Testerzy relacjonują

Moje wiosenne liny

SPIS TREŚCI

Lina darzę szacunkiem. Uwielbiam wpatrywać się w te małe i tajemnicze pomarańczowe oczka. Krępa budowa i piękny ciemnozielony kolor lina cieszą mnie zawsze, gdy ląduję rybę w podbieraku.

Każda przechytrzona sztuka jest dla mnie nagrodą za poświęcony czas na łowienie, za zaangażowanie się w wyprawę. Cieszę się z każdego, nawet najmniejszego osobnika. Kiedy zaczynam łowienie tych ryb? Wiosenne liny zaczynam łowić już w marcu. Także w tym roku sezon rozpocząłem bardzo wcześnie, bo w połowie marca. Początki nie były zbyt obiecujące, jednak coraz wyżej operujące słońce napawało optymizmem. Z dnia na dzień rosnąca temperatura wody budziła do życia ospałą po zimie przyrodę. Główni bohaterowie coraz chętniej wpływały na żer w płytkich miejscach. Nie było to jednak wielogodzinne przeczesywanie dna zbiornika, lecz bardzo krótkie okresy pobierania pokarmu. Trzeba było wykazać się cierpliwością i odrobiną szczęścia, żeby idealnie trafić w ten moment. By zwiększyć swoją szansę na złowienie warto obserwować spokojną taflę wody, gdyż żerujące ryby zdradzają swoją obecność wydobywającymi się z dna pęcherzykami powietrza.

Gdzie szukać ryb?

Po sprawdzeniu kilku miejscówek, udało mi się odnaleźć miejsce pachnące rybami. W lecie, cała okolica gęsto zarasta grążelami, więc zazwyczaj dostęp do wody jest bardzo utrudniony. Po zimie jednak wszystkie rośliny zalegają dno, tworząc idealne środowisko do życia larw. Tak tworzy się naturalna stołówka, z której ryby chętnie korzystają i nabierają sił po zimie.