U schyłku upalnego lata nad naszymi wodami robi się luźniej. Kończy się sezon urlopowy, a pierwsze chłodniejsze i deszczowe dni jakby wypędzały z łowisk amatorów wędkowania.
A może wędkarze sami rezygnują z łowienia z powodu trudniejszych warunków pogodowych? Według mnie niesłusznie rezygnują, bo oto właśnie rozpoczyna się jeden z lepszych okresów dla spinningisty. Szerokie pole do popisu mają zarówno zwolennicy połowów w wodach stojących, jak i rzeczni „raperzy” (boleniarze). Najczęściej wybieram tę drugą opcję. Co prawda nie stronię od pogoni za jeziorowymi szczupakami i okoniami, ale budząca się po porannym przymrozku rzeka Odra jest moim ulubionym jesiennym poligonem. Odra i zamieszkujące ją bolenie.
Mocny zestaw
W porównaniu do wiosennych połowów, zabieram ze sobą zestaw o nieco większym zapasie mocy. Z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że jesienne, intensywnie żerujące rapy, to naprawdę silni i wymagający przeciwnicy. Drugim argumentem jest to, że w przeciwieństwie do wiosny, bolenie są moim jedynym celem połowu. Kleniom praktycznie już daję spokój, a na inne drapieżniki pozostawiam oddzielne wypady. Na ten sezon mam już przygotowane wędziska Street Fishing Spinn 21 dł. 2,75 m ciężaru wyrzutowego do 21 g oraz LC-X LureControl 2,60 m c.w. 5-25 g. Bardzo możliwe, że do arsenału dołączy jeszcze jakieś wędzisko, o podobnej charakterystyce i mocy, o górnej granicy wyrzutu 25 g lub 30 g. Całości dopełni mocny kołowrotek, zapewne z rodziny Team Dragon lub Fishmaker Ti, w rozmiarze 30. Ilość zwijanej linki przy jednym obrocie korbki nie jest tutaj już tak istotne jak precyzyjny hamulec, który - a możecie mi wierzyć - Wasze bolenie na pewno solidnie przetestują. Na szpuli znajdzie się dobra, świeża żyłka średnicy około 0,22 mm. Oczywiście zwolennicy plecionki nie muszą rezygnować ze swoich ulubionych linek. Ja po wielu próbach i testach, podczas boleniowania częściej preferuję żyłkę. Na końcu zestawu, raczej niezmiennie, królują typowe woblery dedykowane rapom, choć tempo ich prowadzenia generalnie spada. Nie zapomnijcie też o mocnych agrafkach. Pewniakami są modele Super Lock i Spinn Lock. Mimo tego, polecam Waszej uwadze także agrafki Quick Lock, pozwalają błyskawicznie zmienić przynętę nawet skostniałymi od zimna palcami. Nie zanotowałem przypadku, żeby przynęta spadła z takiej agrafki. Dodatkowo są one żywotniejsze, gdyż drut nie wyrabia się od ciągłego otwierania i zamykania.
Wolniej i głębiej
To podstawowa zasada, jaką kieruję się podczas jesiennego łowienia, w porównaniu do taktyki łowienia w cieplejszych miesiącach. Podobnie jak od innych, tak i od tej reguły są wyjątki. Zdarza się bowiem, że kilka ciepłych dni ponownie zachęca ryby do ustawienia się w nieco szybszym nurcie i bliżej powierzchni. Zasadniczo jednak ryb szukam w basenach pomiędzy ostrogami, w bliskim sąsiedztwie warkocza, prowadząc przynętę zarówno pod prąd, jak i w poprzek głównego nurtu rzeki. Tempo prowadzenia jest nieco wolniejsze, niż „wiosenny ekspres”, częściej też zmieniam tempo zwijania linki.
Dwa oblicza
Jesienne łowy potrafią zaskoczyć. Nierzadko rankiem będziemy przebijać się przez zesztywniałe od szronu trawy, żeby w południe skończyć w pełnym słońcu i w t-shirtcie. Tak zmienne warunki wymagają od nas lekkiego, wygodnego i odpowiednio ciepłego ubioru. Bardzo często decyduję się na komplet spodniobuty + kurtka z serii WS Geoffa Andersona, które nie tylko chronią przed wodą, ale i zapewniają niezbędną cyrkulację powietrza. Nie zapominajcie tylko o zastosowaniu wielu warstw ubioru, poczynając od dobrej bielizny termoaktywnej. Gwarantuje to nam mobilność i komfort kilkugodzinnego łowienia w niełatwych warunkach. Polecę Wam jeszcze jedną rzecz, którą muszę ze sobą mieć. Rękawiczki z cienkiego neoprenu, model RE-09-008. Są ciepłe i bardzo wygodne, a co równie ważne nie tłumią drgań przekazywanych do ręki przez wędzisko. Odsłonięte pierwsze trzy palce pozwalają swobodnie operować przy grotach przynęty.
Przynęta, przemierzająca coraz zimniejsze odmęty nizinnej rzeki, może nam przynieść życiowy okaz bolenia; zapewniam Was, że właśnie nadchodzi chyba najlepszy ku temu czas.
Z wędkarskim pozdrowieniem
Kamil Zaczkiewicz