Jeszcze nie tak dawno świętowaliśmy rozpoczęcie sezonu boleniowo–szczupakowego, podczas gdy dziś już mamy za sobą rozpoczęcie sezonu sandaczowego.
Dla wielu spinningistów w naszym kraju, te dwie daty są pretekstem nie tylko do snucia kolejnych wędkarskich planów, ale również do poważniejszych zakupów i uzupełniania naszych, często „wyczyszczonych” po ubiegłych sezonach pudełek z przynętami i pozostałymi akcesoriami.
Kołowrotek
Nie od dzisiaj wiadomo, że dobry i wytrzymały kołowrotek to podstawowy element zestawu spinningowego, przygotowanego z myślą o zmaganiach z silnymi i walecznymi drapieżnikami. Przeglądając fora internetowe (to tam najczęściej szukamy porad dotyczących doboru) z pewnością niejednokrotnie natknęliśmy się na krążące wśród wędkarzy mniemanie, głoszące, iż dobry sprzęt musi swoje kosztować. Nasuwa się pytanie, czy aby na pewno jest to prawda i czy nie ma możliwości nabycia solidnego produktu w rozsądnej cenie? Osobiście, jako wieloletni współpracownik firmy Dragon, miałem w swoich rękach kilka modeli, które definitywnie przeczą krążącej w Internecie wspomnianej opinii, a co więcej – moja opinia poparta jest wielosezonowym użytkowaniem tych kołowrotków.
Niewątpliwie jednym z takich kołowrotków jest Dragon Fishmaker Ti, czyli kolejna już generacja młynka z serii Fishmaker. Mój pierwszy (i raczej nie ostatni J )egzemplarz tego modelu w rozmiarze 30, trafił w moje ręce tuż przed samą majówką, a decyzja o wyborze właśnie tego modelu została podjęta dzięki pozytywnej i jednogłośnej opinii moich team’owych kolegów.
Pierwsze wrażenie i logika
Fishmaker Ti już przy pierwszym wyjęciu z pudełka budzi pozytywne wrażenie. Całość w kolorze matowej czerni przyjemnie kontrastuje z gustownie dobranymi, pomarańczowymi akcentami. Nie ma tutaj mowy o zbędnej krzykliwości.
Biorąc pod uwagę półkę cenową, z pewnością zaskakuje dodatkowe wyposażenie kołowrotka, są to: dwie duraluminiowe szpule (jedna płytsza) oraz zapinany na rzep pokrowiec. Skupmy się jednak na samych szpulach, a dokładniej, na ich niestandardowej średnicy. Mianowicie, jest ona wyraźnie większa niż w innych kołowrotkach, a w rozmiarze 30 odpowiada mniej więcej standardowemu rozmiarowi 50, przy czym waga całego młynka to niespełna 300 g. Obie szpulą mają różną pojemność (0,22 mm/150 m oraz 0,30 mm/150 m). Z pewnością wielu z Was zapyta, gdzie jest sens i logika? Już odpowiadam. Duża średnica to lepsze i dokładniejsze układanie linki, znacznie dłuższe rzuty, a standardowa pojemność (dla rozmiaru 30) pozwala uniknąć konieczności użycia dużej ilości podkładu. Możecie mi wierzyć na słowo, że takie rozwiązanie kapitalnie sprawdza się w praktyce. Rzuty są wyraźnie dłuższe, a sama linka układana jest wzorowo. Zastosowanie tytanowej rolki o dużej średnicy jest w tym wypadku idealnym uzupełnieniem, przez które ryzyko skręcenia lub splątania znacznie spada.
Podczas moich pierwszych „testów” miałem okazję porównać zasięg rzutu tą samą przynętą i na tym samym wędzisku, ale z wykorzystaniem standardowego kołowrotka w rozmiarze 30 i linki o podobnej średnicy (grubości). Różnica w odległości to ok. 20 - 25 m, a zatem jest ona znaczna, zwłaszcza, jeśli w grę wchodzą np. lekkie woblery sandaczowe używane do nocnego łowienia.
W akcji
System oscylacji szpuli napędzany przekładnią ślimakową oraz dziesięć łożysk kulkowych (w tym dwa łożyska ceramiczne) odpowiada za płynną pracę, wspomaga równe układanie linki oraz zapewnia długą żywotność, również dzięki zastosowaniu głównej przekładni klasy HEG, frezowanej w metalu i tytanowej osi głównej.
Kołowrotek pracuje praktycznie bezszelestnie, a przy tym płynnie i bez większych oporów. Co ciekawe nawet przy zastosowaniu mocno obciążających zestaw przynęt, nie ma praktycznie różnicy w porównaniu do pracy „na sucho”. Dobrze wyważony rotor nie powoduje żadnych bić, kabłąk zbijany jest bez problemu.
Niejednokrotnie spotkałem się z opinią, że kołowrotki z serii Fishmaker sprawiają wrażenie znacznie droższej konstrukcji, niż są w rzeczywistości. Uważam, że nie jest to w żadnym wypadku przesadą. Kręcąc Fishmakerem Ti po prostu czujemy, że całość jest bardzo dobrze spasowana i wyważona.
Podczas moich majówkowych zmagań, miałem okazję sprawdzić kołowrotek na grubych i silnych zbiornikowych boleniach i muszę przyznać, że byłem naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczony, zarówno samą pracą jak i hamulcem. Zastosowane podkładki o dwukrotnie zwiększonej średnicy sprawiają, że linka oddawana jest płynie, a sam zakres regulacji jest wystarczający i pozwala na szybkie ustawienie, co podczas holu bywa nieocenione. Warto również zaznaczyć, że cały zespół hamulcowy został zabezpieczony przed wodą, co niewątpliwe wpływa na zwiększenie jego żywotności i zachowaniu płynności działania.
Przeznaczenie
Kołowrotek Dragon Fishmaker Ti FD 1130i nabyłem głównie z myślą o łowieniu boleni i nocnych sandaczy. Początkowo zestawiłem go z wędziskiem Dragon Moderate II 2,67 m c.w. 5-25 g, obecnie podpiąłem go do nowego kija w mojej stajni, czyli HM-X Phantom 2,60 m c.w. 7-30 g. Muszę przyznać, że w obu przypadkach sprzęt sprawuje się doskonale, stanowiąc idealne uzupełnienie zestawu.
Płytką szpulę zapełniłem żyłką Dragon Invisible 0,22 mm pod bardzo ostrożne rapy i zimowe nocne sandaczowanie, natomiast na głębszej znalazła się plecionka Dragon Invisible Braid 0,14 mm. Obie linki zostały nawinięte wzorowo, co w połączeniu z dużą średnicą szpul umożliwia mi długie, celne i precyzyjne rzuty.
Jestem zwolennikiem możliwie jak największego odchudzania zestawów, często też spinninguję woblerami boleniowymi wykonanymi przez mojego brata Maćka, a trzeba wiedzieć, że Maciek robi je nieco inaczej niż jest przyjęte w tej materii. Chodzi głównie o znacznie niższą wagę, a co za tym idzie dużo mniejszą lotność. Stosunkowo cienka plecionka w połączeniu z kołowrotkiem oraz odpowiednio dobranym wędziskiem sprawiają, że nie muszę używać dużej siły, aby wabik poleciał na zadowalającą mnie odległość. Takie rozwiązanie również bywa nieocenione podczas nocnego łowienia sandaczy, gdzie po pierwsze stosuję lekkie woblery, po drugie nie muszę „świstać” wędziskiem podczas rzutu, co jak wiadomo nierzadko płoszy ryby żerujące na płytkiej wodzie.
Kołowrotek jest mocno „testowany” i póki co sprawuje się bardzo dobrze. Doskonale wyważa zestaw, przez co nie ma mowy o zmęczeniu ramienia, nawet podczas długiego wędkowania. Idealnie uzupełnia wędzisko, którego dynamika nie jest w żaden sposób ograniczana, a co w praktyce przekłada się bezpośrednio na zwiększenie zasięgu, przy użyciu znacznie mniejszej siły. Dragon Fishmaker Ti stanowi doskonałe uzupełnienie średnich i nieco cięższych zestawów spinningowych, aczkolwiek muszę się Wam przyznać, że prawdopodobnie zdecyduję się na ten sam model, ale w najmniejszym rozmiarze: 1125i (z przeznaczeniem do zestawu kleniowojaziowego).
Malutki czy większy?
Jako zwolennik lżejszych technik spinningowych, nigdy nie opowiadałem się za stosowaniem malutkich kołowrotków, których szpulki o niewielkiej średnicy potrafiły zmasakrować cienką żyłkę już podczas pierwszych wypadów nad wodę. Oczywiście wiadomym jest, że nawet najmniejszy model Fishmakera Ti średnio dopasujecie do delikatnych wędzisk okoniowych o ciężarze wyrzutowym do kilku gramów, ale już pod dłuższe wędzisko kleniowe - jak najbardziej.
Biorąc pod uwagę jakość wykonania, walory użytkowe, standardowe wyposażenie oraz (w tym przypadku najistotniejszą) cenę zdecydowanie jest to produkt godny polecenia. Należy również zauważyć, że producent objął go pięcioletnią gwarancją, przez co śmiało można wysłać go do naszego serwisu w celu posezonowej konserwacji. Niewątpliwie wpłynie to na zachowanie komfortu użytkowania, jak i wysokiej kultury pracy. Wszak nawet najlepsze i najdroższe samochody wymagają co pewien czas okresowej wymiany oleju.
Piotr Czerwiński
TEAM DRAGON