Bardzo długo uważałem podbierak za obciążające rozwiązanie dla wędkarza. Dla jego pleców, bagażu i tak dalej, i tym podobne.
Owszem, tam gdzie liczy się czas (na przykład na zawodach), albo tam, gdzie liczy się każda ryba, jest to przydatne narzędzie. Ale zaraz, zaraz, przecież każdy z nas ma coraz mniej czasu i każda ryba ma dla nas znaczenie (chociaż w zupełnie innym niż dla zawodników znaczeniu).
Łowiąc małe ryby, oczywiście podbierak jest zbędny. Jednak nie na małe ryby się nastawiamy. Są one nieodłącznym elementem naszych wypraw, ale celem są przynajmniej te średnie. Tu już podbierak staje się z wielu powodów przydatny.
Po pierwsze przedłużanie holu słabo zapiętej ryby kończy się zwykle przykrą dla nas spinką. Ryba odpływa, a my rzucamy... wiecie sami czym i sami wiecie gdzie. Po drugie podbierak umożliwia nam skrócenie holu do niezbędnego minimum. Oczywiście są zwolennicy połowów ryb na bardzo delikatne zestawy a i czasami jest to jedyny sposób na dobranie się "do ryb". Wtedy podbierak może stać się jedynym sposobem, aby ryba miała w ogóle szansę przeżycia.
Wypompowana nadmiernie w trakcie holu, nabywa za naszą pomocą niemalże idealne warunki do zakończenia swojego żywota.
Po trzecie użycie podbieraka jest dla nas samych bezpieczniejsze. Zawsze, gdy mam zamiar włożyć szczupakowi dłoń pod skrzela, mam jakby to powiedzieć... tremę. Gorzej jest, gdy jest on w wodzie przy łódce i ma ewidentną ochotę na dalsze harce. Oczyma wyobraźni widzę już hak wbity w moją dłoń i szamocącą się rybę rozrywającą... (dobra, skończmy już masochistyczne wyobrażenia).
Po „kolejne” podbierak jest dobrym sposobem na przechowanie ryby podczas naszych przygotowań do "sesji fotograficznej". Ryba spokojnie czeka w podbieraku, gdy my rozstawiamy sprzęt, przygotowujemy otoczenie i wykonujemy próbne zdjęcia. Dopiero gdy wszystko jest już przygotowane, wyjmujemy rybę z podbieraka dosłownie na chwilę, aby wykonać pamiątkowe zdjęcie.
Po ostatnie (na co chciałem zwrócić uwagę), w podbieraku ryba dużo lepiej dochodzi do siebie, niż trzymana przez nas w dłoniach. Nie oszukujmy się, te macanki nie są dla ryby obojętne. Zauważyłem to w przypadku szczupaków. Gdy są w podbieraku, dużo szybciej dochodzą do siebie i są spokojniejsze. Jak chcemy rybę wypuścić, to przecież chcemy zrobić to jak najlepiej i najskuteczniej.
Mnogość podbieraków potrafi namieszać w naszych umysłach. Kto przy zdrowych zmysłach będzie miał ich kilka... No na przykład ja. :-) Wielkość podbieraka jest związana z wielkością ryb, których się spodziewamy i gdzie będziemy go używać. Mniejszy zastosują na pstrągi. Będzie miał do tego krótką rączkę. To wszystko po to, aby móc się przedzierać z nim przez chaszcze, ale i móc skutecznie użyć na nie największych rybach. Inny zastosuję na łódce na szczupaka. Tam ważniejsza będzie sztywna, dosyć duża rama i głęboka siatka. Długość rękojeści będzie wypadkową tego, z jakiej wysokości będziemy rybę podbierać. Przy niskiej burcie wystarczy krótka rączka, przy wysokim na przykład pomoście rękojeść będziemy musieli wydłużyć.
Wcześniej wspominałem o siatce. Coraz więcej producentów stosuje pogumowane siatki podbieraków. Moim zdaniem są dużo lepsze niż te bez pokrycia. Żyłkowych nie używałem, więc wypowiadać się nie będę. Oprócz mniejszych szkód dla ryby pogumowana siatka ma jeszcze jedną zaletę. Otóż nie namaka, więc utrzymanie jej w suchości, czystości jest dużo łatwiejsze. Jakie ma to znaczenie dla zapachów wydzielanych przez nasz sprzęt wędkarski, to już chyba wszyscy wiedzą.
Używajmy więc dobrych podbieraków, a nasze wędkowanie będzie nam sprawiać więcej radości, a ryby... Miejmy nadzieję, że to docenią i będą nam częściej brać. ;)
Sławek Kurzyński
TEAM DRAGON