Przełom
Było już blisko godziny 2:00, czyli środek nocy i bliski rezygnacji postanowiłem wracać. W drodze powrotnej dostrzegłem ładny rozbryzg drobnicy po silnym uderzeniu (ataku) i charakterystycznym dla dużej ryby z wąsami podczas żerowania dźwięku (ten dźwięk nazywam kląsknięciem). Pierwsza radosna myśl: To żerujący sum! Natychmiast wracam do gry, czyli przechodzę powyżej miejsca, w którym dostrzegłem atak i rozpoczynam obrzucanie tego miejsca prowadząc gumę pod prąd. Nie miałem przy sobie dużych sumowych gum, więc jako mocno bijący wabik posłużył poczciwy Bandit 40 długości 10 cm, w kolorze perłowym z czerwonym ogonkiem (w katalogu oznaczony S-01-070) na główce 15 g, wielkość 5/0 Mustad Big Game. Kilka pierwszych rzutów nie przyniosło efektu. Wciąż zarzucam i prowadzę, aż w końcu… Po wysokim podbiciu poczułem silne uderzenie. Błyskawicznie, szybko i mocno zacinam i… wszystko zamarło. Przynęta stanęła w toni, kij wygięty, ale nic się nie dzieje! Dopiero po chwili poczułem mocne sumowe bicia i z kołowrotka zaczęła wysnuwać się plecionka. Cudowny widok. Jak się skończy to spotkanie?
Tiger wytrzyma
Z jednej strony miałem na wędce dużą rybę, z drugiej natomiast wiedziałem, że kij ma zapas mocy i spokojnie wytrzyma hol, dlatego mogłem sobie pozwolić na stosunkowo szybką walkę z rybą (oczywiście w granicach rozsądku). Finał pojedynku się zbliżał, pierwsza próba lądowanie nastąpiła po około 30 minutach holowania i około 100 metrów od miejsca brania – zmęczoną rybę miałem już przy brzegu. W świetle latarki wyłonił mi się całkiem ładny sum, jak się potem okazało 20-sto kilogramowy sum o długości 155 cm.
Teraz tylko szybki telefon do znajomego z prośbą o przyjazd z aparatem, a rano sesja zdjęciowa i wypuszczenie dużego cielska do wody.
Michał Pablo Pawłowski
fot. Roman Giszter