Spinningowy sezon wędkarski bez wątpienia możemy podzielić na kilka charakterystycznych etapów; w zależności od gatunku ryby nas interesującej sezon otwieramy nawet kilka razy w roku.
Pierwszym otwarciem bez wątpienia jest pierwszy dzień stycznia (Nowy Rok): początek roku kalendarzowego, początek roku wędkarskiego, a co za tym idzie wielu z nas rozpoczyna nowy sezon pstrągowo-trociowy.
Charakterystycznymi datami jest też dzień 1. czerwca, wielu z nas rozpoczyna wtedy sezon sandaczowy, następnie od 1. czerwca (do niedawna tym magicznym dniem był pierwszy dzień lipca), czyli rozpoczęcie sezonu sumowego. Charakterystycznym, choć nie spinningowym, jest też okres pierwszego stabilnego lodu, który rozpoczyna przez wielu wyczekiwany sezon podlodowy; z oczywistych przyczyn rozpoczęcie tego sezonu nie posiada konkretnej daty w kalendarzu wędkarskim.
Majówka
Czy wydaje się Wam, że mogłem pominąć jakąś ważną datę w naszym wędkarskim, spinningowym kalendarzu? Tak! To dzień 1. maja, przez wielu uważany za „prawdziwe” rozpoczęcie sezonu spinningowego. Bez wątpienia łowców szczupaków w naszym kraju jest zdecydowana większość, co według mnie jest uzasadnione. Szczupak to dla wędkarza bardzo wdzięczny drapieżnik, zajmuje szczytowe miejsce w łańcuchu pokarmowym swojego ekosystemu, dorasta do znacznych naprawdę zadowalających rozmiarów, pięknie atakuje rozmaite przynęty podane w najróżniejszy sposób na każdej głębokości i praktycznie w każdym łowisku, a do tego walczy do ostatnich chwil holu. Uważam także, iż jest na równi z pstrągiem potokowym najpiękniej ubarwioną rybą w Polsce! Cytując klasyka (z filmu "Mój stary to fanatyk wędkarstwa"), "Szczupak jest król wody, tak jak lew jest król dżungli." napiszę, że zgadzam się z tą opinią i dodam, że ja również uważam pierwszy dzień maja za szczególne spinningowe święto w naszym kraju.
Swoją majówkę rozpocząłem na Odrze. Chwilę przed świtem rzeka była całkowicie spowita gęstą mgłą, w której poruszanie się łodzią było możliwe tylko z pomocą stworzonych w echosondzie map. Z powodu ostrożności, prędkość płynięcia znikoma, wystarczająca jednak do powolnego dotarcia do pobliskiego pięknego starorzecza. Po kilkunastu minutach mgła w większej części się rozeszła odkrywając dziesiątki rzecznych ostróg oraz setki wędkujących tutaj wędkarzy, dziesiątki samochodów, przyczep kempingowych. Sezon wędkarski ruszył pełną parą, nie tylko spinningowy, także gruntowy, muchowy, spławikowy. Dlatego uważam dzień 1. maja (a raczej całą tzw. majówkę) za prawdziwe święto każdego wędkarza.
Tyle tytułem krótkiego majówkowego wstępu. Już wspomniałem, że swój sezon szczupakowy rozpocząłem na odrzańskim starorzeczu, a dokładniej mówiąc – dwóch starorzeczach. Woda była naprawdę obiecująca, dość ciepła jak na tę porę bo 18 stopni C, ponadto wstępnie rozwinięta moczarka, niewielkie poletka rdestów, małe skupiska pierwszych grążeli, na dworze chłodno, pochmurnie i wietrznie. Warunki tak idealne, że z emocji i podekscytowania na mojej skórze co rzut pojawiały się ciarki, a zęby zaciskały przy każdym kontakcie wielkiej przynęty z wodą. Z uporem maniaka do wody słałem najlepsze jerki Salmo: Sweepery, Slidery, Fatso, do tego topowe „woby” jak Perch, Skinner. Oczywiście woda była mielona niezliczonymi kolorami gum Dragona V-Lures jak Fatty, Bandit, Lunatic i nawet Hammer. Po pierwszych dwóch godzinach niestety już wiedzieliśmy, że coś nie gra; niby jest tak idealnie, a łowione ryby nie przekraczają długości 65 cm. Brań było sporo, ale liczyliśmy na tłuste mamuśki… Niestety coś nie zagrało, być może woda zbyt szybko się ogrzała a duże ryby po odbyciu tarła już opuściły płycizny i wyruszyły na żer w głównym nurcie rzeki. Na to wszystko nałożyło się jeszcze złamanie przeze mnie mojego ukochanego castingu w jednoskładzie, czyli najmocniejszej wersji genialnego FC-X FastCast z rodziny CXT. Była to moja wina, ponieważ w pośpiechu włożyłem wędzisko pod knagę na łodzi a następnie szybko szarpnąłem podnosząc i wgniatając blank. W końcu zapadła decyzja o taktycznym odwrocie, czyli spływamy do slipu zmienić sprzęt, a także akwen.
Strzał w dziesiątkę
Po południu pogoda miała się bardziej ustabilizować, ocieplić a niebo przejaśnić, więc takie odmienne do porannych warunki mogły aktywować ryby. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy i już popołudniu byliśmy na nowej wodzie, tym razem jeziorze. Ja zmieniłem wędzisko i przeprosiłem się z moim Big Bait Jerkiem c.w. do 90 g, który w poprzednich sezonach świetnie holował ryby łowione „grubymi” przynętami. Decyzja szybko okazała się strzałem w dziesiątkę, pomimo dość mocnego słońca i wzrostu temperatury powietrza o prawie 15°C w stosunku do ranka ryby zaczęły żerować w najlepsze! Każda większa chmura przysłaniające słońce choćby na chwilę powodowała, że szczupaki z ogromną zajadłością atakowały nasze przynęty. Najlepsze brania były oczywiście na spadkach z bardzo płytkiej wody głębokości 1-2 m na 3-5 m, obowiązkowo musiała występować dość gęsta, choć jeszcze niska roślinność podwodna oraz niemałe ilość drobnicy.
W moim arsenale najbardziej ucierpiał Salmo Sweeper, prowadzony na głębokości 50 cm: ryby w niego uderzały raz za razem, po trzech wściekłych rybach długości około 80 cm wobler wyglądał jak po całym szczupakowym sezonie! Niestety po „leniwej” zimie moja siła zacięcia jak i refleks są jeszcze nie takie jak powinny, a właśnie podczas połowu na przynęty twarde te cechy mają szczególne znaczenie; udało mi się wyholować jednego szczupaka długości 80 cm, który dał mi niesamowitą radość tego szczególnego dla mnie dnia, dnia 1. maja!
Mam nadzieję, że i Wy mieliście sposobność świętować ten piękny dzień w naszym wędkarskim kalendarzu, a także złowiliście mniejsze lub większe szczupakowe okazy, a być może nawet pobili życiowe rekordy.
Keptn Szczupak
(Krzysztof Żukowski TEAM PRZEWODNIKÓW WĘDKARSKICH)