Zarówno wiosną, jak i jesienią bolenie łowię bez względu na poziom wody w Odrze. Czynię to zarówno podczas niżówki, jak i przy dużej, niemal powodziowej wodzie, która nie rozlała się jeszcze po obszarze międzywala i pozwala dojść w okolice głównego koryta, dużej nizinnej rzeki.
Dziś postaram się znaleźć różnice w łowieniu tych ryb w zgoła odmiennych warunkach hydrologicznych i skompletować odpowiednie zestawy.
Mała woda
W ostatnich latach, podczas skradania się za boleniami, najczęściej towarzyszy nam niski lub bardzo niski stan wody. Co to oznacza? Wydawać by się mogło, że im mniej wody w rzece, tym łatwiej złowić rybę, ponieważ jej „dom” ulega pomniejszeniu (spotkałem się z taką teorią). Niby tak, ale… nic bardziej mylnego! Przy niskiej wodzie, bolenie (nie tylko, ale skupmy się na tym jednym gatunku) rozsiane są dosłownie po całej rzece. Grasują pod nogami, jak i na samym środku rzeki, czyli w głównym nurcie. Jak więc dobrać się do tych osobników, które przebywają na środku rzeki? Ano, tutaj przyda się dłuższe wędzisko oraz cienka plecionka, które pozwolą wydłużyć rzuty o cenne metry. Dobrym wyborem, z całą pewnością, będzie trzymetrowy Moderate II o następujących parametrach: długość 2.98 m; c.w. 5-20 g; akcja Med.-Fast. Do tego pięknie nawijający plecionkę kołowrotek Fishmaker II lub Fishmaker Ti w rozmiarze 3000 lub 3500. A na płytkiej szpuli, nawinięta plecionka Nano Clear 8 lub Invisible Braid średnicy 0,10 mm. Obie plecionki charakteryzują się niemal zerową widocznością w wodzie, co z całą pewnością wpłynie przynajmniej na nasz komfort psychiczny - a ma to niebagatelne znaczenie. Łowię tym wędziskiem najczęściej przypinając do niego Fishmaker’a „dwójkę”, w rozmiarze 3500 i przyznam, że lepiej się czuję, gdy mam nawiniętą żyłkę - być może, wynika to z przyzwyczajenia do używania żyłki przy tym „patyku”. Dlatego, jeśli ktoś wolałby żyłkę zamiast plecionki, dobrym wyborem będzie również używana przeze mnie HM80 średnicy 0,18 mm. Ktoś może pomyśli, że to zbyt cienko, ale po pierwsze, przecież chcemy osiągać większe odległości podczas zarzucania, a po drugie, łowiąc podczas niżówki warto wziąć poprawkę na to, że uciąg wody jest dużo mniejszy, co nie jest bez znaczenia.
Wave
No dobra, mamy wędkę, kołowrotek i linkę. Ale co przypiąć do agrafki? Do uzyskiwania rekordowych odległości, szczerze polecam tegoroczną nowość o nazwie Wave, którą miałem okazję testować podczas zeszłorocznej jesieni. Jest to dalekosiężny wabik, który idealnie nadaje się do kuszenia boleni przy niżówkach. Długa wędka, cienka linka i przynęta przystosowana do osiągania dodatkowych metrów sprawią, że będziemy mogli się dobrać do boleni grasujących nawet pod drugim brzegiem - mówię oczywiście o szerokości Odry na „moim” odcinku.
Boleniowy dom w dużej wodzie
Mimo, iż w ostatnim czasie częściej przychodzi nam wędkować na niskiej wodzie, nie jest powiedziane, że nie zdarza nam się łowić na dużej. Rzadziej, bo rzadziej, ale się zdarza. Duża woda, to większy metraż boleniowego „domu” i wydawać by się mogło, że będzie trudniej go złowić. I tutaj również… nic bardziej mylnego! Duża woda, która osiąga stany ostrzegawcze (a nawet i alarmowe), to coś, na co czeka zdecydowana większość łowców boleni. Ryby uciekają z głównego nurtu i gromadzą się w międzytamiach, które - za sprawą dużej wody - są dodatkowo „pomniejszone”. Kamieniste ostrogi są totalnie pozalewane, a warkocze „przesuwają” się do zarośniętych podstaw, które na ogół nie są zbyt długie. Jest to bardzo dobra okazja, aby dobrać się do każdego bolenia, nie będąc skazanym na posyłanie przynęt na niebotyczne odległości. Przy doborze sprzętu należy pamiętać jednak, że mimo łowienia w tzw. klatkach, duża woda sprawia, że de facto łowimy w większym uciągu aniżeli podczas niżówki, gdy holujemy rybę ze środka rzeki. O ile w tym przypadku będziemy mogli pozwolić sobie na nieco krótszy kijek, o tyle pożądane będzie zwiększenie jego mocy. Oczywiście nie ma też co przeginać, żeby nie stracić zupełnie frajdy z holowanej ryby i pamiętać o tym, że boleniowe przynęty stawiają w wodzie relatywnie mały opór. W tej sytuacji, z czystym sumieniem mogę polecić wędkę z bardzo udanej serii CXT - kto miał z nimi do czynienia ten wie, o czym mówię. LC-X LureControl z następującymi parametrami: długość 2.65 m; c.w. 7-28 g; akcja Fast.
Linka, przynęta
Na szpuli kołowrotka warto mieć nieco mocniejszą linkę. Mogą to być żyłka o średnicy 0,20-0,22 mm lub plecionka 0,12 mm – to optymalny wybór. A co z przynętą? Tutaj w zupełności wystarczą typowe boleniówki, które co prawda nie latają aż tak daleko jak Wave, ale „swoje” metry osiągają i spokojnie można zapiąć już „klasyka” o nazwie Thrill. Wobler oczywiście zapinam na mocnej agrafce (od lat stosuję Spinn Lock i ani razu mnie nie zawiodły - jestem z nich bardzo zadowolony). Aha, jeszcze jedno. Korzystając z plecionki, mimo iż jest „boleniowa”, warto dowiązać przypon z fluorocarbonu, który będzie chronił linkę przed przetarciami o kamienie i inne „ostrości”, leżące i wystające z rzecznego dna. Osobiście „jadę” na Soflex’ie japońskiej firmy Momoi o wytrzymałości 5,5 kg i jak dotąd, mówiąc kolokwialnie, nie ma lipy (m.in. w ogóle się nie skręca i po wysnuciu wybranej długości ze szpulki jest prosty niczym włos).
Podobieństwa
Różnic znalazło się całkiem sporo, ale czy są jakieś podobieństwa? Może to zabrzmi wręcz śmiesznie, ale jest nim na pewno… pudełko do tzw. przeze mnie „cichej wymiany”. Jest to pudełko o nazwie Slit Form Case, produkowane przez firmę Meiho. Miękkie dno powoduje, że wymiana przynęty jest naprawdę cicha, a specjalne rowki, w których unieruchamia się kotwiczki sprawiają, że wabiki „siedzą” cicho także w trakcie przemieszczania się po łowisku. Niby banał, ale jakże pożyteczny, gdyż przy łowieniu boleni, ciszy i spokoju nigdy za wiele, bez względu na to, czy łowimy na niskiej, czy wysokiej wodzie.
Mariusz Drogoś
TEAM DRAGON