Jak co roku, mój urlop w Polsce dobiega końca w chwili, gdy na Sanie rusza sezon pstrągowy. Bardzo fajnie…
Jeżeli tylko zimowa aura pozwala, staram się jak najczęściej wędkować w Sanie, a dokładnie w okolicach Leska. Muszę się spieszyć, bo niedługo trzeba wracać na Zieloną Wyspę. <br< Sezon pstrągowy na Sanie rozpoczynam, tradycyjnie wraz ze znajomymi, 1 lutego i dzieje się tak od 20 lat (na przełomie wieków był to 1 stycznia, potem przepisy się zmieniły). Aż do otwarcia sezonu 2017 łowiłem pstrągi tradycyjnie, czyli spinningiem długości 2.70 m, c.w. do 15/30 g i przede wszystkim woblerami (pamiętacie nieśmiertelnego Dragona Tournament Super Fine?).
CXT MS-X MicroSpecial
Od kilku lat, w moim pstrągowym arsenale coraz częściej goszczą różnego rodzaju gumki. Przed tym sezonem postanowiłem łowić sanowe pstrągi bardzo delikatnie. Zaopatrzyłem się w spinning Dragona z serii CXT MS-X MicroSpecial długości 213 cm c.w. 1-10 g.
Dosłownie w chwili wyjęcia z pokrowca już wiedziałem, że bardzo mi się spodobał. Wcześniej już łowiłem innym kijem CXT (a dokładnie CrossForce), więc nie byłem zaskoczony nowoczesnym designem wędki, wyposażonej w topowe komponenty firmy Fuji.
Spinning jest niesamowicie lekki, waży tylko 90 g!, a przy tym, mimo akcji Med.-Slow, przynajmniej na sucho jest wystarczająco dla mnie cięty. Osobiście nie lubię spinningów o bardzo wolnej akcji.
Na kołowrotek nawinąłem dwie linki. Plecionkę Nano Clear 8 średnicy 0,06 mm oraz żyłkę Momoi Kuromasu Lure Soul 0,165 mm - tu ciekawostka. Żyłka Momoi posiada znacznik na 75 m, co pozwala nawinąć dokładnie połowę żyłki na szpulę kołowrotka, jeżeli nie potrzebujemy całego 150-metrowego nawoju. W pudełkach z przynętami mam przede wszystkim klasyczne 5-centymetrowe pływające Minnow Salmo, a także najmniejsze gumki Invader Pro i Belly Fish Pro uzbrojone główkami Dragon X-Fine.
Stajemy na brzegu Sanu
1 lutego stajemy z kolegami na brzegu Sanu. Woda jest dość niska i bardzo zimna. Jeszcze niedawno praktycznie cały San poniżej zapór (Solińskiej i Myczkowieckiej) był skuty lodem, co nie zdarza się zbyt często. Na szczęście jest odwilż, kilka stopni powyżej zera. Podejmuję decyzję - łowię plecionką. Niestety, ostra tegoroczna zima (na Podkarpaciu i w Bieszczadach ujemna temperatura w dzień i w nocy utrzymywała się przez pięć tygodni!) kompletnie odebrała apetyt pstrągom. Jeden z kolegów tylko przez chwilę holuje pstrąga, który szybko spada. Drugi ze znajomych zostaje królem polowania, łowiąc ładnego czterdziestaka. Sam mam tylko kilka niezwykle delikatnych trąceń, których nie udaje mi się zaciąć. Sanem zaczynają płynąć potężne kry, łowienie i brodzenie staje się niebezpieczne, postanawiamy zakończyć wędkowanie. W czasie wędrówki Sanem spotkaliśmy kilkunastu spinningistów i muszkarzy, którzy nie mieli kontaktu z pstrągami, choćby nawet muśnięcia.
Pierwsze testy MicroSpeciala wypadły bardzo zachęcająco. Kij leży mi w ręku. Pomimo wędkowania w szerokiej rzece (wielu wędkarzy może poczuć zaskoczenie szerokością bieszczadzkiego Sanu), krótkim 213-centymetrowym spinningiem zasięg rzutów jest całkowicie wystarczający. Wędka bez problemu obsługuje gumki zbrojone główkami o masie od 1 do 4 g, jak i 5 cm Minnowy. W połączeniu z plecionką, czuję na szczytówce, ale i w dolniku każdy kontakt przynęty z dnem, zielskiem czy zalegającymi na dnie patykami. Do pełni szczęścia brakuje tylko wyholowanej MicroSpecialem ryby.
Drugie podejście
Po raz drugi jedziemy na rzekę kilka dni później. Niestety, znowu zrobiło się mroźno. Łowimy w fatalnych warunkach, wieje przenikliwy wiatr, a temperatura spada z godziny na godzinę. Decyduję się na żyłkę. Mam trochę wątpliwości, czy aby delikatna wędka i rozciągliwa żyłka pozwolą na skuteczne zacięcie i wyholowanie wprawdzie zimowych, ale dynamicznie walczących pstrągów. Moje wątpliwości zostają rozwiane już po kilku minutach od rozpoczęcia wędkowania. Minnowa leniwie kolebiącego się w toni atakuje śliczny czterdziestak. Wykonuję skuteczne zacięcie, podejmuję hol okraszony serią wyskoków, podziwiam pięknie pracujący kij, kołowrotek oddający co chwilę żyłkę i w końcu pierwsza ryba sezonu 2017 ląduje w podbieraku! Wobler uzbrojony w bezzadziorowe kotwiczki wypada od razu z paszczy ryby. MicroSpecial bez problemu pozwolił wyholować bardzo delikatnie zaciętego pstrąga, przy tym z użyciem haka bezzadziorowego.
Powoli schodzimy z nurtem rzeki. Obławiamy woblerami i gumkami rynny i kamieniska. Kompletnie nic się nie dzieje. Robi się coraz zimniej, co kilka rzutów muszę oczyszczać przelotki z lodu. Postanawiamy wracać. Wykonuję ostatni rzut lekko w górę rzeki. Belly Fish na główce 1,5 g (oczywiście ze spiłowanym zadziorem na grocie), delikatnie ostukuję dno na napiętej żyłce. W końcu nurt spycha gumkę za spory kamień i unosi nad dno na wyprostowanej żyłce. I w tym momencie czuję potężne kopnięcie! Ryba, dość nietypowo, cały czas chodzi przy dnie i jedynie od czasu do czasu wybierając żyłkę z hamulca. Powoli podciągam ją pod prąd do siebie. Już wiem, że to nie jest pstrąg. To wielki KARDYNAŁ. I tym razem ryba bez problemu ląduje w podbieraku. Lipień jest perfekcyjnie zapięty w nożyczkach. MicroSpecial znowu idealnie się spisał podczas holu! Kończymy łowienie, planując następne wypady na San. Niestety, wkrótce pogoda pokrzyżowała nasze plany. Ścisnął srogi mróz i trzymający aż do mojego wyjazdu z kraju, nie udało się już wybrać nad RZEKĘ.
Szkoda, że nie było mi dane połowić dłużej MicroSpecialem. Ale te dwa dni nad Sanem przekonały mnie do tego spinningu w 100%. To doskonałe narzędzie do połowu ryb łososiowatych i lipieni na lekko w dużej górskiej (płytkiej) rzece. Wędzisko współpracuje i z żyłką, i z plecionką. Jest super czuła i nie gubi dynamicznie walczących ryb.
Niecierpliwie czekam na otwarcie kolejnego sezonu pstrągowego na Sanie. Jesienią jednak nie omieszkam wypróbować MicroSpeciala na tęczakach i okoniach.
PS Przy okazji zobaczcie jak sroga była to zima. Na zdjęciu słynne lodospady nad Wisłokiem powyżej zbiornika Besko-Sieniawa.
Pozdrawiam z Irlandii
Tomasz Ekert
Team Dragon