Testerzy relacjonują

Przemyślane posunięcia

Gdy nad rzekami zagości zimowy śnieg lub mróz, bądź wczesną wiosną jeszcze pozostają na brzegach płaty zmrożonego śniegu, jak również nocny przymrozek po odejściu zimy, dostęp do wielu naszych dobrych miejsc staje się chwilowo trudny.

Utrudnienia z tych powodów często odczuwam na pstrągowych wyprawach w okresie grudzień - marzec, ponieważ pod twardymi podeszwami butów hałaśliwie pęka lód, trzeszczą kruche gałązki, szeleszczą lub trzeszczą zmrożone liście, ślizgam się i niezamierzenie tupię po zmrożonych grudach błota, łamią się nawisy lodowe na linii brzegowej – pstrągi to wszystko słyszą. Na moje nieszczęście. Dlatego jestem zmuszony szukać swojego złotego środka by móc skuteczne łowić moje ukochane pstrągi potokowe. W tym przypadku, ubranie nie jest tak istotne, jak skryte i taktyczne podejście do stanowiska.

Jednym z moich sposobów na uniknięcie płoszenia ryb jest upatrzenie sobie stanowiska jeszcze wówczas, gdy przebywam z dala od linii brzegowej, czyli moja obecność i poruszanie się nie płoszy czujnych ryb. Dlatego bardzo dobrym tu rozwiązaniem jest wejście w takie wybrane miejsce bez specjalnego ukrywania się i tym samym utorowanie sobie drogi do miejsca, gdzie chcę łowić i gdzie spodziewam się ryb przy brzegu. Po chwili oczywiście oddalam się, również nie zachowując się wyjątkowo cicho - niech ryby usłyszą moje odejście. Tym sposobem ryby poniekąd oswajają się z tą sytuacją, z moją obecnością i odejściem. A wierzcie mi, że nawet duży pstrąg przepłoszony spod brzegu moim przybyciem, po moim odejściu niebawem do niego wróci. Odchodząc z jednego miejsca udaję się w inne, oddalone ok. 100 m i tam albo wykonuję opisany taktyczny manewr, albo rozpoczynam spinningowanie. Po pewnym czasie, dajmy na to po godzinie, wracam w poprzednie miejsce tym razem nadchodząc bardzo cicho i po chwili rozpoczynam spinningowanie. Wracając w to miejsce mam poniekąd wydeptaną ścieżkę, więc siłą rzeczy czynię mniej hałasu i najczęściej nie płoszę pstrąga. Dodatkowym argumentem taktycznym jest zastosowanie dalekich rzutów, które w niektórych okolicznościach pozostają jedynym sensownym, rybodajnym rozwiązaniem służącym pokonaniu tych sprytnych ryb.

Bardzo dobrym sposobem jest łowienie z nurtem rzeki, wtedy rybę zachodzi się od ogona. Złowiłem tak większość dużych „potoków”; większe pstrągi zdecydowanie lepiej reagują na wabiki właśnie tak prowadzone. Ale i wtedy nie zapominam o przemyślanym dojściu do stanowiska, biorąc pod uwagę możliwość spłoszenia ryb hałasem. Nie spieszę się z dojściem, nie lekceważę żadnego miejsca, w którym potencjalnie może stać ten spryciarz. Pstrąg potokowy należy do bardzo płochliwych drapieżników i oprócz posiadania bardzo czułej linii bocznej jest bystrym wzrokowcem, co daje mu nad nami ogromną przewagę. To on jest u siebie, na swoim terenie i zanim najdziemy go nieodpowiednio „na głowę”, już o nas on będzie wiedział nim my ujrzymy lustro wody. Niekiedy już pierwsze rzuty oddane bezszelestnie plus odpowiednie podejście do stanowiska da nam ładną kropkowaną rybę. A zdjęcie zrobione w pięknej scenerii nad ukochaną rzeką będzie ukoronowaniem naszego poświęcenia i trudu, które sobie zadaliśmy by przechytrzyć pstrąga. Moim zdaniem warto się natrudzić.

Krzysztof Kriss Tonder
Team Dragon