Sezon podlodowy w pełni. Wprawdzie śniegu zaczyna brakować, jednak lód trzyma się dobrze. Warto pamiętać, że akwen akwenowi nierówny, podobnie jest z taflą lodową – na każdym jeziorze jest nieco inna, a na niektórych natrafimy na zdradliwe pułapki, w które z łatwością można wpaść.
W wielu miejscach lód wykształca inną i słabszą strukturę, może nie wytrzymać ciężaru wędkarza i załamać się.
Aby zminimalizować ryzyko utonięcia warto zaopatrzyć się dosłownie drobiazg, czyli KOLCE ASEKURACYJNE. Już niejednemu pechowcowi pomogły wydostać się na taflę lodu i uniknąć najgorszego. Pozornie sprawa wygląda prosto, po prostu wystarczy nabyć kolce i w miarę możliwości zapłacić niewiele. I tutaj sprawa się komplikuje. Jeśli kupimy bardzo tanio, może się okazać, że coś w kolcach pęknie – odpukać – podczas akcji samoratowania się. Kolce mogą też posiadać zbyt krótkie bolce (kolce) metalowe i nie zdołamy się zakotwiczyć w słabym lodzie – będą się ślizgać podczas próby wyczołgania z przerębli. Takich szczególików różniących dobre od złych kolców jest kilka. Zamiast zagłębiać się w różnice, najlepiej je nabyć od oferenta obdarzonego naszym zaufaniem. Niezawodne w najtrudniejszych warunkach są właśnie kolce Dragona. Można je nabyć już za 32 zł w sklepie internetowym; a warto tym bardziej, że jest to wydatek na lata.
Idąc na lód przypnijmy je w taki sposób, aby cały czas były pod ręką i byśmy mogli intuicyjnie sięgnąć do nich. Są lekkie i nie będą przeszkadzać w łowieniu czy spacerowaniu. Z pewnością warto na sucho poćwiczyć ich rozkładanie i użycie. Będąc w przerębli, skostniali od zimnej wody i z pewnością wystraszeni, stracimy zwinność i nierzadko logiczne myślenie – włączy się działanie odruchowe, mięśnie zaczną odmawiać posłuszeństwa. Trening z pewnością zaowocuje szybką, skuteczną akcją samoratowania się. Obyśmy nigdy nie musieli ich użyć, czego sobie i Wam życzę.
Daniel Sikora