Mega test dla sprzętu GUIDE SELECT GNOM
Tytułem wstępu...
Zdecydowane TAK! Jest piękny… Nowoczesny design, szczupły blank, dzielona rękojeść. To pierwsze cechy, jakie wychwyciłem przy pierwszym kontakcie z kijkiem, o którym za chwilę napiszę.
Jakiś czas temu postanowiłem sprawić sobie „coś” konkretniejszego do spinningu. Kijek jaki wybrałem, to model spod znaku „Smoka”, mianowicie: Dragon Guide Select Gnom z ciężarem rzutowym 7-28 gramów i długością 260 cm. Mimo niewielu internetowych opinii, bez wahania stwierdziłem, że muszę mieć ten sprzęt i muszę go przetestować, choćby miał mi kompletnie nie pasować… i nie leżeć jak to się mówi w „łapie”. Łowię nim głównie na Wiśle i pobliskich zbiornikach w Przylasku Rusieckim pod Krakowem. W większości operuję gumami 7 - 12cm z główkami nie przekraczającymi 20 gramów jak i mniejszymi kogutami do 15 gramów.
Kilka faktów
To co od razu jest wyczuwalne i może być uważane przez niektórych za wadę, to fakt, że kijek lubi być „niewyważony” (warto dodać, że jego waga, to zaledwie 180 gramów). Minimalnie „leci na przysłowiowy pyszczek”, ale wszystko mieści się w granicach normy. Generalnie mi takie coś nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie - przy łowieniu z opadu uważam to za plus. Tą kwestię raczej każdy musi rozważyć sam. Akcja samego kija jest ekstra szybka i szczytowa. W momencie zacięcia pięknie gnie się, tworząc wspaniałą parabolę. Blank uzbrojono w wysokiej klasy przelotki Fuji. Na uwagę zasługuje również nietypowe wykończenie rękojeści i dolnika. Otóż nie jest on pokryty korkiem, lecz specjalnym, sztywnym grafitem, który ma na celu zwiększenie czułości. Już sam blank jest w sobie czuły, a w połączeniu z tym nowatorskim rozwiązaniem i tubą rezonansową daje niesamowity efekt tzw. „kopnięcia”. Pisząc o serii Guide Select, nie można zapomnieć o piekielnej mocy i wytrzymałości tych kijków. Są to naprawdę porządnie i starannie wykonane wędki, odporne na przeciążenia oraz uszkodzenia mechaniczne. Wynika to z tego, że blank (choć szczupły) posiada grube ścianki. To jest właśnie całą tajemnicą mocy tej wspaniałej i nowatorskiej serii.
Prawdziwy test
Słowa, słowa, słowa… jak pisał kiedyś Szekspir. Czasami suchy opis może nie być tak wyrazisty jak jedna, konkretna relacja z połowu, dlatego krótko i na temat ! Niedawno, wraz z moim kumplem Tadeuszem wybrałem się na rzekę Wisłę, by „pomachać” jeszcze w końcówce sezonu w pogoni za sandaczami. Jak wiadomo - sandacz bywa chimeryczny… Mimo tego, że łowimy ryby „nie od wczoraj”, tego dnia nie udało nam się przechytrzyć ani jednego „mętnookiego rozbójnika”. Z lekka rozczarowani i zawiedzeni, gdy mieliśmy zbierać się do domu, nagle na moim „GS-iku „ Baaaaaaaaaachhhh” !!!! Piekielne uderzenie i momentalny odjazd w górę rzeki. Z niedowierzaniem trzymam kij. Obserwujemy całą sytuację. Czuję, że będzie coś konkretnego. Po około 30 sekundach od odjazdu ryba zaczyna zwalniać. Wraz z moim kompanem zaczynamy spekulować: co to może być ?. Dochodzimy do wniosku, że sum…. Tak, to na pewno sum, no bo przecież co innego? Nasza ciekawość rośnie z minuty na minutę. Kijek wygięty w parabolę… Po około 10 minutach intensywnej walki, naszym oczom ukazuję się ogromna tołpyga, która zassała kopytko. Z lekkim niedowierzaniem podbieramy, robimy krótką sesję pamiątkową i zwracamy „małemu potworkowi” wolność. Bez wątpienia to był test zarówno dla mnie samego jak i dla mojego sprzętu, który spisał się wzorowo !!
Podsumowanie
Do wyboru sprzętu jakim łowię, przywiązuję ogromną uwagę. Każdy malutki niuansik, szczególik ma znacznie – w końcu to ja mam mieć pewność, że dany kij mnie nie zawiedzie i spełni moje oczekiwania. Tak właśnie było w przypadku wędki Dragon Guide Select. Jak tylko będzie okazja, sprawię sobie jeszcze jeden model z tej serii. Tym razem trochę lżejszy, bo będzie to wersja TINY. Na koniec pamiątkowa fotografia i krótki filmik z holu (by nie być gołosłownym), na którym świetnie widać jak spisuje się GSik :)
http://www.youtube.com/watch?v=iWbyydDce9Q&feature=youtu.be
Tradycyjnie z wędkarskim pozdrowieniem
Mateusz Lasek (Niepołomice)