Testerzy relacjonują

Spadanie ryb. Moc wędki a paszcza

Nie bez przyczyny lipień uważany jest za jedną z najdelikatniejszych ryb pływających w górskich potokach. Jest bardzo wrażliwy na drobne nawet zanieczyszczenia, źle znosi wahania stanu wód i nie przepada za zbyt długim pozowaniem do zdjęć. Powinniśmy obchodzić z nim nad wyraz delikatnie.

Każdy szanujący się wędkarz muchowy powinien wiedzieć, w jaki sposób obchodzić się ze złowiona rybą. Przed wyjęciem jej z wody należy zwilżyć rękę, aby nie naruszać jej bariery śluzowej (warstwy śluzu na skórze). Do podebrana ryby należałoby używać siatek bezwęzłowych, czyli takich, które jej nie zranią. Przed wypuszczeniem naszej zdobyczy trzeba przytrzymać ją na chwilę w wartkim nurcie. To natleni pozwoli rybie na swobodne oddychanie i zebranie sił, a co za tym idzie, umożliwi swobodne odpłynięcie w odmęty rzeki.

Jest jednak jeszcze jeden bardzo ważny czynnik, który pozwoli odpłynąć rybie w dobrej kondycji. A mianowicie, dobór odpowiedniego sprzętu do danego gatunku poławianej ryby. Co przez to rozumiem?

Powinniśmy stosować taki kaliber wędki czy kołowrotka, który stworzy nasze zdobyczy odpowiednie warunki do podjęcia walki (po zacięciu). Przecież idąc na ryby nie idziemy po to, aby "wytargać" zdobycz z wody w celach konsumpcyjnych, ale głównie po to, aby z nią powalczyć i uwolnić. Zatem nie stosujemy przykładowo wędek w klasie 7 czy 8 AFTM przy połowie delikatnych lipieni. Zetknięcie się ryby z tak sztywną wędka, która przy zacięciu wyzwala niebywałą moc, mogłoby skończyć się utratą wargi bądź rozszarpaniem całego pyszczka. Wiele już razy łowiłem lipienie w Sanie, których pyszczki przypominały durszlak. To przykre, ale składa się na to także presja wędkarska. Aby zminimalizować takie sytuacje łówmy na sprzęt finezyjny, czyli taki, który da rybie pole manewru, a jednocześnie jej nie uszkodzi. To samo tyczy się spinningistów. Kiedy wybieramy się na łowienie niewielkich okoni nie zabierajmy ze sobą "pały” sandaczowej (sztywne wędzisko do kogutów lub ciężkich gum do ostukiwania dna), która dosłownie wyrywa kawałki kruchego pyszczka. Proszę sobie wyobrazić, czy fajnie by było się spotkać na polu bitwy z bokserem Tysonem? Raczej nie, bo skończyłoby się to kiepsko dla przeciętnej postury wędkarza. Tak mogę to porównać, a więc zawsze mierzmy swoje siły na zamiary.

Przemysław Półtorak
www.gorskierzeki.pl