Jeszcze kilka lat temu byliśmy karmieni informacjami o tym, że wędkowanie białorybu z brzegu kończy się w październiku. Później ponoć aktywność ryb spada na tyle, że szkoda czasu na wędkowaniem.
Na szczęście znalazłem się w tej grupie zapaleńców, którzy na przekór teoriom i opowieściom nie przerywają sezonu - to się nie opłaca. Jak pokazuje kolejny już rok, największe ryby przychodzi mi łowić w okresie od listopada do marca.
Zima z ziołową nutą
Podczas zimowego wędkowania kluczową rolę odgrywa odpowiednio zbalansowana mieszanka zanętowa. Z moich doświadczeń wynika, że najlepiej sprawdzają się wszelkiego rodzaju ziołowe dodatki oparte na naturalnych składnikach. Wśród nich prym wiedzie kolendra, nostrzyk i anyż. Doskonale sprawdzają się również gotowe dopalacze ukierunkowane na płoć dostępne w ofercie Dragona.
Ziołowe dodatki można dodawać do samej zanęty lub ziemi, można też wykorzystać je do zasypywania robaków - tutaj jednak potrzebny jest czas, aby robaki „nabrały” ziołowej nuty.
Nie podam gotowej recepty ani orientacyjnych proporcji odnośnie użycia dodatku. Jego użycie zależy od charakterystyki danego łowiska. Ja, na wrocławskim odcinku Odry, używam ich obficie i praktycznie nigdy mnie to nie zawiodło.
W ciemno
To żadne odkrycie: w zimowych warunkach zdecydowanie najlepiej sprawdzają się mieszanki w kolorach ciemnych. Tutaj mam na myśli kolor czarny i różnego rodzaju odcienie brązów. Oczywiście jeżeli macie (po sezonie) zapas zanęty jasnej warto ją wykorzystać zabarwiając barwnikiem lub gliną. Istotnym jest, aby nie były to mieszanki o zbyt dużej frakcji i zbyt słodkich landrynkowych smakach.
W punkt z białkiem
Na początku zimowej feederowej zasiadki nęcę wstępnie mieszanką ziemi lub glin. W tym nośniku trafiają do wody również robaki. Mieszanki te zwykle podbijam ziołowym dopalaczem i niewielką ilością zanęty, która trafi do koszyka. Jeżeli jest to możliwe kule o tej porze wrzucam z ręki. Nie jest to może stricte „gruntowe” zachowanie, ale daje mi wygodę nęcenia przy zachowaniu odpowiedniej spoistości w wysondowanym miejscu. Co ciekawe, ryby mimo spowolnionego metabolizmu potrafią żerować na tyle intensywnie, że to właśnie ilość białka decyduje o naszym sukcesie, o ilości ryb na wędce. Na przykład na ostatniej 5-godzinnej zasiadce zużyłem ćwiartkę dżokersa i pinki oraz pół litra białego robaka. Ilości, jak na grudzień, dla wielu okażą się kosmiczne, ale osiągnięty wynik broni takiego nęcenia.
Aktywny koszyk
Podczas zimowych zasiadek warto szybko reagować na zmianę intensywności brań. Jednym ze sprawdzonych sposobów jest zmiana stopnia (siły) ugniatania mieszanki w koszyku. Jeżeli wcześniej zagniataliśmy mieszankę mocno warto kilka koszyków posłać „luźnych” i poczekać na reakcję. Innym ze sposobów jest przejście z mieszanki spożywczej na ubogą z ziemi lub glin. Dobre efekty daje też dosypanie do małej porcji stosowanej zanęty ziemi rozpraszającej lub zamiana ziołowego dodatku np. z kolendry na anyż. Ciekawe efekty daje też zwiększenie ilości robaków w koszyku. Warto poświecić na to chwilę czasu i poszukać optymalnego dla siebie rozwiązania, bo, nie wiedzieć dlaczego, ryby stają się chimeryczne i tylko takie fortele skutkują wznowieniem brań.
Aktywny przypon
Jeżeli zabiegi z zanętą nie skutkują, warto eksperymentować z długością przyponu. Moje standardowe feederowe przypony zwykle mają około 70-80 cm. W sytuacji, gdy brania zanikły wydłużam jego długość do około 1,5 metra. Takim zestawem sonduję łowisko w poszukiwaniu ryb. Przy tym zabiegu trzymam się wcześniej stosowanego rozmiaru haczyka, zwykle jest to nr 18. Gdy mimo wydłużenia przyponu nie mam wskazań na szczytówce stosuję kolejną modyfikację: zakładam haczyk-sondę i sprawdzam czy cokolwiek przebywa w pobliżu. Do sondowania stosuję haczyki w rozmiarze 22-24. W tym przypadku nie zależy mi na wyciągnięciu ryb, a jedynie uzyskaniu informacji o ich obecności.
Aktywnie na haczyku
Moja sprawdzona haczykowa przynęta to trzy czerwone pinki. Jestem przekonany, że podczas 80% procent zasiadek właśnie ten zestaw znakomicie się sprawdza. Jednak podczas zanikania brań natychmiast podejmuję trud poszukiwań. Zwykle zamieniam jedną z pinek na inny kolor, a gdy zaobserwuję brania jak najszybciej sprawdzam kolory - który wzbudził największe zaciekawienie ryby. Tym sposobem typuję kolor w danym momencie dla ryb „najciekawszy”. Jeżeli moje taktyka poszukiwań nie skutkuje zmieniam kaliber z pinki na białego lub idę w minimalizm i zakładam ochotkę. Z moich doświadczeń wynika, że duży zimowy białoryb interesuje się zwykle większymi kąskami, niż pojedynczą ochotką.
Zimowe wędkowanie to nie tylko dzienne zasiadki. Jeżeli tylko będziecie mieli możliwość spróbujcie swoich sił na nocce, ponieważ zimowe nocki to doskonała pora na największe leszcze i płocie. Pamiętajcie jednak, aby na takie wypady wybierać się z kompanem. Śliskie drogi dojazdowe i brzegi na stanowisku łowienia, trudne warunki atmosferyczne i wynikająca stąd łatwa możliwość nabawienia się urazu stwarzają niebezpieczne sytuacje dla samotnego wędkarza.
Szymon Ciach
TEAM FEEDER