Łowienie w nocy dla zapalonego spinningisty lub fanatyka wydaje się rzeczą tak samo zwyczajną, jak nocne wędkowanie dla spławikowca czy gruntowca.
Spójrzmy na to w taki sposób: jeżeli można łowić spławikówką czy gruntówką w dzień i w nocy, to dlaczego nie dałoby się w takiej porze spinningować? Dla nas, nocnych spinningistów, jest to tak bardzo naturalne, że nie wymaga nawet chwili zastanowienia. A jednak dla wielu wędkarzy nie jest to tak oczywiste. Przynajmniej kilka razy w ciągu sezonu spotykam się z sytuacją, gdy widzący mnie wędkarz (mnie idącego brzegiem rzeki o zachodzie słońca) pyta: Czy coś brało? Wtedy z uśmiechem odpowiadam, że jeszcze nie wiem, dopiero idę łowić! Wtedy następuję chwila ciszy, niedowierzanie i dopiero dalsze pytania: ”Ale jak?”, „Na co?”, „Spinningiem?”. Na takie sytuacje mam już opracowaną regułkę i przeważnie odpowiadam krótko: „Jeżeli da się łowić feederem w dzień i w nocy, to dlaczego miałoby się nie dać łowić spinningiem?” – tu ponownie następuje cisza, a zaraz za nią kolejne pytania. Jeżeli mam trochę czasu, to zawsze staram się wyjaśnić pokrótce co i z czym się „je”, zwłaszcza jeżeli spotykam młodego, dopiero uczącego się wędkarza. Są to sytuacje dosyć zabawne, lecz zaskakująco często pojawiająca się na moich wodach.
Nocne tropienie drapieżników jest bardzo mocno wciągające, można powiedzieć iż uzależniające, zawiera bowiem w sobie dodatkowy dreszczyk emocji, dodatkową adrenalinę, coś niewiadomego. Moim zdaniem nocny spinning na dużej rzece jest najwyższym etapem wtajemniczenia w karierze każdego spinningisty. W nocy polegamy na całkowicie innych zmysłach niż za dnia. I o ile jesteśmy geniuszami spinningowymi w dzień i korzystamy głównie ze wzroku potrafiąc wytypować najlepsze miejsca, a także zauważyć aktywność ryb, to już w nocy możemy okazać się całkowicie bezradni nad wodą. Za dnia w 80% polegamy na wzroku, każdy z nas ma w głowie obrazy spławiających się lub atakujących ryb. Znakomita większość spinningistów w łatwy sposób rozpozna atak szczupaka, bolenia, klenia czy suma, analizując zarówno sylwetkę ryby, kształt rozprysku wody czy miejsce uderzenia. Także wytypowanie potencjalnego stanowiska ryby wydaje się łatwe, przecież dobrze widzimy rzeczny warkocz, prąd wsteczny a nawet załamania wody sygnalizujące podwodne rafy. W nocy okazuje się jednak, iż wszystko czego się nauczyliśmy w większości może nam się nie przydać, polegać bowiem musimy teraz na skrajnie innych zmysłach, takich jak słuch czy dotyk. Początkujący nocny łowca może poczuć się jak „dziecko we mgle”, ale zapewniam, iż nauka nocnego łowienia jest naprawdę wciągająca i wielce emocjonująca, a ciągłe uczenie się nowych technik połowu przybliża nas o krok do stania się łowcą idealnym.
Łowiąc w nocy nauczymy się rozpoznawać aktywność ryb po wydawanych przez nie dźwiękach, dotyczy to spławów, panicznych ucieczek drobnicy oraz ataków drapieżników – te zachowania będziemy rozpoznawać w łatwy sposób także za dnia. Bez potrzeby odwracania głowy, słuchowo szybko określimy rodzaj aktywności ryby, gatunek a nawet kierunek, z którego dochodzi dźwięk. W nocy, za pomocą naszych dłoni a przenoszonych przez wędzisko sygnałów rozpoznamy położenie naszego wabika. Głównie woblery mają tę specyfikę iż potrafią sygnalizować nam takie sytuacje jak wejście i wyjście przynęty z nurtu, przepływanie przez prąd wsteczny, wszelkie napotkane zawady oraz strukturę dna. Bez problemu powinniśmy także rozpoznawać uderzenie przynętą o białoryb, atak drapieżnika, uderzenie o zawadę czy zaczepienie kotwicą o najmniejsze ziele. Te cenne umiejętności będziemy mogli wykorzystać także za dnia, co z całą pewnością korzystnie przełoży się na nasze wyniki nad wodą. Aby tak się jednak stało musimy dysponować dość czułym, ale jednocześnie dość mocnym wędziskiem, w nocy bowiem hol sporej ryby jest o wiele bardziej trudniejszy, niż za dnia. Nie będziemy mogli w łatwy sposób stwierdzić dystansu i w jakim kierunku płynie ryba, a łowiąc z brzegu w miejscu obfitującym w przeszkody łatwo będzie ją stracić. W takich warunkach używam wędziska do zadań specjalnych, jakim jest Guide Select Tiger, ten model jest długości 275 cm, czyli optymalnej długości do rzecznego łowienia, natomiast ciężar wyrzutowy w granicach 8-30 g pozwala mi prowadzić zarówno lekkie woblery pływające, jak i cięższe gumy - jeżeli zajdzie taka potrzeba. Niebywałą wręcz cechą wędziska jest też wbudowana w dolnik system rezonansowy, wspaniale wzmacniający sygnał dochodzący od przynęty – dzięki niemu bez problemu wyczujemy gdzie się znajduje i co robi nasza przynęta, a samo branie drapieżnika na pewno zapamiętamy na długo! Praca oraz moc wędziska pozwala nam wygrać praktycznie każdą walkę z okazałym boleniem, sandaczem, szczupakiem czy brzaną, a nawet sumowe przyłowy w okolicach 140 cm nie powinny być dla nas straszne.
Do stawiania pierwszych kroków w nocnym spinningu radziłbym wybrać dobrze nam znany odcinek rzeki, a samo wędkowanie rozpocząć wieczorem, aby płynnie wejść w nocny etap, powoli wygaszając jedne a uruchamiając inne zmysły. Nocne wędrówki najlepiej uskuteczniać wraz z kompanem, wędkuje się wtedy o wiele przyjemniej i bezpieczniej, zawsze możemy też liczyć na jego pomoc podczas ciężkiego holu. Nasz partner może nas wspomóc nie tylko sprawnym podebraniem okazu, ale może także oświetlać wodę podczas holu, abyśmy mieli świadomość, w jakim kierunku porusza się ryba. Może także wspomóc w oświetlaniu niebezpiecznego brzegu, gdy będziemy musieli przemierzyć za rybą niebezpieczny odcinek, w końcu może również pomóc nam w opanowaniu strachu, gdy wpadniemy na watahę sympatycznych dzików z młodymi ;)
Jak widać, podczas nocnego łowienia adrenalina towarzyszy nam nie tylko podczas holi pięknych ryb, czasem samo dojście nad wodę czy przebywanie nad jej brzegiem w środku nocy może dostarczyć niezapomnianych wrażeń. Nie wspominając już o tym, że to właśnie nocą najczęściej pod brzegi podpływają ostrożne i okazałe rzeczne potwory.
Krzysztof Żukowski
TEAM PRZEWODNIKÓW WĘDKARSKICH