Pierwszy mój kontakt z wędką, z którą przez całą wędkarską jesień nie mogłem się rozstać, miał miejsce nad Jeziorem Żarnowieckim podczas trwania zawodów organizowanych przez Wiadomości Wędkarskie.
Głównymi sponsorami zawodów byli Dragon oraz Salmo. Miałem zaszczyt startować w parze z jednym z najlepszych przewodników wędkarskich w Polsce, Andrzejem Wiznerem. Każda z jednostek pływających wyposażona była w dwa zestawy wędek od Dragona, zestaw nr 1: Big Bait Jerk 90 dł. 1,98 m c.w. 30 – 90 g z podpiętym multiplikatorem Team Dragon HS200iL oraz CXT SuperFast SF-X dł. 2,13 m c.w. 18 – 42 g z dopasowanym kołowrotkiem Fishmaker II FD1135i.
Zasady zawodów były proste, wygrywa największy szczupak.
Ale nie o tych zawodach chciałem Wam napisać, a o wspomnianym wędzisku SF-X, które zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie.
Na dokładne poznanie i wędziska musiałem trochę poczekać, ponieważ przed zawodami ustaliliśmy z Andrzejem, że ja będę łowić zestawem castingowym, a on wędką wyposażoną w kołowrotek z szpulą stałą. Co jakiś czas wymienialiśmy się wędkami i gdy tylko w moje ręce wpadał SF-X, to ja już widziałem go podczas spinningowania sandaczy w Odrze. Duży zapas mocy powyżej czterdziestu gramów sprawiał, że ten kij w sam raz wpasuje się w mój styl odrzańskiego łowienia. Byłem pewien, że umożliwi mi obłowić koryto rzeki główkami ważącymi powyżej 30 g, natomiast blank długości 2,13 m bardzo szybko przeniesie branie do dolnika i moich dłoni. Dla wielu z Was może to teraz wydać się dziwne, ale ja nie stosuje wędzisk dłuższych ponad 2,40 cm, nawet łowiąc sandacze z brzegu. Krótkie wędziska dają mi lepszą kontrolę nad przynętą i wydają mi się być szybsze.
Debiut i pierwsze wrażenia
Na swój debiut SF-X musiał nieco poczekać. Będąc zajęty uganianiem się za innymi gatunkami ryb nawet nie zdążyłem się obejrzeć, gdy nastała jesień i czas mętnookich drapieżników. Po letniej części sezonu i wieloma przyłowami sandaczy podczas uganiania się za nocnymi sumami, mój głód łowienia z opadu był tak wielki, że gdy tylko nadeszły pierwsze przymrozki żaden inny gatunek ryb już się dla mnie nie liczył.
Lepszego sprawdzianu nad wodą nie można było sobie wyobrazić. Już pierwszego dnia, w drugim rzucie, z opadu bierze piękny sum, który daje popalić przez ponad piętnaście minut. Wędzisko się gnie po dolnik, a hamulec w kołowrotku Fishmaker II wydaje melodię miłą dla moich uszu; niestety, gdy ryba była już wymęczona a ja zbyt pewny siebie, sum zdecydował ostatnim zrywem przetarł plecionkę na kamieniu.
Na pocieszenie, na brzegu tego dnia ląduje pięć sandaczy, nic wielkiego - rozmiar treningowy, ale wynik cieszy. Teraz już wiem, co myśleć o wędzisku: czułość blanku SF-X powala, każdy pstryk ląduje od razu w łokciu a praca blanku SuperFast pięknie zacina każde pstryknięcie.
Kolejne wypady nad ukochaną rzekę, to kolejne wyholowane piękne ryby na SF-X. Wraz z kolegą, jednego dnia udaje nam się wspólnie wyholować kilkanaście sandaczy. Wędzisko okazuje się nadzwyczaj skuteczne, umożliwia mi wykonywanie dalekich i precyzyjnych rzutów, pomimo długości zaledwie 2,13 m oraz zapewnia pełną kontrolę nad prowadzeniem przynęty i bezpieczeństwo holowanej dużej ryby.
Podsumowanie
Podsumowując moje Wrażenia i ocenę, jestem bardzo zadowolony z tego sprzętu. Wędzisko CXT SuperFast SF-X 2.13 m c.w. 18 – 42 g spasowane z Fishmakerem II FD1135i to dla mnie zestaw radzący sobie w każdych warunkach. Wędka radziła sobie nawet z przyłowami w postaci sumów.
Jeżeli ktoś z Was szuka wędki uniwersalnej z dużym zapasem mocy, która sprawdzi się podczas rzecznych łowów, a także spinningowania jeziorowych szczupaków (obsłuży duże gumy oraz slidery), to SF-X jest dobrym wyborem.
Spinning, w połączeniu z mocnym Fishmakerem II, poradził sobie z silnym odrzańskim nurtem. Precyzyjny i płynny hamulec kołowrotka pozwala komfortowo holować szarpiące się ryby, fundujące mi liczne i gwałtowne odjazdy. Ten zestaw stawiam na pierwszym miejscu wśród innych wędek przeznaczonych na jesienne wypady na niemałe drapieżniki.
Marcin Gajdamowicz