Sandacz, zwany u nas odrzańskim smokiem, niewątpliwie należy do ryb, które niezwykle mocno poruszają wyobraźnię niejednego wędkarza: spinningisty, spławikowca, gruntowca. Tego drapieżnika można przechytrzyć różnymi metodami i technikami.
Sandacz dla większości wędkarzy jest rybą niemalże mityczną, niczym widmo; jak przystało na prawdziwego rzecznego potwora znika tak szybko, jak się pojawia. Na samą myśl o tej rybie, nawet u doświadczonego wędkarza, przyspiesza tętno i pojawia się gęsia skórka. Powtórzę, emocje udzielają się nawet wędkarzowi niemającemu problemu ze skutecznym namierzaniem tych ryb.
Szybko się przemieszcza
Z przekonaniem powiem, że ta ryba ma w sobie coś naprawdę tajemniczego. Nierzadko wydaje mi się, że już ją znam, wiem gdzie będzie i na co weźmie, a jednak przebiegłe sandacze potrafią szybko utrzeć nosa. Bardzo często zmieniają swoje stanowiska, żerują bardzo krótko i intensywnie, lecz o najróżniejszych porach. Może to być zarówno świt i noc, a nawet lipcowe południe. A jednak, wytrawni łowcy z dużym powodzeniem tropią te ryby i przewidują ich zachowania. I choć nie zawsze sandacza uda się podejść w planowany sposób, to obierając odpowiednią taktykę można zwiększyć swoje szanse bardzo mocno.
Tropienie sandaczy
Rozpoczęcie poważnej przygody z tropieniem tych przebiegłych ryb warto zacząć już na początku sezonu, czyli od czerwca. Ryby w tym okresie są już po tarle i zaczynają okres bardzo dobrego żerowania, zajmują też stanowiska w najbliższej okolicy swoich niedawnych tarlisk. Chciałbym zwrócić uwagę, iż moje przemyślenia będą dotyczyć zachowania ryb w dużej nizinnej rzece, a mówiąc dokładniej w Odrze. Zachowania sandaczy w zbiornikach zaporowych oraz jeziorach mogą być zgoła odmienne.
Wracając do rzek. Sandacze tarło odbywają nad piaszczystym lub żwirkowym dnem w bezpośrednim sąsiedztwie roślin, jeżeli takowe w ogóle będą występować - na początek, tyle wiedzy nam wystarczy, bez dogłębnej analizy. Miejsca takie znajdziemy przede wszystkim we wszelkiego rodzaju starorzeczach, rozlewiskach, odnogach, dołach rzecznym połączonych z rzeką choćby niewielkim kanałem. W pobliżu takich miejsc powinniśmy rozpocząć swoje poszukiwania, ponieważ na początku sezonu sandacze będą przebywać jeszcze w najbliższej okolicy. Kiedy już wstępnie mamy wytypowane miejsce powinniśmy wybrać jedną z metod połowu i szlifować umiejętności najdokładniej jak to tylko możliwe. Sandacz to specyficzna ryba, więc nie liczmy na łut szczęścia, przyłowy i owszem zdarzają się, ale są one znikome w skali. Prawdziwy odrzański smok to ciężko wypracowana ryba i na takim podejściu powinniśmy się skupić.
Ładną rybę możemy dostać gruntówką z niewielkim żywcem, trupkiem (martwa rybka) bądź ogonkiem, a także spławikówką z zastosowaniem tych samych przynęt. Ja łowię sandacze tylko i wyłącznie na spinning, z użyciem przynęt miękkich typu ripper, jaskółka oraz przynętami twardymi, a dokładnie woblerami.
Technika i taktyka łowienia
Technika połowu powinna być przede wszystkim dobrana do miejsca i czasu połowu. Jeżeli decydujemy się na nocne obławianie płytkich partii wody, powinniśmy wybrać woblery o delikatnej, migotliwej pracy, imitujące ukleję i będzie dobrze, by były dość wydłużone i oczywiście nienagannie pracowały w napływie i warkoczu ostrogi. Wyśmienicie do tego będą się nadawać modele Salmo Minnow. Te same miejsca możemy obłowić gumami, nie bójmy się rozmiaru 6” czy 7” - dla agresywnego sandacza ten rozmiar nie jest problemem. Ważnym jest, aby przynęta (wg mojej teorii) była podobnie jak wobler smukła, o migotliwej pracy z obciążeniem rzędu kliku gramów. Właśnie w taki sposób zawsze rozpoczynałem sezon sandaczowy, oczywiście od nocnego przemierzania odrzańskich miejscówek.
Komary a sandacze
Ten rok jest jednak inny, z uwagi na ogromną plagę komarów nawiedzających nasze tereny. Wieczorowe i nocne łowienie z brzegu stało się praktycznie niemożliwe. Nawet krótkie wyjście nad rzekę w tym momencie łączy się z aplikacjami sporych porcji repelentów. W tych warunkach zdecydowałem odpuścić nocne eskapady na rzecz poszukiwania sandaczy z łodzi, o świcie i do południa, wtedy komary już nie są tak agresywne, nie dostaną nas na wodzie podczas wiatru i słońca. Sandacze jednak często nadal żerują w najlepsze i są w naszym zasięgu, musimy jednak zmienić miejsce, technikę oraz przynęty.
Teraz powinniśmy odszukać trochę głębszą wodę. Nadal pozostaniemy w okolicy piaszczystych i żwirkowatych płycizn, lecz skupimy się na wodzie od 3 do 8 metrów głębokości, często z większym uciągiem. Najprościej będzie zrezygnować teraz z woblerów, założyć gumę o mocnej i agresywnej pracy ogonowej jak Bandit, z obciążeniem kilkunastu do nawet trzydziestu gramów. Tak uzbrojeni, obławiamy głębsze partie oraz dno, najlepiej techniką opadu oraz szurania po dnie, które czasem potrafi doprowadzić sandacza do furii, co na pewno poczujemy w nadgarstku (potężne uderzenie na wędce). Jeżeli chcemy, aby uderzenie było odczuwalne, naprawdę potężnie i nie boimy się deformacji stawów na stare lata, to spróbujmy łowić sandacze za pomocą zestawu castingowego, uzbrojonego oczywiście w plecionkę. Na takim zestawie sygnał agresywnego uderzenia docierający do naszej ręki jest tak mocny, że może wywoływać ciarki na plecach; oczywiście silnie przy tym nas uzależniając od tych wrażeń.
Do porannego łowienia (a także dla takich właśnie doznań) w głębszych partiach wody na duże przynęty gumowe stosuję wędzisko jednoczęściowe FC-X FastCast 1.98 m ciężaru wyrzutowego 14-35 g. Multiplikator, w zależności od masy przynęt, jakimi planuję w danym dniu łowić, to Team Dragon SHS200iL, albo Team Dragon Big Bait MF250iL, jeżeli naprawdę zapowiada się łowienie przeciążonym zestawem w mocniejszym nurcie lub podczas mocnego wiatru. Zestaw powinniśmy obowiązkowo uzupełnić bardzo dobrą plecionką w rozmiarach od 0,10 mm do nawet 0,18 mm i jak najszybciej ruszać nad wodę!
W następnych tygodniach, sprytne mętnookie będą wielokrotnie zmieniać swoje stanowiska podążając za swoimi ofiarami, większa część ryb rozpłynie się po całej rzece, a odszukanie ich będzie sprawdzianem dla naszego wędkarskiego kunsztu! Będąc nad wodą systematycznie, mamy szansę szybko reagować celem dostosowania się do zmieniających warunków, tym samym zwiększając swoją szansę na spotkanie oko w oko z dużym odrzańskim smokiem.
PS Zdjęcia z dużymi sandaczami, złowionymi kilka dni temu, najzwyczajniej utopiłem. Stało się to, gdy kolega podpływając do mojej łódki pontonem poprosił o możliwość skopiowania zdjęć z mojej karty, którą po chwili beztrosko podawałem z łódki na ponton. I stało się, karta wypadła nam z rąk i poleciała w toń rzeki. Przepadła bez śladu zostawiając mi tylko wspomnienia złowionych sandaczy.
Krzysztof Żukowski
TEAM PRZEWODNIKÓW WĘDKARSKICH