Często spotykam się opinią, że krótkie wklejanki określane mianem ultralajtowych służą tylko do dłubania okoniowego narybku. Nie zgadzam się z tą opinią.
Powiem więcej, w 100% nie zgadzam się z tą opinią, ponieważ wiele razy na łowiskach spotkałem się z sytuacją, gdy ryby drapieżne i wyrośnięty białoryb (niekoniecznie małe) w danej chwili żerowały akurat na najdrobniejszej drobnicy lub nawet na jakiś wodnych owadach i być może na ich larwach. I tutaj stawiam zasadnicze pytanie: W jaki sposób można wtedy poprawnie zaprezentować filigranową przynętę? I udzielam odpowiedzi: Ano, właśnie za pomocą np. wędziska Invader Jig c.w. 0,5-6 g. Ultralajt jak się patrzy.
Pewien czas temu otrzymałem od Dragona kijek o nazwie Invader Jig. Parametry typowo okoniowe, bo 213 cm długości, ciężar wyrzutowy od 0,5 do 6 gramów. Wklejaneczka idealna do jigowania. Wędzisko wykonane z mat japońskiego Toray’a jest pokryte lakierem w kolorze butelkowej zieleni – ładne kolory. Do tego dzielona rękojeść wyłożona twardą a zarazem bardzo lekką pianką EVA. Przelotki firmy Fuji z serii K mają kolor czarny i rozmieszczono je według koncepcji KR, co ma znaczący i zarazem pozytywny wpływ na dynamikę – co by nie mówić - dość delikatnego blanku.
Już po pierwszych rzutach bardzo zaskoczyła mnie dynamika blanku. Pomimo faktu, że jest to wklejka, piękno ugięcia nie zostało zakłócone. W chwili wykonywania zarzutu kij ładuje się dość głęboko i posyła na znaczne odległości przynęty w pełnym zakresie wyrzutowym, a nawet – co doświadczalnie sprawdziłem - nieznacznie cięższe. Jeżeli chodzi o prowadzenie przynęty i czucie wszystkiego, co się z nią dzieje, to zacząłem łowienie od 5-centymetrowych delikatnie pracujących Belly Fish uzbrojonych 0,8-gramowych główkach, których opad już był wyczuwalny, a testy kończyłem na 3-calowych Reno Killerach na główkach 7,5 g i wydaje mi się, że to już była górna granica tego wędziska. Trzeba przy tym wspomnieć, że przy tak dużym przekroczeniu maksymalnej masy wyrzutowej należy pamiętać o płynnych i bardzo spokojnych rzutach, gdyż postępując inaczej możemy zniszczyć wędzisko. Przeciążając trzeba być ostrożnym.
Podczas holowania ryby wędka dość szybko przechodzi w półparaboliczne ugięcie i zabezpiecza nas przed spadem holowanej ryby i to bez względu na wielkość ryby: czy na przynętę połakomił się 25-centymetrowy okoń, czy blisko metrowej długości jesienny szczupak (na marginesie dodam, że takiego właśnie udało mi się pokonać tym właśnie wędziskiem). W czasie trwanie testów, również zwróciłem uwagę na ergonomiczny uchwyt kołowrotka i dobre wyważenie, dzięki tym cechom po całym dniu łowienia nie odczuwałem dosłownie żadnych oznak zmęczenia.
Wędkowałem tym wędziskiem około tygodnia, złowiłem kilkadziesiąt okoni, kilkanaście niewielkich niestety sandaczy oraz kilka całkiem przyzwoitych szczupaków - w tym jednego grubego, jesiennego.
Kijek daje dużo przyjemności z łowienia. Mam nadzieje, że zdążę jeszcze sprawdzić możliwości tego spinningu w konfrontacji z rzecznymi kleniami, jaziami i boleniami a kto wie, może nawet pstrągami. Na tę chwilę mogę z pełną odpowiedzialnością polecić to wędzisko to łowienia okoni, a jeśli w łowisko wpłyną małe szczupaki lub sandacze, to z równym powodzeniem je złowimy na małe, okoniowe przynęty. Wędzisko ma odpowiedni zapas mocy.
Z wędkarskim pozdrowieniem
Rafał Reiter