Jakiś czas temu pisałem o samodzielnym przygotowywaniu przyponów mających nasze linki zabezpieczać przed szczupaczymi zębami.
Tak mnie naszło, aby sobie jakieś przygotować, chociaż najbardziej lubię to robić już na łowisku. Ma to niezaprzeczalną zaletę – można się dostosować do warunków aktualnie panujących. I do najbardziej aktualnych potrzeb wynikających z użytej przynęty, techniki łowienia itp. uwarunkowań.
Jak to mówią, jak się nie ma co się lubi, to się… robi w domu w sprzyjających warunkach.
Jak to ugryźć?
Potrzebujemy przyrządu do cięcia, jakiegokolwiek: wędkarskiego, ślusarskiego... Gdy mamy do czynienia z fluorocarbonem, polecam solidne cążki do obcinania paznokci. Radzą sobie doskonale. Z jednej strony ich koszt jest niski, z drugiej zwykle mamy je pod ręką (o ile obcinamy w ogóle paznokcie – no dobrze, takimi cążkami).
Gdy będziemy ciąć plecionkę stalową, to od biedy możemy użyć i tego samego przyrządu. Ryzykujemy jednak jego zbyt szybkie zużycie. Tu proponuję już jakieś małe cążki narzędziowe, które są stworzone do odcinania metalowych przedmiotów (chyba, że ktoś paznokcie ma z metalu, w końcu w filmach akcji bywają różne postaci, z różnymi zamiennikami swoich członków). Tu także koszt nie jest zbyt wielki. Nie potrzebujemy profesjonalnych narzędzi. Wystarczą nam te podstawowe.
W zależności od potrzeb możemy zastosować różne linki, materiały przyponowe. Fluorocarbon w różnych grubościach to pierwszy z materiałów. Najcieńszy można zastosować jako odizolowanie przynęty od plecionki. Nieczęsto to robię, ponieważ nie mam złych doświadczeń z wiązaniem plecionki bezpośrednio do krętlika przy agrafce. Wiem jednak, że wiele osób to robi i że w niektórych sytuacjach i ja jestem na to gotowy.
Aby przygotowanym być na ewentualne branie szczupaka zdecydowanie wolę użyć trochę grubszego fluorocarbonu, albo (co zaleca mi pewien doświadczony wędkarz) - w sytuacji deficytu odpowiedniej grubości materiału przyponowego - wiązki cieńszych linek. W jednym i drugim przypadku ma to zwiększyć naszą szansę na wyholowanie niechcianego zębatego przyłowu. Gdy jednak świadomie nastawiamy się na szczupaka i chcemy zastosować flourocarbon, to polecam ten grubszy i najgrubszy. Przynęta i jej wielkość będą determinować jego grubość.
Fluorocarbon i tulejki
Przy fluorocarbonie warto zastanowić się nad sposobem jego łączenia. O ile przy cieńszych zdecydowanie polecam jego wiązanie (na przykład węzłami polecanymi do łączenia żyłek), o tyle przy grubszych warto najpierw sprawdzić, czy aby potrafimy go zawiązać bez zbytnich odkształceń. Jeżeli nam to nie wychodzi, zastosujmy raczej specjalne tulejki zaciskowe.
Self Made
Tulejki poprowadziły nas do kolejnych materiałów. Są one dodawane do zestawów linek przeznaczonych do samodzielnego montażu. Tu już możemy się zabawić na całego. Przypony główne, dozbrojki itd. to całkiem duży zakres zastosowań (nie wykluczam oczywiście tego przy fluorocarbonie, ale jakoś tu czuję to dużo bardziej). Przy tego typu linkach nie trzeba już szczególnie się bawić w subtelności, więc z chęcią stosuję tulejki. Jeżeli chcemy też zakryć to połączenie (aby na przykład plecionka nie zaczepiała się o wystający koniec linki) możemy zastosować zwykłą rurkę termokurczliwą. Wkładamy do wrzątku (ostrzegam przed gorącą wodą – nie chcę, aby ktoś mnie pozwał, za swoje poparzenia) i zaciska się jak trzeba. Wybierzmy cienką, aby ciasno nachodziła. Kurczliwość jest ograniczona do 70%, więc zbyt luźna nie spełni swojej roli.
Zachęcam Was do takiego prostego majsterkowania. Rozwija ona nasze myślenie o wędkarstwie, sprawia dużo frajdy a jednocześnie sami zaczynamy lepiej poznawać nasze potrzeby.
Sławek Kurzyński
TEAM DRAGON