Od kilku lat spinning kojarzy się z plecionkami, a już tym bardziej w okresie jesieni, podczas której większość wędkarzy ugania się za szczupakami i sandaczami. To już ostatni miesiąc sezonu na te gatunki.
Jednak pomimo ogromnych zalet użycia plecionki i imponującej oferty rynkowej tego typu linki, są ciągle w wędkarstwie: czas, miejsce i ryby wymagające użycia żyłki. Wybierając się nad rzekę z spinningiem kleniowym świadomie używam żyłki. Posiadam doświadczenie łowienia z użyciem plecionki np. boleni, nie stronię od niej, a jednak to żyłka „dała” mi znaczną większość ryb na wędce i złowione bolenie kojarzę właśnie z spinningowymi żyłkami.
A zatem: żyłka czy plecionka? Dla wielu to poważny dylemat. Co wybrać? Na szczęście można znaleźć rozwiązanie polegające na stosowaniu i żyłki, i plecionki.
Używanie żyłki w trudnych (rzecznych) warunkach wiąże się z koniecznością jej częstej wymiany – ja tak postępuję. Kilka zaczepów, czasem dwa przetarcia na długim odcinku, powstałe podczas ocierania o szorstkie otoczaki lub piaskowce zalegające na rafie i wkrótce (według moich kryteriów) odcinek żyłki pozostający na szpuli kołowrotka jest zbyt krótki do dalszego użytkowania. W takich sytuacjach warto się wspomagać drugą szpulą (kołowrotka lub nowej żyłki) na wymianę. Natomiast w sklepie należy wybrać żyłkę dobrą i w przystępnej cenie. Od takiej żyłki nie wymagam dużo, m.in. ma przetrwać okres trwający do dwóch tygodni - dłużej jeszcze nie udało mi się używać chyba żadnej podczas łowieniu boleni na płytkich odcinkach rzeki (kamieniste rzeki Podkarpacia).