Łowienie boleni w pełni lata nie jest już tak proste, jak miało to miejsce jeszcze miesiąc wcześniej, w okresie wiosennym.
Początek sezonu i miesiąc maj jest zdecydowanie najlepszym okresem na obfite połowy tych ryb. Potem robi się trochę pod górkę. Czerwiec i lipiec to miesiące, w których niczego i nigdy nie można być pewnym. Nie mam tu na myśli tego, że ryby nie biorą, jednak okres letni wymaga od wędkarza znacznie większych poświęceń. Bywają dni, kiedy bolenie są mało aktywne i jedynie łowienie na granicy dnia i nocy przynosi efekty. Bardzo wczesny ranek i późny wieczór to pory dnia, kiedy wędkarz powinien skoncentrować się najbardziej. O ile w maju bolenie często żerują przez całą wędkarską dniówkę, to w lecie takich dni jest zdecydowanie mniej. Na łowiskach, które odwiedzam, duża część boleni została pokłuta już w maju, przez co ryby stały się bardziej ostrożne. Opadająca wiosenna woda przetasowała ryby w rzece. Tam, gdzie wiosną łowiło się piękne rapy, obecnie nie można się doczekać brania. Na łowiskach, które często poddawane są dużej wędkarskiej presji, nie bez znaczenia pozostaje duży ruch jednostek pływających, który w okresie letnim bardzo się wzmaga – warkot silników, hałas i bezmyślne podpływanie do miejscówki skutecznie płoszy ryby. Stara wędkarska zasada mówi, że aby odnieść sukces, czyli złowić rybę, trzeba się znaleźć w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze i z odpowiednią przynętą. Te trzy warunki mają bardzo znaczący wpływ w przypadku łowienia letnich boleni. Postaram się pokrótce je opisać.
Odpowiednie miejsce
Przy ustabilizowanym poziomie wody w rzece, bolenie już w czerwcu zajmują swoje letnie stanowiska. Uregulowany odcinek rzeki charakteryzuje się licznymi narzutami kamiennymi, uformowanymi w postaci główek i opasek. Napierający nurt wody na te budowle tworzy wokół nich ciekawe miejscówki. Znajdziemy tu zarówno wodę o znacznym uciągu, jak i cienie prądowe na wstecznym biegu. W jednym miejscu nurt rzeki nasypuje łachy piachu, by kawałek dalej swoją siłą wyżłobić rynnę lub dołek. Odbicie wody od szczytu ostrogi formuje na powierzchni warkocz. Zarówno na napływie ostrogi, jak i na jej części zapływowej ryby zajmują swoje stanowiska. Na zapływie, gdzie tworzą się prądy wsteczne i zastoiska, bardzo często kipi od drobnicy. Letnie rapy mają tu obfitą stołówkę i znajdują najłatwiejsze pożywienie. Okolica ostrogi to zdecydowanie najlepsze letnie łowisko rap. Najlepsze boleniowe ostrogi to takie, przy których woda mocno kręci a dużą powierzchnię wody stanowią bełty. Przy podniesionym stanie rzeki swoich letnich boleni szukam również przy kamienistych opaskach. Najlepsze są stare, poprzerywane, zniszczone upływem lat, których linia brzegowa nie jest prosta. Z wystającymi cypelkami, od których odbija się prąd wody, tworząc odkosy, czyli mini warkocze. Te dwie letnie rzeczne miejscówki i ich okolice w zupełności wystarczają mi, aby skutecznie zapolować na letnią rapę.
Odpowiednia pora
Jak już wspomniałem, okres letni często wymusza na wędkarzu łowienie na pograniczu dnia i nocy. Wysokie temperatury powietrza i wody w ciągu dnia nie ułatwiają nam zadania. Jedynie wczesny ranek, jak i późny wieczór są zdecydowanie najlepszą porą na przechytrzenie rapy. Wędkarze lubiący dłużej pospać, jak i ci, którzy nie pozostają na łowisku do końca dnia, mają mniejsze szanse na złowienie ryby. Oczywiście i w tym temacie nie ma sztywnych zasad. Zdarzają się dni, kiedy bolenie świetnie żerują w ciągu całego letniego dnia i można je złowić praktycznie o każdej godzinie. Jednak latem priorytet to początek i koniec dnia. Dobrze jest już wcześniej wytypować sobie potencjalną miejscówkę na wieczór. Zacumować łódź lub przyczaić się z brzegu i czekać na pierwsze oznaki żerowania boleni.
Odpowiednia przynęta
Z wielkim powodzeniem i sukcesami w okresie lata używam dwóch przynęt. Wobler Thrill oraz nowo rekomendowanego przez firmę Salmo bezsterowca Wava. Thrill na moim boleniowym zestawie robi doskonałą robotę już od kilku ładnych sezonów, mimo, że niektórzy wędkarze dopatrują się w tej przynęcie niedoskonałości. Moja praktyka nad wodą absolutnie tego nie potwierdza. Używając Thrilla co roku, mogę pochwalić się niezliczoną ilością brań oraz pokaźną ilością wyholowanych ryb. Siedmiocentymetrowa wersja tej przynęty służy mi do ekspresowego obławiania potencjalnych miejscówek boleniowych i zdejmowania z nich aktywnych ryb. Dziewiątka Thrilla ma tą przewagę, że waży więcej a utrzymując to samo tempo prowadzenia penetruje głębsze partie wody. Tam, gdzie sytuacja wymaga by wobler poprowadzić głębiej używam dziewiątki. W miejscach płytkich i podczas dni, kiedy rapy zaznaczają swoją obecność w powierzchniowych partiach wody stosuję siódemkę. W zanadrzu mamy jeszcze do dyspozycji cztero- i pięciocentymetrowe Thrille. Z pewnością znajdą swoje zastosowanie w rękach wędkarzy bardziej drobiazgowych w tym temacie. Przyznam się, że jeszcze nie miałem okazji zapoznać się z nimi na łowisku i sprawdzić je w praktyce. Koniecznie muszę to nadrobić.
Następną przynętą, o której już wspomniałem, jest Wave. Z tym woblerem miałem okazję zapoznać się już w poprzednim sezonie. Dalekosiężna, wolno tonąca, która podczas lotu stawia powietrzu znikome opory stała się bardzo przydatna podczas boleniowych podchodów. Przynęta o wielu możliwościach prezentacji w zależności od zastosowanej techniki przez wędkarza. Wave zarówno świetnie wabi ryby przy powierzchni, jak i te żerujące przy dnie. Podczas opadania na dno pięknie lusterkuje, co kwalifikuje go do prowadzenia techniką opadu. Ściągana szybko smuży wodę, pokazując się na jej powierzchni, co uwielbiają letnie bolenie. Szczególnie te mniej ostrożne, na które poluję o świcie i zmierzchu.
Boleniowy sprzęt
Obecnie używam dwóch zestawów wędek z serii CXT. Pierwszy kijek to CrossForce 2,44 m c.w. 7-28 g, czyli boleniowy standard. Drugim jest krótki SuperFast 2,13 m c.w.14-35 g. Przez długi czas stroniłem od używania zbyt krótkich wędek do łowienia boleni i długo nie mogłem się do nich przekonać. Po pierwszych testach i wyholowanych rybach przy pomocy SuperFasta moje dotychczasowe przekonania legły w gruzach. Lekkość oraz wygoda, z jaką operuje się tą wędką, jest sprzętowym hitem w mojej prywatnej przygodzie z boleniami. Z chwilą pierwszych rzutów doceniłem klasę tej wędki na potrzeby moje oraz łowiska, w jakim łowię. A szybki i sprawny hol 70-centymetrowego bolenia pod silny nurt wody nigdy nie był tak szybki i sprawny. Co nie jest bez znaczenia wobec kondycji ryby, którą następnie chcemy uwolnić. Stosując zbyt miękkie wędki hol często się wydłuża, w konsekwencji czego rybie trudniej odzyskać nadwątlone siły. Do wędek podpinam dwa kołowrotki, Team Dragon Z lub Ryobi Verum, w rozmiarach 30 z nawiniętą plecionką Nano Ultra 8x 0,12 mm. Ten zestaw gwarantuje mi komfort i niezawodność, jaka jest potrzebna podczas polowania na rapy.
Darek Mrongas (Daro M.)