Nerwus. Tak określam wędziska o akcji X-Fast. Szczerze mówiąc, wolę kije o akcji Fast albo Med.-Fast. A może takie miałem skłonności, dopóki nie wziąłem do ręki Team Dragona Big River 2,90 m?
Przyglądając się wędziskom obecnym na rynku można odnieść wrażenie, że akcja bardzo szybka to miękka szczytówka i dalej to już kij od szczotki. Efekt takiej konstrukcji to: branie, zacięcie, kilka nerwowych ruchów kija i po rybie. Wychodzi brak amortyzacji.
Czy można połączyć szybkość kija z progresywnym ugięciem podczas holu? Można. Taki jest właśnie Big River. Nie wierzyłem, dopóki nie spróbowałem.
Pierwszy raz używałem tego kija na przedwiośniu. Wąski, zatrzciniony odcinek rzeki, niska woda. Kilka pierwszych machnięć niewielkim, lekkim woblerkiem. Duża tolerancja w dół od deklarowanego ciężaru wyrzutu. Super celność przy niewielkim miejscu na ruch szczytówką. Na uchwycie mój stary kołowrotek Team Dragon FD 735IX. Niemal idealnie zbalansowany zestaw. Tylko ta wyraźna, szczytowa akcja. Nerwus. Co będzie, jak weźmie ryba? No i wzięła. Kij wygina się głęboko, okropnie się wydzieram do stojącego niżej kolegi: "Mam!". Dwa młynki i trotka ląduje wyślizgiem na brzegu. Hm…"Marne" 50+, a tak ładnie blank zapracował. Jestem pod wrażeniem. Zdyszany biegiem kolega mniej. Prosi, żebym więcej do „żywców” go nie wołał. Robimy pamiątkową fotkę. Wieczorem siada siedemdziesiątka. To była dopiero jazda... A zapas mocy jeszcze był jak zwykle przy blankach TORAY. Kij świetnie leży mi w ręku. Cały dzień łowienia i zero oznak zmęczenia ramienia. W ogóle nie czuć tej długości.
Niestety, Big River zaczął stwarzać problemy. Nie wiedzieć czemu, zaczął się kleić do rąk pozostałej części Klanu Sulimów. Synowie śmigają nim w rzece, morzu i jeziorze. Nieważne, czy to są trocie, belony, czy szczupaki. Celnie posyła lekkie przynęty w punkt na krótkim dystansie, potrafi też posłać na znaczną odległość ciężką wahadłówkę. Cały czas jest w użyciu. Najgorsze jest to, że nawet moja tak zwana lepsza połowa, czyli małżonka też potrafi używać „nerwusa”. Podczas ostatniej rodzinnej wyprawy nad morze „grzecznie” przejęła od męskiej części Klanu spinning Team Dragon i przez dłuższą część wieczoru czesała okolice bazy (czytaj koca). Po pewnym czasie stwierdziła, że bez tej wędki na następny wypoczynek się nie wybierze. Dramat. Jak tu testować sprzęt? Czasem, jak jestem na wodzie sam, udaje mi się machnąć „nerwusem” parę razy. Team Dragon Big River. Polecam. Właściwie polecamy.
Mariusz Sulima & Klan