Wielokrotnie słyszy się opowieści przygodnie poznanych lub znajomych wędkarzy o olbrzymiej rybie zamieszkującej pobliski, nierzadko niewielki akwen.
Potwór, zamieszkujący zbiornik, znany jest w okolicy z rwania najgrubszych żyłek, łamania najmocniejszych wędek, rozginania wielkich haków i demolowania kołowrotków. :) Również i ja usłyszałem takie opowieści przy okazji letnich wypadów z delikatnym spinningiem. Znaną mi żwirownię rzekomo zamieszkiwała taka właśnie bestia, nie potrafiąca uszanować sprzętu wędkujących tam łowców.
Długo się nie zastanawiałem po usłyszeniu tych legend, niemal natychmiast wpadłem na pomysł zapolowania na tę tajemniczą rybę. Realizację planu zacząłem od kompletowania sprzętu. Wybór padł na wędkę sumową Dragona Millenium CF CatZone 400 długości 3,30 m i ciężarze wyrzutowym 200-400 g, zestaw uzupełniłem kołowrotkiem tej samej firmy a dokładnie Giant Cat FD670i. Do tego zapas grubej plecionki, trochę drobiazgów i mogłem ustalać datę zasiadkę.
Wybór stanowiska był dość trudny, ale miałem tę przewagę, że często bywając na tej wodzie ze spinningiem znałem już konfigurację dna i położenie zawad, a było ich naprawdę wiele. Jako metodę połowu wybrałem zrywkę, lub jak niektórzy mówią boję.
W końcu nadszedł czas zasiadki. Zestaw z żywcem sporych rozmiarów ustawiłem nad głębokim dołem, na skraju którego leżały resztki zwalonego drzewa. No i teraz pozostało już tylko oczekiwanie. Po kilku godzinach niecierpliwego oczekiwania nastąpiło zdecydowane branie. Ryba próbowała ukryć się w zwalisku, lecz mocny zestaw pozwolił mi na siłowe zatrzymanie. Wędzisko, które na pierwszy rzut oka było dość sztywne, w boju przepięknie amortyzowało uderzenia ryby uginając się w pełną parabolę. Gdy już udało się odciągnąć rybę od zawad czyhających na dnie, hol przebiegał bardzo spokojnie i czułem pełną kontrolę nad rybą. Podebrałem ją i zrobiłem kilka pamiątkowych zdjęć. Sum, bo o nim mowa, został oczywiście wypuszczony do wody, której był bezspornym władcą; niech dalej rośnie i straszy okolicznych wędkarzy. ;)
Niestety, do magicznej długości 200 cm to mu daleko, ale złowienie nawet tej wielkości „sumka” w niewielkim akwenie daje niesamowitą frajdę. Nie tylko łowienie medalowych ryb daje satysfakcję i adrenalinę w żyłach, czasami niewielka ryba z niepozornie wyglądającej wody potrafi ucieszyć równie mocno, a niekiedy o wiele bardziej. I tej radości życzę wszystkim wędkarzom.
Rafał Reiter