Testerzy relacjonują

Maxima Płoć Rzeka i Elite Feeder Strong na Narwi

SPIS TREŚCI

Mieszanie zanętyNarew to bardzo unikatowe i wymagające łowisko, czasem zaskakujące, czasem bezlitosne...

Koniec września. Zanęta przesłana przez firmę Dragon prosiła się, by zabrać ją nad wodę, więc kosztem części dnia w pracy ruszyłem przed świtem nad rzekę. Świadomie wybrałem środek tygodnia ze względu na małą presję wędkarską oraz ograniczoną możliwość "donęcenia" inną zanętą, np. przez wędkarza stojącego obok.
Poranek był mglisty, co rokowało nie najlepiej. Niestety na wędkowanie mogłem poświęcić jedynie trzy godziny, więc po dotarciu na moje łowisko zwinnie zabrałem się za przygotowanie wędek, podpórek, no i - co najważniejsze - mieszanki zanętowej składającej się z: 2kg Maxima Płoć Rzeka i 1kg Elite Feeder Strong z dodatkiem: 500g prażonych konopi, 400g Brasem Vanille, 2kg żwirku do dociążenia i odrobiny kleju do zanęt. W międzyczasie do wody powędrowały zestawy z białym robakiem. Pochłonięty przygotowaniami i zdjęciami nie zauważyłem pierwszych brań. Na haczykach (na jeszcze nie zanęcone łowisko) zameldowały się jazgarze. Akurat w ich przypadku zacięcie nie jest konieczne, więc czekały na kijach aż do wyciągnięcia zestawu.

Kilka słów o zanęcie...

„Płoć Rzeka” pięknie pachniała anyżem, natomiast „Feeder Strong” bliżej nieokreślonym, lekko słodkim zapachem. Intuicja podpowiadała mi, że sprawdziłby się w pełni sezonu na narwiańskie leszcze. Część, po wymieszaniu, dodaniu wody, białych robaków i uformowaniu kul trawiła (oczywiście punktowo) do wody. Druga część, po dosypaniu większej ilości białych robaków służyła do napełniania koszyczków zanętowych. Przyznam że zanęta, którą otrzymałem, nawet bez mocnej ingerencji w skład miała optymalną kleistość, ziarnistość, łatwość formowania kul, zwięzłość no i... zapach. Aby to stwierdzić pomógł mi prosty test: jedną kulkę wrzuciłem blisko brzegu, w zasięgu wzroku, żeby zobaczyć jak pracuje, smuży i uwalnia drobiny itd.


 

Pierwsze efekty nęcenia można było zobaczyć na szczytówkach już po kilku minutach. W pole nęcenia "weszły" krąpie. Z doświadczenia wiem, że są to zawsze pierwsze ryby, rokujące na całkiem dobry połów. Mgła powoli opadała. Brania 18-20 cm krąpi były częste, mocne, zdecydowane. Po pół godziny mimo donęcania brania osłabły, były sporadyczne, ale na haczykach meldowały się większe okazy krąpi. Przez głowę przeszła mi myśl: „Gdzie podziała się płoć? Zanęta była tworzona z myślą o niej. No i co z leszczem, który często tu wchodził w zanętę płociową?”.


Po kolejnych dwudziestu minutach brania stały się delikatniejsze i prawie nie do zacięcia. Pomocne okazało się wydłużenie przyponu o 20cm i haczyk o rozmiar mniejszy. Zanęta mocno pracowała, a unoszące się drobiny, podniosły ryby nad dno. Po paru kolejnych kombinacjach z zestawem i wyjęciu kilku krąpi, mój czas nad wodą powoli dobiegał końca. Jak się później dowiedziałem, płotka cały tydzień nie współpracowała, zmieniała swoje żerowiska na zimowe i zeszła do rynien. Wypad z zanętą Dragon, mimo braku dużych ryb i zróżnicowania gatunkowego, uważam za naprawdę udany. W następnym sezonie na pewno spróbuję zapolować z nią na leszcze i klenie.

Wszystkim czytającym życzę połamania kija i emocji wędkarskich.

Daniel Zaremba