Testerzy relacjonują

Końcówka sezonu na kolorowo

Na przedzimiu koncentruję się na łowieniu sandaczy. Spinninguję je zarówno z łodzi i maszerując brzegiem. Podstawową przynętą są gumy, czyli rippery i twistery, które uważam za najlepsze w tym okresie.

Nie wyobrażam sobie obecnie łowienia sandaczy bez przynęt gumowych. Najczęściej rozmiar moich gumek mieści się w przedziale 7-12 cm, natomiast ich kolor jest cukierkowy ze wskazaniem na fluo pomarańcz i zieleń. O ile w okresie letnim jestem zwolennikiem używania wabiów w kolorach naturalnych, to teraz odchodzę od tej palety barwnej i łowię przynętami, których kolorystyka daje mocno po oczach. W grudniu, na moich łowiskach skuteczność gumisi w tych kolorach jest niepodważalna. Szczególnie podczas słabych dni, kiedy sandacze nie żerują, biją na głowę wszystkie inne kolory.
Taka kolorystyka w przyrodzie nie ma swojego odpowiednika a kolor fluo raczej kojarzy mi się z sygnałami mającymi na celu odstraszanie i ostrzeżenie, niż wabieniem. Nie imitują żadnego organizmu zamieszkującego akwen, ani pożywienia dostającego się tam okazjonalnie i mającego znaczenie w menu ryb. Dlatego nie potrafię wytłumaczyć dużego zainteresowania ryb takimi barwami. Natomiast bez wątpienia pewien jestem, że w grudniowej aurze sandacze dobrze biją w przynęty fluo, które wzbudzają w nich agresję (tę agresję czuć na wędzisku, jako nieliche kopnięcie) - czego dowiodła już nie jedna moja wyprawa. Dlatego moje grudniowe pudełko z przynętami (na sandacze) głównie wypełnione jest takimi kolorami. Przy wyborze gum korzystam z dużej oferty przynęt miękkich V-Lures Dragona, a moje ulubione modele na sandacza to m.in. Viper, Lunatic i Fatty.

 Aby skutecznie i systematycznie łowić sandacze, należy posiadać odpowiednie wędzisko. SF-X jest strzałem w dziesiątkę.

Spinning SF-X

Korzystając z okazji napisania kilku zdań o kolorach przynęt gumowych, jakie chętnie używam w grudniu, z przyjemnością wspomnę o nowej serii wędzisk SF-X firmy Dragon na rok 2016. Jeden prototypowy egzemplarz trafił do mnie i już na niego łowię. Powiem tylko tyle - nie miałem lepszego kija na sandacze, kosa! 

Jest to opinia nie tylko moja, ale także kolegów po kiju, którzy pomacali tą wędkę i przyjrzeli jej się z bliska. A byli wśród nich też tacy, którzy swoje wędki zbroją w pracowniach typu hand made, a produkcję seryjną uważali za gorszą. Po obejrzeniu tej wędki byli pod wrażeniem.

Daro Mrongas