Testerzy relacjonują

Wieczorne duszki i zjawy

SPIS TREŚCI

Tęsknię za klimatem lata pachnącego wakacjami. Teraz rozsiadłem się w dużym i wygodnym fotelu przed kominkiem, aby w długi wieczór zanurzyć się w lekturze „Wędkarskiego Świata” - magazynu, którego od kilku lat jestem stałym współpracownikiem.

Czytam artykuły moich redakcyjnych znajomych z uśmiechem na ustach i chętnie wracam wspomnieniami do tegorocznych pięknych chwil znad wody. Dzisiaj chciałbym opowiedzieć Wam o pamiętnej wyprawie z wakacji, podczas której pierwszoplanową rolę odegrały pewne woblery. Jakie? Przekonajcie się sami.

Lipcowy wieczór. Nareszcie się ochładza. Od kilku dni temperatura się utrzymuje w blisko 30 stopni Celsjusza i na rybki decyduję się wyjść dopiero około godz. 9:00. Zabieram sprzęt, a do pudełek pakuję niedawno otrzymane woblerki Salmo. Sytuacja w rzece nie jest łatwa. Utrzymująca się niżówka ogranicza kontakt z dużymi rybami. Zobaczymy, co ugram.

Przedzieram się przez wysokie pokrzywy, aby dojść do mojej miejscówki na dolnym odcinku Wisłoka. Woda w rzece nieduża. Myślę, że da się swobodnie brodzić po płyciznach i w nurcie rzeki. Naprzeciwko mnie piękna półeczka, a pod nią rynna. Musi tam coś być. Zakładam pierwszego z brzegu woblera. Rzucam. Nic. Po kilku próbach zmieniam przynętę. Tym razem sięgam do pudełka z Salmo. Moją uwagę przykuwa trzycentymetrowy bielutki duszek – Lil'Bug (kolor PBG). To nowość na rok 2016. Salmo wprowadza go razem z tygrysim kolorem, który też wygląda interesująco. Duszek debiutuje. Pływająca wersja woblerka powinna zachęcić ryby do większej aktywności. Spokojnie prezentuję przynętę, delikatnie ściągając żyłkę. Czuję dziwne bicie serca. To chyba uczucie, które towarzyszy mi zawsze, gdy pojawia się nadzieja na jakąkolwiek rybę. Jest! Charakterystyczne szarpnięcie i powoli holuję rybę. Na duszka skusił się kleń. Wyciągam, fotka i do wody. Ryba zaliczona. W takich warunkach pogodowych, to już sukces. Ospałe ryby okazały zainteresowanie. Co będzie dalej?