Idzie zima, brr… Zbliża się wielkimi krokami, czy tego chcemy, czy nie. Jedni wędkarze jeszcze do końca roku zmagają się z drapieżnikami, inni natomiast zasiadają ze spławikówką i feederem poławiając białoryb.
Mimo iż każdy gatunek łowiony jest odmiennymi sposobami, to warunki pogodowe, z którymi się zmagamy, zawsze są takie same; wspólne dla wszystkich i nie mamy na to wpływu. Mamy za to wpływ na komfort wędkowania, mamy bezpośredni wpływ na uczynienie z wędkowania frajdy, a nie męczącego poświęcenia. Podzielę się swoimi spostrzeżeniami i opiszę coś, co bardzo przykuło moją uwagę podczas przeglądania zdjęć jednego z "fejsbukowych" znajomych.
Sierpień
Bardzo zaciekawiło mnie, w jaki sposób te - dosłownie - kawałki materiału mogą ułatwić nam życie. Aby to sprawdzić, przekonać się o tym osobiście i na własnej skórze, zatelefonowałem do Waldka Ptaka, który krótką rozmowę zakończył informacją: "Paczuszka wyjeżdża". Rzeczywiście, za 2 dni te - i kilka innych - rzeczy miałem u siebie. W moje ręce trafiły komin z serii letniej i kominiarka wersji jesienno-zimowej. Po otwarciu paczuszki zaczęło się oglądanie i przymierzanie tych rzeczy. Doskonałe wrażenie zrobiło na mnie wykonanie oraz lycra, oddychający i super rozciągliwy materiał, z którego zostały stworzone.
Zastanawiałem się, w jakich warunkach mogę użyć tego po raz pierwszy i wybór padł na pstrągi. Właśnie kończył się sezon pstrągowy, więc bezzwłocznie wraz z Michałem stanęliśmy na brzegu leśnej rzeczki, zarośniętej wszelkimi roślinami od ziemi aż po wierzchołki drzew. Nad wodą latało mrowie najróżniejszych owadów, które nie dawały nam spokoju, w tej sytuacji nałożone buff (komin) i kominiarka świetnie chroniły twarz przed ugryzieniami nieproszonych gości w postaci komarów, meszek i końskich much. Jeśli nawet owad potrafił przebić swe żądło przez materiał, to działo się to sporadycznie. Materiał świetnie chroni skórę przed podrażnieniem wywołanym przez siadające na twarzy owady. Z doświadczenia wszyscy wędkarze wiedzą, że ciągłe dotykanie naszej twarzy nóżkami i skrzydełkami owadów jest niezwykle irytujące.
Wrzesień
Z początkiem września, gdy jeszcze promienie słoneczne niosły dużo ciepła, wybrałem się na nieco większe jezioro, oczywiście z zamiarem odszukania pasiastych drapieżników. Łowy miały się odbywać z pokładu. Po kilku godzinach wędkowania wiejący prosto w twarz wiatr stał się na tyle odczuwalny, że sprawiał mi mały ból, podrażniał, ponieważ twarz miałem zaczerwienioną od słońca. „Przypalenie” skóry twarzy przytrafia się często i wszystkim wędkarzom; chyba nie ma takiego, który dotychczas nie zaznał tego uczucia. Wtedy to założyłem komin z zamiarem osłonięcia twarzy, a przy okazji pochłaniania obficie wydzielającego się potu.
Szczerze muszę powiedzieć, że po chwili moje wędkowanie stało się znacznie przyjemniejsze, dość szybko odzyskałem spokój i mogłem się skupić na łowieniu. Chcąc obniżyć temperaturę mojej „przypalonej” skóry, co pewien czas moczyłem komin w wodzie łowiska i tu nastąpiło miłe zaskoczenie: materiał bardzo szybko wysychał. Według mnie jest to bardzo ważna cecha, przydatna w deszczowe dni letnie i jesienne.
Październik
W październiku powiało chłodniejszym powietrzem. Na wodzie lądowałem ponton wyposażony w silnik spalinowy z myślą o jesiennych wyprawach – czekały mnie wyprawy dalsze i krótsze w pogoni za trudnymi rybami. Już podczas pierwszej z nich otrzymany komplecik poradził sobie wyśmienicie, miał okazję pomóc nie tylko mi – także mojemu koledze. A stało się to w następującej sytuacji: wypływając na wodę musieliśmy nieco szybciej i dłużej popłynąć na wybrane i dość odległe łowisko, akurat tego dnia nad wodą pojawiła się mgła i stało się odczuwalnie zimniej, czego nie przewidział Darek – poratowałem go moją kominiarką i być może ta właśnie pozytywnie wpłynęła na wędkowanie. W tym samym tygodniu, podczas nocnego wędkowania zaskoczyły nas trudne, wręcz nieprzyjemne warunki pogodowe: wiało i padało, a północno-wschodni wiatr starał się nas wygonić z odrzańskich łowisk. Długo nie ustępowałem, w końcu jednak poddałem się - wróciłem do samochodu po buff i kominiarkę, dzięki nim udało nam się wytrzymać w ciężkich warunkach łowiąc aż do północy. Tego dnia, złowiłem nocnego klenia, który był jedną z najtrudniej wypracowanych ryb tej jesieni.
Kominy i kominiarki Hells Anglers stanowią świetne rozwiązanie nie tylko dla wędkarzy, ale też wszystkich osób chcących chronić swoją twarz przed słońcem, chłodem czy wiatrem. Dotychczas sprawdziłem je w wielu trudnych warunkach zastanych nad Odrą i z czystym sumieniem mogę napisać: są ZNAKOMITE.
Zima tuż, tuż; kilka nadchodzących miesięcy posłuży za poligon i okazję do przetestowania kominów i kominiarek w prawdziwie ciężkich warunkach: podczas łowienia pod lodem, spinningowania w niezamarzniętych akwenach, podczas opadów śniegu i zawiejach, w minusowych temperaturach.
Kominy i kominiarki są bardzo starannie wykonane, posiadają nowoczesny krój, co np. pozwala na wykonanie bardzo ciekawych zdjęć z ich użyciem. Komin można nosić na kilka sposobów, zarówno na głowie, szyi, przedramieniu, sposoby użycia nie znają granic. Z przekonaniem polecam je każdemu, kto ceni sobie komfortowe samopoczucie na rybach.
Adrian Polakowski
TEAM DRAGON JUNIOR