Wasze historie i testy

Wyprawa po okonie

SPIS TREŚCI

To właściwie miała być wyprawa na okonie żyjące w jeziorze Pojezierza Brodnickiego, słynące z dużych sztuk. Wybrałem się tam w połowie sierpnia z moim przyjacielem, Sławkiem (Piernik Toruński).

Pobudka o 4.00 rano, wyjazd z Torunia o godz. 5.00 i już godzinę później meldujemy się z łódką na slipie. Szybkie, sprawne wodowanie i jesteśmy na łowisku. Na wodzie jest kilka łodzi. Jezioro wita nas piękną pogodą, Słońce świeci, gładkie lustro wody, miejscami widać spławiające się ryby. Jest nadzieja na złowienie okoni.
Początek jednak słaby, ryby zachowują się chimerycznie; biorą tylko małe. Atrakcją pierwszej godziny wyprawy jest branie u Sławka. Na delikatną wędkę okoniową i plecionkę 0,04 mm, do której dowiązana jest tzw. szybkozłączka (spinka) z małym ripperem (bez przyponu), bierze ponadwymiarowy szczupak. Niestety, po krótkim holu szczupak robi efektowną świecę nad wodą i przecina plecionkę.

Zmiana

Zrywa się mocniejszy wiatr i wzrasta zachmurzenie, wodę marszczy fala. Sprawdzamy jeszcze kilka znanych nam miejscówek okoniowych i wszędzie jest tak samo – z rzadka i słabe brania małych ryb. Pogoda się psuje. Zaczynamy wątpić w powodzenie wyprawy. Po krótkiej naradzie postanawiamy radykalnie zmienić miejsce połowów i przepływamy w inny rejon jeziora. Wyciągamy dżerkówki. Już po kilku rzutach okazuje się, że to był strzał w dziesiątkę. Sławek łowi na Salmo Slidera pięknego szczupaka o długości 62 cm. Szybko robimy zdjęcia i ryba odpływa. Łowimy dalej na Slidery. Sławek zaliczył kolejne pobicie, ja zaś miałem zaczepioną rybę, ale się wypięła. Coś się dzieje! Jednak po godzinie wracamy do szukania okoni. Przepływamy na drugą stronę jeziora. Tam także kiepsko z okoniami. Nadchodzą czarne chmury na niebie. Postanawiamy wrócić na poprzednią stronę jeziora. Niestety, na samym środku jeziora dopada nas ulewa. Pojawia się pomysł, aby schronić się na wyspie, ale do niej też daleko, a za napęd służy nam silnik elektryczny (na tym jeziorze obowiązuje zakaz używania silników spalinowych). Zanim dopływamy do wyspy, przestaje padać.
Trochę przemoczeni otrząsamy się z deszczu i niedaleko wyspy wznawiamy dżerkowanie. Wtem Sławek mówi do mnie: Zobacz, Jurek, tu niedaleko za plecami coś wielkiego się przewaliło. Albo to sum, albo duży szczupak. Obaj posyłamy Slidery w tamtym kierunku. W drugim rzucie mam potężne branie. - Jest! Zacinam i zaczynam hol. Ryba jest wyjątkowo silna! - Chyba bardzo duży szczupak – mówię do Sławka. Mam wytrzymały sprzęt, więc holuję dość zdecydowanie. Ryba jednak daje bardzo mocny opór. Kij c.w. do 60 gramów bardzo ładnie się wygina. W końcu widzimy – to duży szczupak. Walczy. Jest pełen energii. Wyciągając plecionkę, odpływa od łódki, ale tym razem hamulec kołowrotka mam idealnie nastawiony. Gdy znalazł się bliżej burty, szczupak próbuje schodzić w dół, pod łódkę. Sławek kibicuje, doradza jak holować i czeka z podbierakiem. Po kilku kolejnych odjazdach ryba ląduje w podbieraku. Ależ emocje! Jaka satysfakcja! Dzięki, Sławku, za wystawienie ryby i pomoc! Dumny, wypinam delikatnie rybę, wyjmuję ją z podbieraka i robimy kilka zdjęć. Szczupak jest piękny, gruby i zdrowy. Bardzo ładnie ubarwiony. Dzięki Sławkowi mam fajne ujęcia. W zeszłym roku na Wiśle z brzegu złowiłem szczupaka o długości 92 cm, ale niestety byłem sam, więc zdjęcia wyszły kiepskie. Mierzymy rybę i miarka pokazuje 85 cm, szczupak w bardzo dobrej kondycji wraca do wody. Momentu wypuszczania nagrywamy, będzie filmik. Emocje nie opadają. Adrenalina jest w organizmie. Super. Kocham taki sport! To jednak dobry dzień. Długość szczupaka może nie powala, ale ryba była bardzo silna i dostarczyła wielu dobrych emocji podczas holu. Wiem, że na tym jeziorze są dużo większe szczupaki, lecz jak na tegoroczny sezon na wodach toruńskiego okręgu PZW, to i te 85 cm jest dość dużym osiągnięciem.