Wędkowanie rozpoczęliśmy o nieprzyzwoitej godzinie dla pstrągarza, a mianowicie o 7:40. W końcu to marcowy weekend, więc nie zrywaliśmy się ze snu o godz. 4. Dzień był wyjątkowo wiosenny, czuliśmy nadciągającą wiosnę. Wokół tętniło życie, wysoko nad głowami ciągnęły klucze żurawi, gęsi, kaczek. W lesie co rusz płoszyliśmy swoją obecnością lisy, borsuki, dziki, jelenie, norki i nawet bobry, mnóstwo ptaszków uwijało się w koronach drzew i zaroślach. Wybraliśmy odcinek nieco szerszy, z mniejszą ilością zaczepów, woda w płytkim miejscu sięgała ud, w głębszych rynnach nawet 1,6 m. Kamieniste ciemne dywany dna przeplatały się z piaszczystymi jaśniejącymi połaciami. W korycie było wiele korzeni z powalonych kiedyś drzew, wiele gałęzi naniesionych wiatrem i wyższą wodą. W spokojnych miejscach zalegały butwiejące liście i najróżniejsze odpadki biologiczne lasu. Powierzchnią spływał dywan kwiatostanów kwitnących olchy i leszczyny, co trochę przeszkadzało w prezentowaniu przynęty. Póki co pogoda była bezwietrzna, nad wysokimi i niskimi brzegami długie konary w wielu miejscach tworzyły baldachim. Wejście do rzeki błyskawicznie wyzwalało chmurę podniesionego mułu, a ta z kolei skutecznie płoszyła wszystkie ryby pływające poniżej. Byliśmy skazani na stanowiska brzegowe, a tu niestety czyhały pułapki w postaci bagien i młak o zmiennej głębokości. Jedne i drugie potrafią zassać wędkarskie nogi aż pod pachwinę.
Ja spinningowałem wędziskiem pstrągowym Specialist Pro Stream z bardzo lekkim kołowrotkiem Helios Gold i cienką plecionką Nano Clear 8, z tego zestawu jestem bardzo zadowolony. Do wody posyłaliśmy przede wszystkim obrotówki Dragona, z serii CM- i AG-Classic, również w wersji de Luxe oraz woblery Salmo Minnow i Hornet. Te przynęty są juz klasyką pstrągową, skuteczne na wielu łowiskach.