Sandacze bardzo często gromadzą się na odpoczynek lub obierają za kryjówki miejsca z dużą ilością zaczepów. Nierzadko w takich miejscach polują.
Oczywiście, te (w znaczeniu wędkarskim) zaczepy mają różnorodne pochodzenie, mogą to być gałęzie, kamienie, patyki naniesione przez wodę, konary lub korony drzew powalonych do wody w strefie brzegowej, zendra i jej głębokie rowy i dziury na dnie. To wyliczenie nie wyczerpuje tematu, ponieważ dochodzą nam „zaczepy” natury ruderalnej, które odnajdujemy na dnie zbiorników zaporowych powstałych na terenach wysiedlonych wsi. To nie jest przypadek, że właśnie takie zbiorniki zaporowe stały się mekkami sandaczowców, choćby tutaj wymienić Jez.: Nyskie (Głębinowskie), Solińskie, Rożnowskie, Czorsztyńskie, Klimkówkę. Wszędzie tam, chcąc dobrze połowić, trzeba być przygotowanym na zaczepy. Oczywistym jest, że nie w każdym miejscu rwać będziemy w równym stopniu, ale faktem jest, że sandacze uwielbiają miejsca, w których będziemy dużo rwać. Spinningowanie sandaczy w rzece również daje popalić naszym zapasom przynęt, wiślana opaska na stoku i podstawie, odrzańskie rafki i doły są niesamowicie chłonne – przyjmą każdą ilość naszych przynęt.
Dodam dla dobrego zrozumienia mnie, że nie chodzi o to, że sandacze żyją tylko w miejscach zaczepowych – oczywiście także żyją i są łowione w bezzaczepowej toni, nad łąką, nad miękkim dnem, w piaszczystym odcinku rzeki, w cofce zbiornika na dnie bezzaczepowym.
Z uwagi na fakt, że zdecydowaną większość sandaczy łowimy na gumy, pomyślałem, że warto przypomnieć o istnieniu główek dżigowych w naszej ofercie, w istotny sposób zmniejszającej ilość traconych gum na zaczepach. Są ich dwa modele: Dragon V-Point PROTECTOR oraz Mustad ANTI-SNAG.
Specjalistyczna seria antyzaczepowych główek dżigowych PROTECTOR wykonana została w oparciu o identyczne założenia, co seria główek Speed – to typowa główka (i hak) sandaczowa. Można z nią się wybrać po sandacze każdej wielkości łowione w najtrudniejszych warunkach. Do ich budowy użyto tego samego, wzmacnianego modelu haka Speed UltraPoint™, o ściętym łuku kolankowym typu O’Shaugnessy i długim, prostym ostrzu, w całości dodatkowo pokrywanego nowo opracowaną powłoką policeramiczną Mustad BK1 BenchKote. Można za ich pomocą zbroić większość przynęt gumowych w rozmiarach 5–12 centymetrów.
A teraz kilka zdań o główce Mustad ANTI-SNAG. Główkę wyposażono w hak ULTRAPOINT, który również stosuje się w główkach Mustad CLASSIC. Wytrzymałość haka (z uwagi na twardą paszczę sandacza) wzmocniono stosując boczne spłaszczenie w środkowej części trzonka i łuku kolankowego, dodatkowo pokryto go wzmacniającą policeramiczną powłoką BK1 BenchKote. Hak znakomicie pracuje podczas łowienia okoni, całkiem dobrze także podczas zacinania sandaczy, jednakże posiada on swoje ograniczenia wynikające z budowy i komponentów, więc jeśli wybieracie się po grube sandacze łowione agresywnie prowadzoną przynętą lub w bardzo trudnym łowisku, bądź ryba musi być holowana bardzo szybko i wręcz siłowo, zdecydowanie zachęcam do pogodzenia się ze stratami w przynętach i sięgnięcie po nasze haki V-POINT SPEED lub SPEED HD. Z kolei, gdy chcecie uchronić lub odzyskiwać przynęty poprzez rozgięcie haka na zaczepie, to należy założyć mocniejszą plecionkę oraz hak Anti-Snag lub Classic. W takiej konfiguracji sprzętowej należy bardzo uważnie holować dużego sandacza w nurcie (mając baczenie na regulację hamulca i akcję wędziska), aby nieświadomie lub chcąc „jak najszybciej zobaczyć rybę” nie rozgiąć haka prowadząc do utraty ryby.
Czytaj więcej o główkach tutaj.
Przytaczam jeden z listów, napisanych do mnie 12 listopada br., mojego bardzo młodego kolegi po kiju, Ireneusza Lachura, łowiącego w okolicach Grybowa (Podkarpacie, Pogórze Rożnowskie, rz. Biała Tarnowska). Irek ma ambicję zostać bardzo dobrym wędkarzem, więc już od młodego wieku intensywnie wędkuje i zbiera potrzebne doświadczenia. Jednym z nowo nabytych doświadczeń jest zrozumienie konieczności wypróbowania haków z zabezpieczeniem antyzaczepowym.
Waldemar Ptak
fot. Irek Lachur
Witam serdecznie Panie Waldemarze,
Dość dawno nie byłem na rybach, ponieważ miałem wiele zajęć w szkole, przeszkadzała brzydka pogoda i dużo innych czynników, przez które nie mogłem jechać na ryby. Wczoraj, z racji wolnego w szkole, postanowiłem wybrać się nad Zbiornik Klimkówka (red. zaporowy). Wstałem bardzo wcześnie rano i pojechałem rowerem. O godz. 8:00 byłem nad jeziorem.
Po półtorej godziny spinningowania bez efektów postanowiłem kombinować z przynętami i prowadzeniem. Udałem się w takie miejsce, gdzie na dnie zalegały konar na konarze (red. naniesione tutaj przez wysoką wodę Ropy). Postanowiłem założyć przynętę w kolorze naturalnym. Prowadziłem ją inaczej niż dotychczas: jednostajnie i wolno po dnie, dzięki czemu spod jednego częściowo powalonego drzewa wiszącego nad wodą udało mi się najpierw złowić sandacza około 45 cm, którego niestety nie udało mi się wyjąć na brzeg bo łowiłem w bardzo trudnym miejscu - koło mnie pełno drzew i stromy brzeg. Nie poddałem się i wznowiłem łowienie, na szczęście w trzecim rzucie udało mi się zaciąć sandacza, tuż koło miejsca, gdzie wziął mi pierwszy sandacz. Od razu się zorientowałem, że ten sandacz był nieco większy. Wyholowałem sandacza na brzeg, zmierzyłem, miał 51 cm. Bardzo mnie to ucieszyło, bo to mój największy sandacz w życiu. Niestety, są i minusy łowienia tutaj. Podczas spinningowania straciłem blisko 10 moich najlepszych przynęt. Będę musiał zainwestować w główki antyzaczepowe. Pozdrawiam :)
Irek Lachur