Wielokrotnie już przeżywałem sytuację, gdy - wydawać by się mogło - w bezrybny dzień złowiłem kilka drapieżników różnych gatunków, niedługo po zmianie przynęty na wyraźnie większą.
Często się słyszy chwytliwe porzekadło: „Duża przynęta, duża ryba” i kategorycznie warunkuje się złowienie dużej ryby użyciem dużej przynęty. Jednak tym razem nie o ten aspekt mi chodzi, a o reakcję ryb „niebiorących” różnej wielkości na większą przynętę.
Biczowanie wody
Odwiedzając znane sobie wody czy "bankówki", mamy prawo oczekiwać kontaktu z rybami. Tak jednak się nie dzieje, bo… zapewne ryby są nieaktywne. Co wtedy robimy? Postępujemy według standardowych procedur: zmieniamy przynęty tasując kolory, po czym przychodzi kolej na różnej wielkości przynęty: nieco większe, nieco mniejsze, nieco szersze itd. Efekty tych zmian? Nic, wielkie nic, albo małe co nieco w postaci okonków, szczupaczków czy sandaczyków. Pozostając o krok przed stanem desperacji okonka na wędce traktujemy jako zapowiedź dobrych połowów, z wyraźną ulgą na twarzy dodając: Ruszyły się. Jednak nadzieje się okazują płonne, wprawdzie rybka za rybką skaczą do naszej przynęty, ale wciąż nie melduje się ryba słusznych rozmiarów. Czyżbyśmy dokonali nadinterpretacji obecności okonka na wędce? I zazwyczaj na tym rybostan łowiska poprzestaje, przynajmniej w relacji z naszą wędką. Czy jest sposób na przełamanie tej trudnej sytuacji, impasu? Sposobu, jako doskonałej recepty, to nie ma i zapewne nie będzie, ale jest coś, co daje szansę na złowienie ryb różnych gatunków.