Tafla pstrągowej rzeki skrywa wiele tajemnic dna dla człowieka niedostępnych, a dla początkującego wędkarza jest wielką zagadką. Dlatego wędkarz uruchamia wyobraźnię, dzięki której zagląda w nurt łowiska by odnaleźć kryjówkę potokowca.
Jednak wyobraźnia to za mało, trzeba też umieć podrzucić przynętę w to jedno magicznie miejsce, do którego na pewno skoczy drapieżnik. Wystarczy przerzucić woblerem to miejsce o pół metra i kropkowaniec nie ruszy się z czatowni. Ta wyjątkowa precyzja jest potrzebna podczas łowienia w krytycznym czasie: po wielkim obżarstwie pstrągów, polując na wielką upatrzoną okazałą sztukę, podczas totalnego bezrybia i podczas zimy. W każdy inny czas pstrąg dopadnie przynętę nawet kilka metrów od kryjówki. Zima jest trudnym okresem dla potokowca. Wielu doświadczonych pstrągarzy w styczniu i lutym omija łowiska, w których pstrągi są wychudzone i bez ducha walki na wędce. Jadą tam, gdzie kropkowańce są w dobrej kondycji i wyginają wędzisko, bo rzeka jest żyzna i dobrze karmi pstrągi.
Potokowiec jest wszędzie. Możemy go łowić w szerokim i kamienistym Sanie, w głębokiej i mrocznej rzece Pomorza, możemy też zapuścić się głęboko w las i szukać go w leśnym strumieniu Roztocza, Mazowsza, Borów Tucholskich czy w pobliżu Szczecina. Aby złowić rybę i czerpać przyjemność z wędkowania, wędkarz powinien wyposażyć się w wędkę i akcesoria odpowiednie do łowiska. Trudno bowiem wyobrazić sobie skuteczne prowadzenie woblera i przyjemne wędkowanie przeciętnego wędkarza króciutkim, „leśnym” wędziskiem (2,30 m) w Sanie, a jeszcze trudniej wyobrazić sobie zadowolonego wędkarza z 3-metrowym spinningiem nad leśnym strumykiem, płynącym przez chaszcze. Na upartego (i specjaliści), można i w taki sposób wędkować, ale po cóż się męczyć i odbierać sobie przyjemność wędkowania? Przecież wędkarstwo ma nas relaksować.