Nie zawsze jest dzień dziecka, nie zawsze też ryby są nam łaskawe. Jednak zawsze pobyt nad wodą wiele nam daje. Nie tylko pod względem pooddychania świeżym powietrzem. Nie tylko…
Tym razem wybrałem się nad rzekę z moim znajomym. Czasami lubię z kimś połowić, wtedy można coś zobaczyć nowego lub czegoś nowego się dowiedzieć. Tym razem miałem jeszcze jeden, dodatkowy powód. Skrzynia biegów w moim samochodziku domaga się ingerencji (albo wymiany), więc aby być nad wodą, skorzystałem z propozycji wspólnych połowów.
Nie byłem jakoś zbytnio przekonany do brań ryb. Owszem, różnie to bywa, ale prognoza pogody przewidująca gwałtowny wzrost ciśnienia nie nastrajała optymistycznie. Brak wiary jest, jak wiadomo, najbardziej skutecznym przeciwnikiem sukcesów. Ja jednak wolałem pooddychać lasem i przy okazji pomacać odmienioną serię Black Rock II. W wersji castingowej oczywiście.
Nie spieszyłem się. Majestatycznie prawie wykonywałem kolejne rzuty. Wędzisko ma bardziej ciepłą akcję niż stosowany zwykle przeze mnie CXT.
Poruszałem się też wolno, bo warunki na brzegu też nie były korzystne. Wcześniej rozlana woda na łączkach, zmrożona minusową temperaturą, teraz tworzyła nieopadłe jeszcze tafelki lodu. Przemieszczając się słyszałem tylko głośne chrup, trzask i tym podobne.
Skupiłem się głównie na zdjęciach i macaniu użytkowym wędziska. Niby ciężko się przestawić z jednej półki cenowej wędzisk na drugą, ale jakoś wcale wielkiego wysiłku w to włożyć nie musiałem. Kolejny raz przekonałem się, że różnice w klasie wędzisk nie są już tak bardzo wielkie, jak było to kiedyś.
Black Rock II okazało się w pełni użytkowym wędziskiem, z dobrymi parametrami. Rzuca się nim dobrze. Jest wystarczająco dynamiczny. Na rybie go niestety nie sprawdziłem, chociaż jedno skubnięcie pstrąga doskonale na wędzisku wyczułem. Nie miałem wątpliwości w rozpoznaniu, czy to branie, czy jakiś zaczep. Oczywiście, łowię przy pomocy plecionki, co zdecydowanie poprawia czucie przynęty. Podczas holu wędzisko powinno sprawdzić się dobrze. Jego elastyczność i relatywnie większa miękkość dobrze amortyzować będą walkę ryby.
Nie bez znaczenia jest też design serii. Ja lubię, gdy w wędkarstwie pojawiają się atrakcyjne kolory. W tym przypadku pomarańczowy jest sympatyczny.
Pasuje bardzo do pomarańczowych motywów serii Hells Anglers. Niestety, z takimi akcentami multiplikatora nie miałem na stanie, więc na zdjęciach jest inny.
Było to pierwsze macanie serii Black Rock II, ale na pewno nie ostatnie. Będę chciał sprawdzić, jakie są jego granice: co może, a do czego na pewno się nie nadaje. Na pewno będę chciał jeszcze nie raz pokazać ten kijek pstrągom. Może im też się spodoba.
Wkrótce opublikuję drugi artykuł na temat tych wędzisk; jak widać na zdjęciu posiadam dwa wędziska Black Rock II i z pewnością jeden z nich wybiorę do użycia na swoim łowisku. A może jednak zostawię sobie te dwa?
Sławek Kurzyński
TEAM DRAGON