Wasze historie i testy

Dzikie leszcze w mojej Wiśle

SPIS TREŚCI

Wiślane leszcze nie mają łatwego życia. Ciągle walczą z nurtem, często zmieniający się poziom rzeki utrudnia im egzystencję i co najważniejsze wciąż muszą zmieniać swoje stanowiska.

Bo rzeka żyje, w korycie dużo się zmienia, jedne główki są zasypywane i jednocześnie inne odkrywane. Gdy jeziorowe leszcze energię pozyskaną ze zjedzonego pokarmu mogą w znacznej części odkładać w postaci tłuszczu, leszcze rzeczne muszą zjeść tyle, żeby zapewnić sobie zapas energii na walkę z nurtem i jednocześnie zapewnić sobie przetrwanie – zmagazynować tyle tłuszczu, aby przetrwać zimę w dobrej kondycji. Nic dziwnego, że rzeczne ryby są silne i na swój sposób cwane. Podobnie jest ze zdziczałymi karpiami, uciekinierami z licznych hodowli stawowych podczas powodzi. W rzece nikt im nie sypie pokarmu pod pysk, jak ma to miejsce w łowiskach specjalnych. Tutaj muszą szukać i dbać o swoje bezpieczeństwo, bo konkurencji i drapieżników wokół nie brakuje. Są pewne reguły, których ryby się trzymają, muszą tak zżyć się z rzeką, żeby jak najmniejszym kosztem energii móc się najeść. W tym zdaniu tkwi cały sekret łowienia ryb w Wiśle (podobnie jest w innych rzekach). Należy szukać takich miejsc, gdzie tego pokarmu jest najwięcej. Ktoś, kto spędził wiele godzin na łowieniu w Wiśle znajdzie je bez problemu. Są miejsca, gdzie pokarm naturalnie jest odkładany w cieniach prądowych. Mechanizm tego zjawiska jest następujący: nurt porusza dno a wraz z nim zabiera ze sobą pokarm i po pewnym czasie jest on odrzucany przede wszystkim przy brzegach, na które napiera nurt. Trzeba tam szukać spowolnień i wstecznych prądów, to w tych miejscach pokarm się odkłada. Ważne jest też, aby dno było urozmaicone kamieniami, patykami, małżami itp., ponieważ pomiędzy „zawadami” pokarm łatwiej się zatrzymuje, a za nim przypływają głodne ryby. Zawsze w pełni sezonu, po kilometrach przemierzonych ze spinningiem, tydzień lub dwa oddaję leszczom. Można wreszcie usiąść spokojnie, odpocząć i poobserwować przyrodę. Dodatkową atrakcją przy łowieniu stacjonarnym jest ognisko i pyszna pieczona kiełbasa. Dlatego lubię ten okres, dla mnie to wędkarski odpoczynek od spinningu.


 

Jestem spinningistą, łowię spławikówką

Leszcze łowię na wędkę spławikową z przyjemnością, ponieważ dla mnie ta wędka jest ciekawsza od gruntówki. Jestem aktywny, muszę cały czas kontrolować zestaw. Pozwala też, nie robiąc hałasu, spenetrować większy obszar łowiska. Zacięcie jest chwilą, dla której warto się poświęcić i znieść wiele trudu. Każdy, kto pierwszy raz zatnie sztukę ważącą 3 i więcej kilogramów będzie miał wrażenie zahaczenia potężnego zaczepu. Na szczęście ten jednak ożywa i pięknie walczy na wędce. Rzeczny leszcz jest silny i trzeba mu dać troszkę czasu zanim wypłynie do powierzchni i będzie gotowy do podebrania.

Wędkarze niekiedy nawet nie zdają sobie sprawy, jakie olbrzymy pływają niemal pod ich szczytówkami. Dla mnie to bardzo ekscytujące mieć świadomość obecności takich ryb w łowisku. Najważniejsza wtedy rzecz to zachować CISZĘ! Rozmawiać można, ale głośne przemieszczanie się to już niczym dyskwalifikacja zawodnika, falstart – te największe leszcze zostaną spłoszone. Potrącenie kamieni przekreśla udane wędkowanie w promieniu 100 m, ponieważ ryby odpłyną. Drugą, istotną sprawą jest używanie pewnego sprzętu, który nie zawiedzie w konfrontacji z dużą rybą. Ważnym jest, aby każdy element naszego zestawu był pewny. Nikt przecież nie lubi, kiedy ryba się zrywa z powodu awarii sprzętu. Tutaj mogę szczerze polecić Dragona, bo jest to pewny sprzęt i przy odpowiednim dobraniu zestawu mamy szansę sprostać każdej rybie, wygrać z nią pojedynek. Teraz ktoś może stwierdzić, że przecież ryb nie łowi sprzęt, a liczą się umiejętności. Zgadzam się, z tą jednak uwagą, że umiejętności są ważne do typowania łowiska, odpowiedniej prezentacji przynęty, przygotowania zanęty. Ale już podczas holu to właśnie sprzęt odgrywa główną rolę i to od niego w większości przypadków zależy ostateczny wynik. Rzeka jest tajemniczym i trudnym łowiskiem, ale poświęcony jej czas na pewno nam wynagrodzi. Wisła po prostu jest piękna, dzika i zmienna. Dzięki temu tworzy niesamowite, wręcz fantastyczne łowisko.

Tomasz Pęczkowski
sprzetdragon.pl