite żyłki niemieckie, francuskie, angielskie; niestety, w wiślanej wodzie pękały jak sznurek papierowy. Te problemy mieli wędkarze łowiący w niezwykle brudnych Wiśle i Odrze, w zabrudzonych jeziorach, w Bałtyku. Dzisiaj jest o niebo lepiej z czystością tych akwenów i jakością żyłek, a mimo tego wciąż wędkarz musi świadomie sprawdzić kilka żyłek i wybrać dla siebie – na dane łowisko – najlepszą. Oczywiście pod warunkiem, że zastosuje węzeł jedynie w minimalnym stopniu osłabiający tę żyłkę.
Jak już napisałem, najczęściej używam żyłek przyponowych XT69 i HM80 Competition. Spośród haczyków najczęściej używam oczkowe (czyli te bez łopatki, a z oczkiem na trzonku). Te haczyki wiąże się inaczej niż łopatkowe, należy o tym pamiętać. Tak więc, do tych dwóch żyłek używam trzech węzłów, o nazwach: Bez węzła, Grinner, Palomar. Dobrze trzymają, łatwo mi się wiążą, znacząco nie osłabiają wspomnianych przyponówek. Węzłów jest wiele, więc każdy wędkarz może znaleźć jakiś dla siebie. Jednak, jak już pisałem, należy przeprowadzić próby i na ich podstawie wytypować trio: łowisko-żyłka-węzeł. Te 3 współzależne muszą współgrać.
Chcę przy tej okazji uczulić wędkarzy i zachęcić ich do częstej wymiany przyponu. Widuję nad wodą takie oto „obrazki”: wędkarz podjeżdża na stanowisko, wyciąga z pokrowca uzbrojone wędzisko, czyli kompletną wędkę, składa rozłożone elementy blanku, zakłada przynętę na haczyk i już wędkuje. Ja go pytam, kiedy ostatnio zmieniał ostatnie metry głównej żyłki i przypon, a on odpowiada „A po co, skoro są jeszcze dobre?”. O tym, czy są dobre, przekonamy się podczas holowania silniejszej ryby, a wtedy na płacz po zerwanej rybie będzie za późno, a i rybie wyrządzimy dużo szkody, bo odpłynie z haczykiem w pysku i kawałkiem żyłki. Takie postępowanie wędkarza jest nieetyczne. A przecież wystarczy wymienić przypon na nowy i haczyk na ostrzejszy, są to groszowe wydatki i w ogólnym rozliczeniu bardzo się opłacają.
A jak wiąże węzły na haczykach łopatkowych?
Przyznam się, że pomaga mi w tym przyrząd znanej firmy. Dla mnie jest bardzo dobry, wygodny i niezawodny, dlatego postanowiłem przybliżyć jego działanie wędkarzom, którzy mają dużo kłopotu z zawiązaniem węzła, na przykład niedowidzą, mają grube i duże palce dla haczyka nr 16, są niepełnosprawni lub po prostu nijak nie mogą się nauczyć.