Pierwszy weekend pięknego października stał się terminem spotkania z Waldkiem Ptakiem i wspólnego wędkowanie na żuławskich łowiskach, z udziałem nowych spinningów FC-X.
Naszym celem był szczupak. Płytkie, obficie zarośnięte miejscówki stały się poligonem doświadczalnym dla nowych wędzisk Dragon FC-X (na marginesie dodam, że impulsem do zainteresowania się tymi blankami były tegoroczne Targi Efftex w Warszawie, po czym Dragon podjął starania o przystosowanie blanków do warunków polskich). Spinningi w ofercie mają pojawić się w przyszłym sezonie, czyli w 2016 r. Ja miałem okazję sprawdzić funkcjonalność jednoczęściowego modelu. Intensywnie spinningowałem przez co najmniej 20 godzin, z łódki w bardzo trudnym technicznie łowisku. Wędzisko, które miałem przyjemność testować sprawiło bardzo pozytywne wrażenie. Już w pierwszym dniu spinningowania w duchu obiecywałem sobie, że muszę mieć na własność ten kijek. Znacie to uczucie, gdy weźmiecie coś do ręki i pojawia się olśnienie, wszechogarniająca myśl: To jest to! Musi być moje ;)
Jak postrzegam to wędzisko? Blank wędziska i jego dynamiczna praca, duży zapas mocy i duża rozpiętość wagowa przynęt możliwych do miotania i prezentowania, nowoczesne zbrojenie jak również nowatorski uchwyt to cechy, które pozytywnie wyróżnią spinning spośród dziesiątek innych, dobrych wędzisk. Po dwóch dnia intensywnego spinningowania pozytywną ocenę wystawiłem również funkcjonalności tego kija. W pierwszy dzień testowania obiecywałem sobie, że kijek będzie mój, ale w drugi dzień wiedziałem już na pewno, że choćbym miał góry przenosić – kijek będzie mój, abym mógł wybrać się z nim na tegoroczne późne sandacze z zalewu :)
Uchwyt mnie poraził
Przez większość czasu testowania łowiłem na gumy. Na naszej wyprawie szczupaki bardzo delikatnie podskubywały gumowe przynęty. Brania były chimeryczne, subtelne, niekiedy sprowadzały się do muśnięcia przynęty. Nabrałem przekonania, że moim dotychczasowym wędziskiem (z którego przecież byłem zadowolony przez kilka lat łowienia) wielu brań nawet bym nie poczuł. Uznałbym, że woda jest pusta jak studnia. I właśnie z tych powodów jestem pod wielkim wrażeniem ciekawego rozwiązania uchwytu, o ogromnych walorach użytkowych.
Wędzisko FC-X bardzo dobrze sprawdzało się również podczas łowienia na przynęty twarde. Mniejsze wersje Salmo Sweepera tj. 10 i 12 cm idealnie pracowały prowadzone szczytówką wędziska. Pomimo, że testowany prototyp (jego ciężar wyrzutu i czułość) w mojej ocenie sprawdziłby się bardziej w łowisku sandaczowym (w mojej podświadomości wciąż siedzą sandacze, ponieważ czeka mnie wyprawa na te drapieżniki), to łowienie innych gatunków ryb nie stanowi dla niego żadnego problemu.
Uważam FC-X’a za genialne wędzisko, które sprawi pełną satysfakcję jego przyszłym użytkownikom.
Arek Maćkiewicz Team Żuławy
Fot. Waldemar Ptak