Po co mi taki pokrowiec?
Ochrona kołowrotka ma wiele wymiarów; można chronić go przed kradzieżą, ale należy też chronić przed piaskiem, słoną wodą, uderzeniami lub szorowaniem o twardą burtę łodzi, wnętrze bakisty lub beton/kamienie na stanowisku, albo zminimalizować skutki obijania w bagażniku lub na pace samochodu podczas przewożenia. Największym zagrożeniem jest hulający wiatr miotający pylisty piasek na bałtyckiej plaży, obijanie o dno lub burtę łodzi, styczność z kamieniami na opasce nizinnej rzeki lub otoczakami górskich rzek. Wędkarz dojeżdżający rowerem na stanowisko również jest zainteresowany ochroną kołowrotka już zapiętego do wędziska. I do tych celów pokrowiec neoprenowy idealnie się nadaje: chroni kołowrotek odpięty lub zapięty do wędziska. Idealne rozwiązanie, którego skuteczność tkwi w prostocie pomysłu.
Jak to działa?
Pokrowiec nawet nie ma instrukcji używania, bo aż tak prostej pewnie nie ma sensu pisać: otwieram, pokrowcem obejmuję kołowrotek i przekładając klapkę przez wędzisko (lub nie, jeśli kołowrotek nie jest połączony z wędziskiem) zaciskam rzep i gotowe. Ochrona zaczęła właśnie działać. Niewielka objętość umożliwia przenoszenie pokrowca z kołowrotkiem w plecaku, torbie, worku żeglarskim podczas spływu pontonem po rzece. Obłe kształty pokrowca eliminują zahaczanie o inne rzeczy w pojemniku lub otoczeniu (np. kołowrotki kolegów). Gruba warstwa neoprenu chroni kołowrotek przed wstrząsem powstałym w wyniku uderzenia, przed brzydkimi i nieodwracalnymi skutkami otarcia.
Wyprowadzona linka z kołowrotka do przelotek (uzbrojona wędka) nie przeszkadza w używaniu pokrowca. Jego zgrabna obudowa i niewielka objętość ułatwia przedzieranie się przez zarośla, chroni kołowrotek przed zahaczeniem o korzenie, patyki i konary. Mając go na kołowrotku wiem, że na pewno nie urwę korbki, kabłąka, nie uszkodzę rantu szpuli (co eliminuje kołowrotek z dalszego użytkowania podczas wyprawy), nie uszkodzę żyłki lub plecionki na zwojach. Czyli jestem spokojny o sprzęt i losy wyprawy wędkarskiej.
Grzegorz Siciński